Dzień wcześniej wrócili do domu późnym wieczorem. MiRi z chęcią zostałaby na mieście jeszcze dłużej, ale Jeongguk wyglądał na bardzo zmęczonego i niespokojnego, dlatego nie chciała go niepotrzebnie męczyć. W końcu w domu nie jest aż tak źle i nudno, czyż nie?
Tego ranka obudziła się wcześniej niż Jeongguk, co było naprawdę dziwne. Poszedł spać dużo wcześniej, a obudzi się zapewne dużo później. MiRi po cichu zwlekła się z łóżka i wymknęła z pokoju, ostrożnie zamykając za sobą drzwi. Gdy już znajdowała się w kuchni, postanowiła, że przyrządzi dla nich śniadanie, bo wypadałoby coś zjeść. Kucharką to ona na pewno nie była; daleko jej było nawet do tytułu kucharz-amator, dlatego nie mogła się szczególnie przed przyjacielem popisać. Postanowiła, że zrobi to, co umie i wcale nie było tu mowy o zwykłych kanapkach. Zrobi amerykańskie naleśniki, które kiedyś nauczyła ją smażyć pewna Afroamerykanka, która przez pewien czas była wolontariuszką w domu dziecka. MiRi bardzo ją lubiła i świetnie się ze sobą dogadywały, mimo że różnica wieku między nimi to aż osiem lat.
Osiemnastolatka starała się jak najciszej przyrządzić ciasto na pancake'i i z początku jej to wychodziło, dopóki nie przyszedł czas na użycie miksera. Zrobiła to szybko i sprawnie, aby jak najkrócej hałasować. Następnie rozgrzała patelnię i powoli zaczęła smażyć, nie za duże, naleśniczki. Gdy ciasto się skończyło, a jedzenia było już wystarczająco, to zabrała się za dekorowanie. Oglądała kiedyś różne filmy o cukiernictwie, dlatego całe śniadanie wyglądało bardzo apetycznie, mimo że z cukiernictwem za wiele wspólnego nie miało.
Z początku miała dylemat czy powinna iść obudzić Jeongguka, czy może jednak nie i po prostu zje, gdy się sam obudzi, ale szybko zrezygnowała z tego pomysłu. Odgrzewane byłyby niedobre, a nie chciała śniadania jeść sama, więc nie mogła dosmażyć mu później. Była godzina jedenasta, więc nie powinien się obrazić.
Weszła po cichu do sypialni i podeszła do chłopaka, który aktualnie spał na brzuchu. Uśmiechnęła się na widok łagodnie, bezbronnie wyglądającego przyjaciela, ponieważ zaraz zapewne Jeongguk się zdenerwuje, że przerwała mu tak ważną czynność, jaką jest sen i nie będzie taki, na jakiego teraz wygląda.
Podeszła nieco bliżej i powoli go odkryła, a jej oczom ukazały się cudownie umięśnione plecy i ten świetny tyłek, ponieważ miał na sobie jedynie bokserki. Widziała go w takiej odsłonie tylko wtedy, gdy przychodził umyty do łóżka, a wtedy było już ciemno i nie była w stanie dostrzec jego rewelacyjnej sylwetki, w której mogłaby się zakochać. Następnie położyła swoją, o dziwo ciepłą, dłoń na jego lewym ramieniu.
— Jeongguk — powiedziała po cichu, obserwując, czy chłopak się budzi. — Jeongguk, zrobiłam śniadanie, chodź — dodała głośniej, gdy nie zauważała żadnych oczekiwanych skutków. Tylko wspomniała o jedzeniu, a chłopak zaczął się przebudzać. Cicho stęknął i powoli odwrócił się na plecy, przeciągając się. MiRi nie wiedziała na co powinna patrzeć, ponieważ jego ciało bardzo się napięło i mogła dostrzec każdy jego mięsień, ale zauważyła też coś innego, gdy jej wzrok powędrował odruchowo nieco niżej. Miał poranny wzwód, a ona nie wiedziała, jak powinna zareagować. Powiedzieć coś, zignorować czy po prostu sobie stamtąd pójść i udać, że totalnie nic nie widziała.
— Co zrobiłaś na to śniadanie? — zapytał po chwili zachrypniętym głosem.
— Te naleśniki, co kiedyś Rose w bidulu zrobiła.
— Mam nadzieję, że nic nie zepsułaś, nie spaliłaś i nie zbiłaś — zaśmiał się, a Mi po prostu stamtąd wyszła. Śniadanie jej stygło, to znaczy im, stygło, a on żartował z jej umiejętności kulinarnych, a w zasadzie ich braku.
Usiadła na wysokim krześle przy półwyspie kuchennym i zaczęła pałaszować, ponieważ umierała już z głodu. Po chwili w kuchni zjawił się również Jeongguk, jednak już nie w samych bokserkach. Miał na sobie dresy, szare dresy, pod których materiałem erekcja była jeszcze bardziej widoczna. To było strasznie niezręczne.
Usiedli naprzeciwko siebie i jedli śniadanie w całkowitej ciszy. MiRi należała do tego typu osób, które brały duże kawałki i nie delektowały się jedzeniem, tylko po prostu je jadły, dlatego skończyła jako pierwsza. Fakt faktem, że Jeongguk miał więcej i zaczął jeść później, ale to nie miało dla niej żadnego znaczenia.
Po chwili jeść skończył również i on. Osiemnastolatka czekała aż włoży naczynia do zlewu, ponieważ nie chciało jej się włączać zmywarki, aby umyć tylko dwa talerze i dwa widelce. Ale on nie mógł zrobić czegoś po jej myśli i włożył swoje naczynia do zmywarki. Dziewczyna jedynie głośno westchnęła, wywracając oczami.
— Chodź się przytul — powiedział, wyciągając ręce w stronę przyjaciółki. Jej wzrok automatycznie powędrował w dół. To wcale nie było mniejsze, a sytuacja stała się dla niej bardzo niekomfortowa. Tyle że co miała zrobić? Powiedzieć „Nie, bo ci stoi"? To byłoby strasznie dziecinne - to po pierwsze, a po drugie - musiałoby być to niezręczne i zawstydzające również dla niego, więc się zgodziła. Objęła go w talii, a on podwinął swoją bluzkę, którą ona miała na sobie, i położył swoje duże dłonie na jej jędrnych pośladkach. Czuła dosłownie wszystko. Czuła jaki jest twardy i jak pulsuje, a on jeszcze trzymał swoje ręce na jej pupie.
— Dobra, koniec czułości — powiedziała po chwili, wyswobadzając się z uścisku chłopaka.
— I to niby ja jestem mniej czuły — parsknął.
— Bo jesteś — wzruszyła ramionami. — Nie mogłeś włożyć tych naczyń do zlewu? Widziałeś przecież, że ja swoje tam wkładam, to po co ty robisz na odwrót?
— Wyluzuj, Mała — zaśmiał się, opierając dłoń o blat. — Jesteś przed okresem czy co?
— Może — odpowiedziała krótko.
— Musisz tylko liczyć się z tym, że ja po żadne podpaski czy tampony ci latać na pewno nie będę.
— Jak będzie mnie bolał brzuszek, będę miała ciągłe wahania nastrojów i będę jeść bez umiaru, to wierz mi, że pierwszy polecisz po te podpaski, byleby nie musieć wysłuchiwać mojego płaczu, stękania, jęczenia, marudzenia i dziwnego śmiechu.
— Jęczenia to akurat bym mógł słuchać — zaśmiał się, a MiRi w żaden sposób nie ruszyła jego wypowiedź. Zawsze żartował w taki sposób.
— To włącz sobie laptopa, pobierz film i słuchaj. Tylko ubierz słuchawki.
— Po co mi film, skoro mogę iść po prostu do klubu? Tam łatwych szmat jest na pęczki.
— I co? Przyprowadziłbyś ją tutaj? — zmarszczyła brwi.
— Przeleciałbym ją w kiblu, tutaj, w tym domu na obrzeżach czy gdziekolwiek indziej — wzruszył ramionami.
— A gdybym to ja przyprowadziła tutaj jakiegoś chłopaka? — zapytała z ciekawości.
— No pogadać tam byście mogli, co nie?
— Ale nie w celu rozmowy, idioto — westchnęła, a Jeongguk uznał, że najlepiej będzie, jak zignoruje jej pytanie z serii „A co by było gdyby...".
MiRi skończyła myć naczynia po śniadaniu, a Jeongguk dalej stał w tym samym miejscu, co przedtem. Z tym samym problemem.
— Zrób coś z tym, okej? — powiedziała, wskazując wzrokiem na jego krocze. Chłopak nie zdążył nawet zareagować, ponieważ osiemnastolatka szybko zamknęła się w łazience.
CZYTASZ
Compton | j.jk ZAWIESZONE
FanfictionRhee MiRi - młoda członkini bardzo znanego w Korei Południowej „gangu", który nie posiada żadnej nazwy, co czyni go wbrew pozorom jeszcze bardziej rozpoznawalnym i cięższym w schwytaniu. Do tej jakże niebezpiecznej szajki należy całkiem spora grupa...