Bolesny poranek!

599 26 27
                                    

Pov.Kakashi

Gdy się obudziłemtego poranka i zerknąłem w dół, na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.Widząc swojego ślicznego aniołeczka wtulającego się we mnie, nie sposób było się nie uśmiechnąć.Lecz, gdy wróciły wspomnienia z nocy, to miałem ochotę wręcz skakać z radości i zachwytu. Zrobiliśmy to. W końcu jest tylko mój, już na zawsze. Było wręcz wspaniałe, cudownie, nie ziemsko, aż brakuje mi słów.

Postanowiłem wstać i przygotować mojemu skarbowi śniadanie do łóżka.Ostrożnie i delikatnie więc, wstałem, tak aby go nie obudzić i udałem się do łazienki wziąść orzejźwiający prysznic.Gdy skończyłem się doprowadzć do porządku i założyłem czyste bokserki i dresowe spodnie, wyszedłem z pomieszczenia, mając przewieszony ręcznik na szyji. Zszedłem do kuchni i zacząłem przygotowywać dla nas kawę i posiłek.Dobrze, że Kushina zostawiła mi listę co i jak.Stąd wiedziałem jaką kawę pije moje kochanie, i w którym kubku.

Gdy posiłek i napoje były już gotowe, ustawiłem wszystko na tacy i powędrowałem do sypialni aniołka.Wszedłem do pokoju i skierowałem się w stronę łóżka, obok którego stała jedna z dwóch szafek nocnych, na której postawiłem tacę.Następnie nachyliłem się nad moim, słodkim, uroczym herubinkiem i zacząłem go budzić pocałunkami.Zaczął mruczeć i wzdychać pod wpływem tej delikatnej pieszczoty, ale się nie obudził, więc zacząłem czule szeptać mu do ucha.

-Kochanie, pora już wstawać. Śniadanie czeka. Lisku mój najdroższy, wstajemy. No już aniołku, bo śniadanie i kawa nam wystygną.

-Skarbie, odwróć się. Tylko zrób to powoli i ostrożnie.

-Nieeee....Ja chcę spać. Chyba nie pójdę dziś do szkoły.

-Wykluczone, nawet nie ma takiej opcji. Jak będzie taka potrzeba, to zaniosę Cię tam na rękach, nawet nagiego!Nie, jednak nie, bo nikt po za mną nie ma prawa Cię takiego oglądać. Jesteś tylko i wyłącznie mój, a po wczorajszym, już nigdy się ode mnie nie uwolnisz. A teraz, odwracamy się, siadamy i jemy.

Spełnił moją prośbę, powoli się odwracając.Jednak, po mimo usilnych starań, nie udało mu się ukryć przede mną grymasu wywołanego bólem wiadomych części ciała.Mimowolnie moje kąciki ust powędrowały do góry.

-I z czego się cieszysz, co, dattebayo!Ja tu cierpię!

-Ach...kochanie, sam tego przecież chciałeś, czyż nie?

-Oczywiście, że tak, a teraz chcę zostać w domu.

-O nie, moje słoneczko.Musisz iść do szkoły.

-Wiem, tylko powiedz mi proszę, jak mam wytrzymać dwie godziny na lekcji wychowania fizycznego,dattebayo?Co panie mądralo?

-Hmmm...to faktycznie jest problem, ale Ja już mam rozwiązanie!

-Jakie, jestem bardzo ciekawy, co wymyśliło moje kochanie, aby oszczędzić mi wstydu, przed znajomymi.

-To proste,aniołku.Przyjdę po Ciebie przed zajęciami i zabiorę Cię do swojego gabinetu.Tam sobie, spokojnie odpoczniesz, te dwie godziny. Poleżysz na kanapie, albo się zdrzemniesz, a następnie wrócisz na zajęcia.I po problemie.I jak, podoba się mój pomysł.

-Noooo....ok, niech będzie, ale teraz daj już to śniadanko bo jestem strasznie głodny.

Usiadłem obok mojego słońca, a tacę postawiłem sobie na nogach i zaczeliśmy spożywać nasz posiłek.Naruto bardzo się zdziwił, widząc swoją ulubioną kawę, w swoim ulubionym kubku.

-Pyyycha, taka jaką uwielbiam.Skąd wiedziałeś?

-Kushina- to jedno imię, wystarczyło za odpowiedź.

"Mój dręczyciel,nauczyciel"(KakaNaru)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz