||1|| nie przyjechałeś ani razu

7.6K 256 60
                                    

     Domy dziecka przeważnie kojarzą się większości osób ze złym wychowaniem przebywających tam dzieci, brakiem miłości, dyscypliny i ogólnym, rosnącym w tejże placówce, marginesem społecznym. Ale to zupełnie nie tak, a MiRi dużo o tym wiedziała i na spokojnie mogła się na ten temat obszernie wypowiedzieć.

     Właśnie pakowała swoje ostatnie rzeczy w ogromną walizkę. Skończyła osiemnaście lat już parę miesięcy temu, jednakże dom dziecka opuszczała dopiero dzisiaj.

    Miała totalny mętlik w głowie. To, co się działo wewnątrz niej, było jednym wielkim pomieszaniem z poplątaniem. Tysiące różnych, dziwnych myśli kumulowało się w jej umyśle. Przez te ostatnie dziesięć lat przebywania w tym miejscu, zdążyła przyzwyczaić się do opiekunów i większości mieszkających tutaj dzieci oraz młodzieży.

    Usiadła jeszcze ostatni raz na swoim łóżku i wzięła telefon do ręki. Weszła w ostatnie połączenia i wykręciła numer do swojego bardzo bliskiego kolegi, a nawet przyjaciela, z którym się tutaj wychowywała. Był starszy, dlatego opuścił dom dziecka wcześniej, a dokładniej - cztery lata temu.

— Cześć, Jeongguk. Czekasz już? — zapytała przygaszonym głosem.

— Tak, stoję przed główną bramą — odpowiedział zamyślony.

— Pożegnam się ze wszystkimi i zaraz do ciebie przyjdę — oznajmiła i szybko się rozłączyła. Wzięła głęboki wdech, po czym wstała z niskiego i mało wygodnego, ale mimo wszystko jej, łóżka.

    Złapała za swoją walizkę oraz dużą torbę. Pieniądze z nieba nie spadały, a już na pewno nie tutaj, dlatego nie miała za wielu rzeczy ze sobą do zabrania. Jej ilość ciuchów to było zwykłe minimum, podobnie z kosmetykami.

    Spojrzała ostatni raz na mały pokoik, który dzieliła od jakiegoś czasu z pewną piętnastolatką, a następnie wyszła, kierując się na duży hol. Czekali tam wszyscy z placówki - znajomi, opiekunowie. MiRi była osobą bardzo towarzyską, dlatego tutaj znał i lubił ją w zasadzie każdy. Miała dobre serce, mimo tych wszystkich przykrości, jakie ją spotkały, ale o tym innym razem.

— Będę tęsknić, Noona — powiedział sześcioletni chłopiec, przytulając się do niej mocno, a ona poczuła jak łzy zbierają się w jej ciemnych oczach.

— Ja też, Woo — uśmiechnęła się do niego smutno, gładząc policzek chłopca, po którym spłynęła pojedyncza łezka.

— Odwiedzaj nas czasami — poprosił, a ona tylko kiwnęła głową i mocniej ścisnęła go za małe rączki.

    Zaczęła żegnać się z całą resztą, a jej płacz był coraz gorszy. Szlochała głośno, a makijaż został całkowicie rozmazany po całej jej bladej, przemęczonej twarzy.

— Byłaś jedną z najlepszych wychowanek, Mi. Nigdy nie sprawiałaś nam żadnych większych problemów, ładnie zdałaś maturę. Proszę cię, nie zaprzepaść tego. Możesz wiele osiągnąć, kochanie — powiedziała dyskretnie starsza pani, z którą brunetka miała najlepszy kontakt. Spośród wszystkich „nauczycieli" tej placówki, to właśnie ją lubiła najbardziej.

— Będę tęsknić — wyznała, bardziej wtulając się w staruszkę.

— Ja też. Przyjdź tutaj czasami do nas — uśmiechnęła się kobieta, czym również wywołała delikatny uśmiech na twarzy dziewczyny.

— Kocham was! — krzyknęła, machając do wszystkich, po czym powoli wyszła z budynku.

    Szła, mimo wszystko niechętnie, w stronę głównej bramy, przy której czekał już na nią Jeongguk. Mimo że chłopak wyszedł z domu dziecka szybciej, wciąż utrzymywali kontakt. Jakiś czas temu zaproponował jej pomoc, ponieważ doskonale wiedział, że nie miałaby gdzie się teraz podziać. Dziewczyna żadnej rodziny w Seulu nie miała. Pod gołą chmurką spać nie zamierzała, dlatego postanowiła skorzystać z tego miłego gestu.

Compton | j.jk ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz