— Więc co się dzieje, co? — dziewczyna zapytała troskliwie. Jeongguk raczej nie należał do osób, które się czymś martwią, a już na pewno nie do tych, które to zmartwienie po sobie pokazują.
— Ja chyba nie chcę o tym rozmawiać — odpowiedział przyciszonym głosem. Wyraźnie go coś gryzło, a ona musiała się dowiedzieć co to takiego było.
— Jeongguk, postaram się tobie pomóc najlepiej, jak tylko będę umiała. Możesz mi zaufać — starała się, aby ton jej głosu brzmiał jak najdelikatniej.
— Ale to jest bardziej skomplikowane, niż mogłoby ci się w ogóle wydawać — odparł z małą irytacją na twarzy, jak i w głosie. Może nie powinna nalegać?
— To mi to wytłumacz. Dobrze wiesz, że nie będę cię oceniać — chciała podejść do sprawy bardzo delikatnie i profesjonalnie. Był jej przyjacielem od wielu lat, wiedziała doskonale jaki jest albo... jaki był.
— To nie jest łatwa rozmowa dla mnie, a już na pewno nie dla ciebie. Nie jestem jeszcze gotowy, żeby powiedzieć ci o tym wszystkim — powiedział bezsilnie, po czym poszedł do łazienki, a MiRi została w kuchni sama ze swoimi myślami.
Co to może być, że aż tak się waha i obawia? Jeongguk od zawsze był człowiekiem szczerym i nie obchodziło go, czy kogoś zabolała jego opinia, czy nie. Osiemnastolatka zaczęła się bać, że chłopak wplątał się w jakieś poważne, niebezpieczne kłopoty.
Usiadła na kanapie i patrzyła się cały czas w jeden i ten sam punkt - mały dywanik w małym salonie. Cały czas myślała o tym, co mogło gryźć chłopaka. Czuła, że to coś złego. Bardzo złego.
— Długo jeszcze będziesz? — krzyknęła, gdy minęło dobre pół godziny, a jej przyjaciel wciąż siedział zamknięty w toalecie.
— Nie wiem — odkrzyknął. Coś ewidentnie było nie tak. MiRi wstała i podeszła do drzwi od pomieszczenia, w którym aktualnie znajdował się brunet.
— Jeongguk, co się dzieje? Martwię się o ciebie — wyznała, a głowa nieprzyjemnie ją rozbolała, ale takie już były u niej skutki silnego, długotrwałego stresu.
Chłopak odkluczył drzwi i powoli je otworzył. Wyszedł z łazienki półnagi. Miał na sobie jedynie ręcznik, który trzymał się na jego biodrach. MiRi po raz pierwszy, od naprawdę dawna, miała okazję zobaczyć przyjaciela w właśnie takiej odsłonie. Jego ciało bardzo się zmieniło. Stało się bardziej męskie, umięśnione. Czas, w którym był już poza domem dziecka, dobrze mu służył.
— Nie patrz tak na mnie, to niezręczne — zaśmiał się, a dziewczyna spaliła buraka. Nie zdawała sobie w tamtym momencie sprawy, że tak po prostu otwarcie podziwiała jego rewelacyjne ciało.
— Przepraszam — powiedziała po chwili zażenowana.
— Możesz iść się już umyć — oznajmił, odsuwając się z wejścia. Dziewczyna jedynie kiwnęła głową i zamknęła się na klucz w całkiem przestronnej łazience.
Wykonała typowe czynności, które wykonywała zawsze podczas wieczornej rutyny. Gdy chciała już złapać za piżamę, to uświadomiła sobie, że ma ją przecież w szafie, która jest w sypialni, a to oznaczało, że będzie musiała paradować w samym ręczniku przed Jeonggukiem. Gdy byli dziećmi, to nawet kąpali się w jednym basenie, kiedy to MiRi była jeszcze małą dziewczynką i pluskała się w samych majtkach, a czasami spali nawet w jednym łóżku, ale od tego czasu wiele się pozmieniało. Ich budowa biologiczna ciała uległa ogromnej zmianie, charakter również. To było w zasadzie nie tak dawno, ale jednak dawno.
Wzięła głęboki wdech i owinęła się bardzo dokładnie ręcznikiem, aby niczego nie było widać. Na jej nieszczęście był bardzo krótki, ale na jej szczęście nie aż tak, aby miał cokolwiek odsłaniać. Chciała już wyjść i mieć to za sobą, ale przypomniała sobie, że przecież umyła włosy i krople wody będą z nich skapywać na podłogę. Wzięła na szybko pierwszy lepszy ręcznik i pougniatała nim włosy, aby woda z nich przesiąknęła w kawałek tkaniny. Ponownie wzięła głęboki wdech i szybkim ruchem odkluczyła drzwi, które powoli otworzyła. Poszła po cichu do sypialni, będąc pewną, że Jeongguk jest w salonie. I tu się myliła. Chłopak leżał w łóżku. W sypialni.
CZYTASZ
Compton | j.jk ZAWIESZONE
FanfictionRhee MiRi - młoda członkini bardzo znanego w Korei Południowej „gangu", który nie posiada żadnej nazwy, co czyni go wbrew pozorom jeszcze bardziej rozpoznawalnym i cięższym w schwytaniu. Do tej jakże niebezpiecznej szajki należy całkiem spora grupa...