— Wiesz co? — spojrzała prosto w jego oczy, mówiąc spokojnym głosem i zachowując kamienną twarz, powstrzymując się od uderzenia go. — Nienawidzę cię — wyznała przez zaciśnięte zęby. Już dawno nie czuła do niego aż tak wielkiego wstrętu, obrzydzenia.
— Słyszałem to juz tyle razy, że teraz mam w to wyjebane — parsknął.
MiRi nie wiedziała, co powinna teraz zrobić; zostać i dalej się wykłócać czy uderzyć go i po prostu wyjść. Zdecydowała, że postara się zachować resztki cierpliwości, które znalazła gdzieś w głębi siebie. Jej czarne oczy przepełnione gniewem patrzyły prosto w te jego.
— Mam cię, kurwa, dość. Jaki sens ma ten związek, co? — prychnęła, nie będąc mimo wszystko w stu procentach pewna swoich słów. Kochała go, oczywiście, ale każdy ma swoje granice, a jego zachowanie i podejście do niej przekroczyły je wszystkie. Była w stanie znieść naprawdę wiele. Rozumiała fakt, a właściwie łudziła się, że cała ta beznadziejna atmosfera jest związana z ostatnimi ogromnymi zmianami oraz zbliżającym się spotkaniem z jego siostrą. Ale nie, tak prawdopodobnie wcale nie było. Po prostu coś zaczęło się między nimi wypalać. To już nie był ten sam związek ani ten sam Jeongguk. Wszystko było inne.
— Skoro pytasz, to... — wzruszył ramionami. — Myślę, że żaden.
— Tak myślałam — parsknęła, puszczając mu twarde, jednoznaczne spojrzenie. Starała się być silna i nie pokazywać prawdziwych emocji, jakie tłumiła w sobie. Udawało jej się to skutecznie, ale przed samą sobą nie była w stanie udawać. Odwróciła się i pewnym krokiem wyszła z pokoju, trzaskając za sobą drzwiami. Zeszła na dół, zastając tam całą grupę przyjaciół, która zdawała się przysłuchiwać ich kłótni.
— Jak bardzo jest źle? — zapytała HyeRa. Wyraz twarzy MiRi natychmiast złagodniał. Przed nimi mogła pokazać, co tak naprawdę teraz czuła.
— Fatalnie — uśmiechnęła się smutno. W jej oczach zebrały się łzy, które od razu wytarła. — Słyszeliście wszystko?
— Tak — przytaknął Seokjin.
— Chodźmy może na dwór — zaproponował Hoseok, podskakując ze strachu, gdy usłyszał głośne trzaśnięcie drzwiami. Po schodkach zbiegł Jeongguk, wkładając do tylnej kieszeni telefon. Spojrzał się w stronę swojej dziewczyny lub może i byłej dziewczyny. Sytuacja nie była jasna, ale żadne z nich nie miało zamiaru teraz jej wyjaśniać. Jego wzrok był jednocześnie zdenerwowany, ale i smutny. Ubrał na szybko buty, nawet ich nie wiążąc. Wyszedł z domu, tym razem zamykając drzwi normalnie.
— Czyli... — zaczął Yoongi niepewnie. — Jesteście razem czy nie?
— Nie wiem — MiRi odpowiedziała ledwo słyszalnie, bawiąc się swoimi dłońmi.
— Chodź tutaj — rozkazał Jimin łagodnie. MiRi powoli podeszła bliżej, a Jimin przyciągnął ją do siebie tak, że siedziała teraz na jego kolanach. — Jeongguk jest śmieciem. Być może nie powinienem tak mówić, bo to nasz przyjaciel, ale ty też jesteś naszą przyjaciółką. To on zachował się bardzo niedojrzale i nieodpowiedzialnie.
— Może przerwa dobrze wam zrobi, co? — odezwał się Namjoon. — Ostatnim razem, gdy się wyprowadziłaś, a później wróciłaś, to było między wami świetnie.
— Szkoda, że już nie jest — westchnęła, krzywiąc się na ból głowy, który pojawił się z powodu ogromnej chęci do stłumienia płaczu.
— Nie znaczy, że nie będzie — oznajmił Taehyung. — Mieszkacie w jednym domu, w zupełnie obcym dla was kraju. Będziecie musieli się znieść.
CZYTASZ
Compton | j.jk ZAWIESZONE
FanfictionRhee MiRi - młoda członkini bardzo znanego w Korei Południowej „gangu", który nie posiada żadnej nazwy, co czyni go wbrew pozorom jeszcze bardziej rozpoznawalnym i cięższym w schwytaniu. Do tej jakże niebezpiecznej szajki należy całkiem spora grupa...