17. Musiałam to utrwalić.

223 10 71
                                    

MARATON 1/5

Martinus

Kiedy dziewczyna otwiera drzwi do pokoju od razu rzuca mi się w oczy duże wiszące siedzisko, w którym leży poduszka, kocyk i książka. Obok niego znajduje się łóżko z mnóstwem poduszek, zaścielone szarym nakryciem. Po jego lewej stronie stoi szafka nocna z lampką. Na przeciw łóżka zauważam sztalugę, biurko i tablicę korkową. Pokój jest przestronny i przytulny.

- Chyba już wiem, dlaczego lubisz siedzieć w domu. - mówię i dosiadam się do Maddie, która siedzi na łóżku.
- To taki mój azyl. Co chcesz robić? - zgadując moją odpowiedź, dodaje - Tylko bez szaleństw! Pamiętasz?
Oboje się śmiejemy.
- Jasne.

Moją uwagę przykuwa tablica nad biurkiem. Jest na niej kilka zdjęć, więc podchodzę bliżej, a Maddie idzie w moje ślady. Dostrzegam Beth i Ashley i dwa zdjęcia z rodziną, na jednym z nich jest bardzo mała i przebrana w niebieską sukienkę, a na drugim troszkę starsza pod, jeśli dobrze pamiętam nazwę, Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie.
- Masz rodzinę w Polsce?
- Tak, urodziłam się tam. Rozpoznałeś Warszawę?
- Mieliśmy kiedyś koncert w stolicy. A na tym pierwszym? Czemu jesteś przebrana za księżniczkę? Jakiś bal?
- Tsaa, to moje urodziny, kiedyś uwielbiałam kopciuszka. - wspomina z uśmiechem.
Nagle moją uwagę przykuwa zdjęcie Mathew.
- Co ten debil tu robi? - pytam.
- Eee... - widać, że jest zakłopotana.
Dziewczyna zrywa zdjęcie i wrzuca do kosza.
- Już nic. - odpowiada. - Zapomniałam o tym, że tu jest.
- Okej... I nic więcej mi nie powiesz?
- No dobra, ale nie śmiej się ze mnie. Jeszcze do niedawna byłam w nim zauroczona.. I to trochę mocno zauroczona.
Spuściła wzrok.
- Dobrze, że gust ci się zmienił i teraz wolisz mnie.
Objąłem jej ramię i pocałowałem w czubek główki. Po chwili mogłem zobaczyć jej rumieńce. Zawsze działa.
- Uwielbiasz mnie zawstydzać, prawda? - zapytała, wyswobodziła się z uścisku i usiadła z powrotem na łóżku.
Po chwili się do niej dosiadłem.
- Wyglądasz wtedy wyjątkowo uroczo.
Maddie chyba chciała coś powiedzieć, ale jej przeszkodziłem łącząc nasze usta w pocałunku. Zatopiłem moje dłonie w jej puszystych włosach, ona położyła swoje ręce na moich ramionach. Zaraz potem już nie siedzieliśmy tylko leżeliśmy.

Nagle usłyszeliśmy pukanie.
- Wchodzę!
Mama Mad weszła do pokoju. Nie wiem, jak opisać jej wyraz twarzy, ale wyglądało to trochę tak, jakby właśnie to chciałaby zobaczyć za drzwiami swojej córki.
- Oj, przepraszam, ale kolacja jest gotowa.
- A ty przypadkiem nie miałaś nas ZAWOŁAĆ? - Maddie była wyraźnie zawstydzona.
- No już nie przesadzaj! Nic się przecież nie stało. - odpowiedziała kobieta i z uśmiechem wyszła.
Podążyliśmy więc bez słowa za nią.

Maddie

Kiedy zeszliśmy na dół rodzice Martinusa siedzieli już przy stole.
Przywitaliśmy się i usiedliśmy do nich.
- Wreszcie możemy ciebie poznać! Martinus opowiadał nam o tobie same dobre rzeczy. - odezwała się jego mama - Anne.
Nareszcie to Tinus ma rumieńce, a nie ja.
- Naprawdę?
- Tak, cieszymy się, że się lubicie, prawda Erik?
- Oczywiście. Już podziękowaliśmy za pomoc z policją Angie, ale może dowiemy się od was czegoś więcej? - powiedział jej mąż.
- Zacznę od tego, że Mathew to podły gość. Skrzywdził Maddie już kilka razy i tym razem również. W ważnym dla niej dniu. - opowiadał Tinus.
- Nie aż tak ważnym, bo to tylko byle konkurs, ale mniejsza z tym. - przerwałam mu.
- Tak, więc po tym, jak wróciłem do szkoły po prostu... puściły mi emocje. I zanim coś powiecie, to tak, wiem, że to nie najlepszy sposób załatwiania spraw, ale dla takich dupków jak on...
- Martinus! - Anne upomniała go.
- No dobrze, dla takich okropnych osób jak on nie da się inaczej przetłumaczyć.
Widziałam, jak jego mięśnie się napinają na wspomnienie o tym wydarzeniu.
- Dobrze, po prostu następnym razem odpuść, bo nie ma sensu tracić na niego czasu.
- Jasne...

- Już jestem!
Mój tata wrócił.
- Oh, dobry wieczór. - powiedział, kiedy wszedł do kuchni.
Mama przedstawiła rodziców Tinusa i wszyscy, już w komplecie, zjedliśmy pyszne naleśniki z jagodami i dżemem.

Po skończeniu posiłku mama dała Anne przepis i Gunnarsenowie musieli już iść.
Podczas gdy rodzice jeszcze rozmawiali w drzwiach, ja i Martinus staliśmy obok.
Postanowiłam chociaż trochę odwdzięczyć się Tinusowi za wstawienie się za mnie.
- Dzięki za wszystko. - powiedziałam, ale to było za mało, by wyrazić, jak bardzo doceniam go za to, że mnie w jakiś sposób chroni.
- Nie ma za co, to był odruch. Nie chcę, żeby ktokolwiek cokolwiek złego tobie zrobił.
Kiedy wydawało mi się, że żaden z dorosłych nie patrzy, ustałam trochę na palcach stóp i pocałowałam go w policzek.
W tym samym momencie z mojej lewej strony błysnął flesz.
Co do cholery?
Kiedy się odwróciłam, zobaczyłam moją mamę z telefonem w ręku.
- Mamo! Co ty robisz?
- Musiałam to utrwalić. Dla przyszłych pokoleń.
Wszyscy oprócz mnie wybuchnęli śmiechem. Ja nie widziałam tu nic śmiesznego.

Chciałabym tylko wiedzieć, gdzie powiedziałam, że jesteśmy razem.

Witam po długiej przerwie!
Żeby Wam umilić wolny czas daje wam pierwszy rozdział maratonu. Zdecydowaliście (A właściwie tylko dwie osoby), żeby codziennie wstawiać jeden, więc tak też zrobimy!
Jak podobał się rozdział?
Co sądzicie o rodzicach Maddie?
Zostawiam Was z tymi pytaniami i
Do napisania!
(Czyli już jutro)

Only One Time | Marcus&Martinus [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz