6. Relacja z łazienki twojej przyjaciółeczki wyleci sobie w internet.

252 16 40
                                    

Na początku, krótka informacja: nikt nie zgadł, a więc dedykacji brak...

Siedzę w napięciu na łóżku Martinusa. Właściwie, to on też nie wygląda na zrelaksowanego.
- To dlaczego nie odzywałeś się przez caały tydzień?
- Nie byłem w stanie.
- Bo byłeś na siłowni?
Słyszę, jak przełyka ślinę.
- Nie..
- Więc? Martinus, im szybciej mi powiesz, co się stało, tym lepiej.
- Okej... Po tamtej imprezie podeszła do mnie dziewczyna - Jennifer - zamieram. Przecież to dziewczyna, z którą wtedy był Mathew. Jednak, nie przerywam mu i słucham dalej. - Chciała się lepiej poznać i zgodziłem się, bo, muszę przyznać, że była bardzo ładna, do tego jeszcze jej krótka "sukienka"... - widząc moją minę, dodał - Oczywiście, nikt nie dorówna tobie, Mad.
Dobra, z tą miną jestem zdolna wybaczyć mu nawet morderstwo.
- Przejdź do rzeczy. - przerywam to, bo długo bez rumieńców na twarzy bym chyba nie wytrzymała.
- No więc następnego dnia poszliśmy się przejść. Było nawet ok, dopóki nie zaczęła mówić o tobie. Nie mogłem nie zareagować na to, że ktoś cię obraża. Powiedziałem jej co należy, ale ona tak się wkurzyła, że mogłaby mi wydrapać oczy w każdej chwili. Potem dodała, że ma dla mnie propozycję.
- Uhu, robi się ciekawie. Jaką?
- "Albo spędzisz ze mną kilka przyjemnych dni, albo relacja z łazienki twojej przyjaciółeczki wyleci sobie w internet"
- Chyba się nie zgodziłeś?
Chłopak spuścił wzrok.
- Zrobiłem to.
- Dlaczego nikomu nie powiedziałeś? Przecież to szantaż. Moglibyśmy zgłosić to np. na policję...
- Bałem się, że zanim wszystko im wytłumaczę, może już to zrobić. A wtedy byłoby źle.
- Wręcz okropnie zawstydzająco.
- Tak... A więc wieczorem poszliśmy do klubu. Chyba nie muszę tłumaczyć, czego chciała... No i potem wypiłem kilka drinków...
- Oszczędź mi szczegółów.
- Jasne...

Zapadła niezręczna cisza. No i co mam na to powiedzieć? Przespał się (i to kilka razy!) z jakąś laską tylko po to, żeby uniknąć ośmieszenia mnie. Nawet nie chce sobie wyobrażać, co by się stało, gdyby rzeczywiście odmówił.
- Nie mam pojęcia, skąd o tym wiedziała. Jeszcze raz przepraszam. To wszystko przeze mnie. Gdybym wtedy nie wpadł na ciebie, nic by się nie stało.
- Daj spokój, to był przypadek z tym sokiem. A to, że jakaś dziwka nie mogła znieść tego, że się całowaliśmy na imprezie, to już całkowicie niczyja wina.
Martinus uśmiechnął się. Właśnie po jego minie i po tym, jak patrzy na moje usta, wnioskuję, że przypomniał sobie ten moment.

- Skoro wyjaśniłeś już, to chyba pójdę.
Nic nie odpowiada. Ciągle jednak mnie obserwuje. Wstaję z łóżka i biorę plecak. Zerkam na godzinę. 18:47.

Nagle on też wstaje. Podchodzi do mnie i patrzy mi w oczy.
- Do jutra. - mówię.
Chcę się już odwrócić i iść do domu, zwłaszcza, że czeka mnie masa pracy domowej.

Chłopak jednak chyba wcale się tym nie przejmuje. Zaledwie 5 sekund później się całujemy.

Nie byłoby jednak w moim stylu, gdybym czegoś nie odwaliła. Potknęłam się o krawędź łóżka i przywaliłam nogą. Ależ romantycznie.
Teraz, to mam ochotę stąd wybiec ze wstydu.
Za to Martinus nie przerywa pocałunku i kładzie mnie na łóżku. Mój plecak ląduje na ziemi. Chłopak kładzie się obok mnie i gładzi krawędź mojej bluzy.
- Muszę już iść Tinus.
- No weeź... - marudzi, nadal bawiąc się się moim ubraniem. - zostań jeszcze, będzie mi bardzo miło...
Doskonale wiem, co ma na myśli.
- To za wcześnie. Nie możemy dzi....
I znowu jego usta dotknęły moich. Tym razem jednak robi to bardziej namiętnie niż zazwyczaj. Chyba zaraz odpłynę.
- Może teraz chcesz zostać? - pyta zadowolony z siebie.
- Bardzo gorąca oferta, aczkolwiek.. nie skorzystam. - wstaję po raz drugi i chwytam za klamkę. - Do zobaczenia.

Ostatnie, co widzę przed zamknięciem drzwi od jego pokoju to zawiedziona mina Tinusa.

***

- Kiedy powtórka, skarbie? - już na progu szkolnego korytarza wita mnie Martinus. Nigdzie nie widzę jednak moich przyjaciółek.
- Gdzie Ashley i Beth? - postanowiłam zignorować jego pytanie.
- Mam rozumieć, że wolisz spędzać czas z nimi? Mogę iść - już odwraca się i zmierza do klasy.
- Czekaj no, po prostu zastanawiam się, bo zawsze gdzieś tu były..
- Ashley jest z Emilie w bibliotece, a Beth jest z Marcusem. Także widzisz, zostawili nas samych...
- Chyba nie licząc ludzi na korytarzu.
- Masz rację, przy tobie nikt więcej się nie liczy.
Standardowo, czerwone policzki.

DRYŃŃŃŃ
Zauważyliście, że dzwonek zawsze mi pomaga?

***

Wychodzę właśnie z lekcji matematyki dziękując Bogu, że to już przerwa. Niestety, długo nie cieszę się "spokojem", bo podchodzi do mnie Mathew.
- Hej Mad
- Cześć! - odpowiadam, głupio ciesząc się, że już drugi raz ze mną gada.
- Masz może jakieś plany na sobotę?
- Raczej nie
- Razem z całą drużyną organizujemy mega imprezę u mnie. Wiesz, basen, drinki, fajna muzyka... Może chciałabyś przyjść?
O. Mój. Boże. Mathew Shackeford, gwiazda szkolnej drużyny piłkarskiej i chłopak, w którym praktycznie każda dziewczyna się kocha, zaprosił mnie na swoją imprezę. Mnie! Do swojego domu. Wow, ostatnio szczęście sprzyja mi bardziej niż zwykle.
- Jasne, z chęcią! - mało brakuje, żebym nie wybuchła radością.
- Świetnie! Możesz też kogoś zabrać. To do zobaczenia! Będzie extra!
- Z pewnością. - uśmiecham się i idę na kolejne lekcje, na których na pewno się nie skupię.

No to kto się spodziewał "wyznania" Martinusa?
I jak myślicie, czy sobotnia impreza coś zmieni?

Mi tymczasem kończą się ferie i jutro do szkoły... A co za tym idzie? Rzadsze pojawianie się rozdziałów...

Do napisania!

Only One Time | Marcus&Martinus [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz