— Co się dzieje, MiRi? — zapytał zmartwiony Jeongguk.
— To wszystko jego wina — wydukała, zanosząc się płaczem.
— O czym ty mówisz? — zmarszczył brwi.
— W domu dziecka był pożar. Woo leży w szpitalu w ciężkim stanie i czeka na operację.
— Co? — parsknął, niedowierzając. — To ten chłopiec, co u nas był, tak?
— Tak — przytaknęła, pociągając nosem.
Szybko zerwała się z łóżka, biorąc pierwsze lepsze jeansy oraz bluzę Jeongguka, po czym natychmiast udała się do łazienki, w której się ubrała. Związała na szybko włosy, umyła zęby i wróciła do sypialni. Jeongguk siedział już ubrany na łóżku, czekając na nią.
— Jaką operację będzie mieć? — zapytał, będąc wyraźnie przejętym zaistniałą sytuacją.
— Przeszczep skóry. Nic więcej nie wiem, dlatego chodź — rozkazała niemrawo, zbiegając po schodach, a od razu za nią podążał brunet.
Wsiedli do auta i szybko wyruszyli w drogę.
//
Po parunastu minutach znaleźli się w szpitalu. MiRi wcześniej zadzwoniła do ukochanej staruszki i dopytała o miejsce, w którym ta siedzi i czeka na informacje o małym Woo. Szybko z Jeonggukiem się tam udali.
— Dzień dobry — powiedziała, choć ten dzień wcale nie zapowiadał się dobrze. Przytuliła zapłakaną kobietę, sama roniąc łzę.
— Wzięli go na salę operacyjną — oznajmiła, siadając ponownie na krześle.
— Ktoś jeszcze został poparzony? — zapytała niepewnie.
— Nie, resztę dzieci zdążyliśmy ewakuować. Woo też, ale on nam się wyrwał, mówiąc, że została tam jego jedyna pamiątka po rodzicach — staruszka rozpłakała się jeszcze bardziej, a wraz z nią MiRi. Jeongguk stał z boku i jedynie im się przyglądał, zaciskając mocno pięści.
— Dużo spłonęło? — odezwał się po chwili, a siwowłosa dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że on też tam jest.
— Oh, Jeongguk — powiedziała z delikatnym uśmiechem, wycierając łzy chusteczką. — Usiądź — poklepała wolne miejsce po swojej lewej stronie, a on posłusznie wykonał jej polecenie. — Spłonęła tylko ta część, gdzie pokoje mieli chłopcy do dziesięciu lat — ponownie się rozpłakała, a MiRi mocno ją przytuliła. Brunet patrzył prosto w smutne, zapłakane oczy dziewczyny, zaciskając wargi.
— Skąd będą mu skórę przeszczepiać? — zapytała dziewczyna, a staruszka jedynie wzruszyła ramionami.
— Ma poważne poparzenia na szczęście tylko na lewym udzie i trochę na biodrze, także albo z drugiego uda albo z brzucha. Ja się nie znam — powiedziała po chwili.
— I blizny do końca życia — westchnęła MiRi, zawieszając swój wzrok na szpitalnej podłodze.
— Mam dość już tego czekania — tupnęła staruszka bezradnie. — Idę sobie kupić jakąś kawę, też chcecie?
— Nie — odpowiedzieli jednocześnie, na co ta jedynie kiwnęła głową i skierowała się do szpitalnego baru.
— Nienawidzę go kurwa — wyznała MiRi.
— Nie sądziłem, że faktycznie jest w stanie się do czegoś posunąć, a już na pewno nie, że do tego — przyznał Jeongguk.
— Mówiłam ci — wypomniała. — Tobie też może się coś stać, rozumiesz? Nie jesteś nieśmiertelny, Jeongguk.
CZYTASZ
Compton | j.jk ZAWIESZONE
FanfictionRhee MiRi - młoda członkini bardzo znanego w Korei Południowej „gangu", który nie posiada żadnej nazwy, co czyni go wbrew pozorom jeszcze bardziej rozpoznawalnym i cięższym w schwytaniu. Do tej jakże niebezpiecznej szajki należy całkiem spora grupa...