— [...] Wracam na pieszo — oznajmiła osiemnastolatka. Chciała jak najszybciej opuścić to pomieszczenie i w ogóle ten dom.
— Nie możesz. Jest ciemno i coś może ci się stać — powiedział stanowczo.
— Jebie mnie to — powiedziała całkowicie obojętnym tonem. — Miłej zabawy — dodała jeszcze krótko, po czym wyszła z pokoju, głośno trzaskając drzwiami. Stanęła na dosłownie moment w miejscu, aby wziąć głęboki wdech. Już od dłuższego czasu miewała problemy z zawrotami głowy, ale przez ostatnie parę dni znacznie się one nasiliły przez tak ogromny stres. Jej organizm kompletnie nie radził sobie z taką ilością zmartwień, a niestety MiRi należała do tych osób, które przejmowały się dosłownie najmniejszą pierdołą aż nazbyt. Wiedziała, że długo tak nie pociągnie i ostatecznie będzie zmuszona iść do lekarza, ale wierzyła, że w końcu wszystko się ułoży. Po prostu musiałaby trochę odpocząć i wtedy sytuacja chociaż minimalnie by się polepszyła.
Spojrzała jeszcze przelotnie na białe drzwi i mocno zacisnęła swoje ociężałe, piekące powieki. Jej przyjaciel nawet za nią nie wyszedł. Gdy ten przykry fakt do niej dotarł, zaczęło dawać się we znaki serce, które przyspieszyło bicia. MiRi przeszły zimne poty, a obraz stał się niewyraźny przez łzy. Poczuła nieprzyjemny ucisk w głowie, dlatego szybkim krokiem poszła w stronę schodów, aby jak najszybciej wyjść na zewnątrz i się przewietrzyć. Gdy już miała zrobić krok w przód, powróciły zawroty głowy. Widziała wszystko podwójnie, a nawet i potrójnie. Nim zdążyła złapać się barierki, straciła równowagę, przez co poślizgnęła się na stromym schodku i spadła na dół z ogromnym hukiem.
Nie ruszała się.
Nie miała siły.
Wszyscy, którzy znajdowali się w salonie na dole, od razu do niej podbiegli. Próbowali z nią rozmawiać, ale ona wtedy nie miała na to ochoty, jedynie uśmiechnęła się słabo, aby wiedzieli, że kontaktuje. Powoli podniosła się do siadu, a jej twarz natychmiast się skrzywiła. Ból głowy był jeszcze gorszy, a kostka najprawdopodobniej, w najlepszym wypadku, skręcona. Oparła się o ścianę i usłyszała, jak ktoś zbiega na dół. Zmusiła się do podniesienia głowy, a jej oczom ukazał się Jeongguk, który właśnie zapinał spodnie.
— Co tu się stało? Skąd taki huk? — zapytał zdezorientowany, widząc te wszystkie nietęgie miny. — Kurwa, MiRi — powiedział przerażony, zauważając jak blado wygląda jego przyjaciółka. Natychmiast przy niej uklęknął, kładąc swoją dużą dłoń na jej kolanie.
— Bierz tę łapę — powiedziała cicho. Nie wiadomo czego ta ręka przed chwilą dotykała, a on tak po prostu położył ją na niej. To było ohydne.
— Czy ktoś mi powie co tu się, do cholery, stało?! — podniósł głos, a za jego plecami pojawiła się również MiKi, która właśnie poprawiała biustonosz. Osiemnastolatka jedynie parsknęła pod nosem, kręcąc delikatnie głową, a swoje usta mocno zacisnęła w prostą linię, próbując powstrzymać łzy, które tak usilnie próbowały wydostać się z jej zmęczonych oczu, które wiodły za sobą smutek.
— Spadła ze schodów — odezwał się Namjoon.
— Z samej góry?! — krzyknął przerażony, ciągnąc pasmo swoich włosów.
— No tak — przytaknął ten sam chłopak.
— Pomożesz mi wstać? — MiRi zapytała Hoseoka tak, aby nikt inny nie był w stanie tego usłyszeć.
— To nie jest dobry pomysł, żebyś teraz wstawała — odpowiedział równie cicho.
— Proszę cię, pomóż mi — powiedziała błagalnym tonem, patrząc prosto w jego oczy. Chłopakowi najwyraźniej zrobiło się jej żal, ponieważ złapał ją pod pachami i powoli pomógł jej wstać.
CZYTASZ
Compton | j.jk ZAWIESZONE
FanfictionRhee MiRi - młoda członkini bardzo znanego w Korei Południowej „gangu", który nie posiada żadnej nazwy, co czyni go wbrew pozorom jeszcze bardziej rozpoznawalnym i cięższym w schwytaniu. Do tej jakże niebezpiecznej szajki należy całkiem spora grupa...