Późnym wieczorem MiRi i Jeongguk znaleźli się pod blokiem Hyunjina. Dziewczyna siedziała jak na szpilkach, co nie umknęło uwadze bruneta.
— I co? Gotowa? — zapytał, mimo że doskonale znał odpowiedź na zadane przez siebie pytanie.
— Nie do końca — westchnęła, patrząc się w dół.
— Nie masz się czego bać przecież — złapał jej dłoń, mówiąc bardzo spokojnym głosem. — Wreszcie twoje życie stanie się ciekawe — uśmiechnął się, gdy MiRi na niego w końcu spojrzała.
— Wiem i bardzo się z tego cieszę, ale trochę mi głupio, że muszę to zrobić... — wyznała bardzo cicho.
— Ale dlaczego?! — zapytał zirytowany.
— Bo wydaje mi się, że go zranię.
— Masz za miękką dupę, MiRi — pokręcił głową. — Pocierpi frajer chwilę i mu przejdzie, a ty w końcu zaznasz trochę życia, a nie ciągle tylko w tym mieszkaniu siedzisz.
— Masz rację — westchnęła.
— Wiem, że mam, dlatego idź na górę po rzeczy, zerwij z nim i wracaj do mnie — powiedział niskim głosem.
— Boję się, że się wścieknie. Od dłuższego czasu chodzi taki zły i wydaje mi się, że to przez pracę, a dzisiaj miał robić aż do wieczora i po prostu... — zatrzymała się. — Po prostu może posunąć się trochę za daleko, jeśli faktycznie zareagowałby nerwowo.
— W takim razie idę z tobą — powiedział stanowczo, wysiadając z auta, co dziewczyna również uczyniła.
— Ale poczekaj może lepiej na klatce — odezwała się po chwili, gdy już jechali na górę windą, aby zaoszczędzić na czasie.
— Wiem — objął ją w pasie, przytulając do siebie.
Po krótkiej chwili MiRi znalazła się przed drzwiami od mieszkania Hyunjina. Jeongguk celowo wysiadł piętro niżej, aby tamten niczego przypadkiem nie podejrzewał. Dopiero gdy usłyszał zamknięcie drzwi, wszedł po schodach na piętro wyżej i czekał na rozwój wydarzeń, będąc przygotowanym na każdą okoliczność.
MiRi, o dziwo, po cichu weszła do mieszkania, w którym było ciemno. Zapaliła światło w salonie, ale tam Hyunjina nie było. W kuchni również, a o łazience mowy nie było. Skierowała się więc do sypialni, gdzie chłopak korzystał właśnie z laptopa.
— Gdzie byłaś? — zapytał oschle, nawet nie darząc jej spojrzeniem.
— Na mieście, żeby zjeść jakiś obiad — powiedziała zgodnie z prawdą, pomijając resztę istotnych faktów.
— I dlatego wracasz o dwudziestej pierwszej? — zamknął urządzenie, wstając z łóżka, a MiRi patrzyła na niego nieco przestraszona.
— Później byłam jeszcze się przejść, przy okazji weszłam do sklepu, pospacerowałam trochę, a później autobusem chciałam wrócić do domu, ale mi uciekł, więc musiałam czekać na następny, a gdy już jech- — nie było dane jej skończyć, gdyż partner przerwał jej krzykiem.
— Kłamiesz!
— Nie — powiedziała stanowczo, próbując brzmieć jak najbardziej wiarygodnie.
— Pewnie szmaciłaś się z jakimś fagasem! — krzyknął pewien swojej racji, otrzymując od dziewczyny uderzenie w policzek.
— Jak mogłeś to w ogóle powiedzieć? — zapytała retorycznie po cichu, kręcąc głową, po czym wyjęła z szafy walizkę i byle jak zaczęła do niej wrzucać wszystkie swoje ubrania.
CZYTASZ
Compton | j.jk ZAWIESZONE
FanfictionRhee MiRi - młoda członkini bardzo znanego w Korei Południowej „gangu", który nie posiada żadnej nazwy, co czyni go wbrew pozorom jeszcze bardziej rozpoznawalnym i cięższym w schwytaniu. Do tej jakże niebezpiecznej szajki należy całkiem spora grupa...