32. Na szczęście już za trzy dni się to skończy.

153 12 38
                                    

Sprawdzamy obecność! Zostaw coś po sobie i miłego czytania!

PIĄTEK

Maddie

- A więc? Co się dzieje, Maddie? - zapytał Mathew, kiedy wyszliśmy z budynku.
- Wiesz jaka jest Jennifer. Od zawsze mnie nienawidziła, a jeszcze bardziej, gdy Martinus zaczął chodzić do naszego liceum.
- To wiem.
- Chyba chcę się zemścić za coś, co zrobił jej mój chłopak. Nie wiem co, ale udało jej się nawet zmówić z moim byłym... On też nie jest najlepszy... Ale to już inna historia.
- Czyli to, co jest w necie, to kłamstwa?
- Na pewno, jeśli mówisz o moim zdjęciu. Reszty nie jestem pewna.
- Jak to?
- Długo nie rozmawiałam z Martinusem.
- Mimo to, nie należy wierzyć Esce.
- Ale zawsze jest jakieś ziarnko prawdy.
- Zadzwoń do niego. Musicie to sobie wytłumaczyć.
- Wiem.
- To dlaczego tego nie zrobisz?
- Może się boję, że to jednak będzie prawda?
- Nie dowiesz się, jeśli nie spróbujesz.
- Dlaczego w ogóle mi pomagasz? I jesteś miły.
- Ludzie się zmieniają. Przez kogoś lub dla kogoś.
Znowu się uśmiechnęłam, a on mnie przytulił. Dziwne, bo poczułam się bezpiecznie.
- Mathew, ja...
- Rozumiem, nie musisz mnie lubić, po tym co ci zrobiłem.
- Nie, nie o to chodzi. Chciałam dzisiaj jeszcze zajść do Beth.
-Nie ma sprawy, odprowadzić cię?
- Nie trzeba, ale dzięki.

***

Zadzwoniłam do drzwi. Otworzyła mi mama Beth.
- Maddie, miło cię widzieć.
- Dzień dobry, przyszłam zobaczyć, jak się czuję Beth.
- Proszę. Jest w swoim pokoju.
Wpuściła mnie do środka, zdjęłam kurtkę i buty, po czym poszłam na górę, gdzie miała być moja przyjaciółka.
Zapukałam, ale nikt nie odpowiadał, więc weszłam. Na łóżku zobaczyłam ją śpiącą. Kiedy weszłam, odwróciła się i otworzyła oczy. Były podkrążone, trochę czerwone. Włosy były w nieładzie, ale to normalne, bo spała.
- Cześć. - powiedziałam.
- Hej. Sory, przysnęło mi się.
- Jak się czujesz?
- Lepiej.
- Przeziębienie?
- Chyba tak, trochę wymiotowałam, ale już się kuruję.
- Okej. Skserowałam ci to, co dziś robiliśmy na lekcjach. - powiedziałam, po czym wyjęłam kilka kartek i położyłam na jej biurku.
- Dzięki. Nie jest ci gorąco w tej bluzie? W domu jest ciepło.
Miała rację.
- Nie, nie jest. - jej wzrok był podejrzliwy, ale w końcu odpuściła. - A jak z Marcusem?
- Nie będę z nim gadać, dopóki mnie nie przeprosi.
- Serio? Jak z dziećmi.
- Masz rację. Jest bardzo niedojrzały.
- O co się w ogóle pokłóciliście?
- No... nieważne. - spuściła wzrok.
- Beth.
- Powiedział, że chciałby z tobą być.
- Co? Chyba coś źle zrozumiałaś. Na pewno nie powiedział tego wprost.
- No nie, ale zasugerował to.
- Obiecaj mi, że do niego zadzwonisz.
- Taak, dobra, na pewno to zrobię.
Podniosła się z łóżka i nagle zakryła sobie usta dłonią.
- Wybacz na chwilę. - powiedziała i szybko poszła do łazienki.
Słyszałam, że wymiotuje. Po chwili wyszła jedną ręką trzymając się za głowę.
- Nic ci nie potrzeba?
- Maddie, poradzę sobie. Jeśli chcesz, możesz iść.
- Na pewno?
Pokiwała głową na tak, więc pożegnałam się i wróciłam do domu.

Martinus

Kiedy było już po kolejnym koncercie, wróciliśmy do hotelu, żeby się spakować i przygotować się do następnego wyjazdu. Miałem chwilę wolnego, więc pomyślałem, żeby spróbować porozmawiać z Maddie. Nie nawidziłem tego, że przez ponad tydzień usłyszałem jej głos zaledwie pare razy. Na szczęście już za trzy dni się to skończy. W poniedziałek czeka nas Holandia - ostatni punkt i dom.
Nie zwlekając długo, wybrałem numer do mojej dziewczyny. Odebrała.
- Hej.
Nie dostałem żadnej odpowiedzi.
- Maddie, wszystko w porządku?
- Tak, oczywiście. - słyszałem w jej głosie ironię.
- Przepraszam.
- Po co dzwonisz?
- Twoje zdjęcia... Pomiędzy tobą a Jack'iem coś jest?
- Jak możesz tak myśleć? Po tym, co ci powiedziałam? Nie dość, że robisz sesję z Jenn, nie odzywasz się prawie wcale, to jeszcze zarzucasz mi to. Z Jack'iem skończyłam już dawno.
- Wiem, przepraszam. Ale chciałem ci powiedzieć...
- Muszę kończyć.
- Pozwól mi dokończyć.
- Mathew do mnie przyszedł.
- Świetnie, skoro tak, róbcie co chcecie.

Maddie

Rozłączyłam się. Skłamałam. Nawet to już go nie obchodzi. Ja go nie obchodzę. Sięgnęłam po żyletkę już któryś raz tego dnia. Do tej pory robiłam to tak, aby nie było widać. Teraz miałam to gdzieś. Niech zobaczą, nie mam już nic do stracenia.

Beth

Po wyjściu Maddie zeszłam na dół, do kuchni, po leki, bo te, które miałam w pokoju się skończyły. Schody wydawały się jakieś bardziej niebezpieczne, bo kręciło mi się w głowie i trochę mi się zeszło, zanim trafiłam do pomieszczenia. Nigdy wcześniej tak nie miałam i trochę się bałam.
Pudełko w szafce było puste, więc napisałam mamie, (miała pilną sprawę w pracy, więc musiała jechać), że idę do apteki.

Nie była daleko, ale droga i tak zajęła mi dłużej niż zwykle. Swój dyżur pełniła młoda dziewczyna, może trochę starsza ode mnie. Kompletnie nie wyglądała na aptekarkę: czarna skórzana kurtka, czoker, mocny makijaż...
- Dzień dobry, jest coś na ból brzucha, zawroty głowy, wymioty?
Dziewczyna dziwnie na mnie spojrzała.
- Coś nie tak? - zapytałam.
- Nie tylko, wiesz, co mogą znaczyć te objawy?
- Przeziębienie. Skończyły mi się te lekarstwa - podałam jej kartkę z ich nazwami - i przyszłam uzupełnić.
- Kiedy ostatnio miałaś okres?
Nie pamiętałam. Spóźniał mi się.
- Myślisz, że ja... - nie mogłam dokończyć.
- Przekonamy się. - powiedziała, po czym dała mi do ręki test ciążowy i wskazała drzwi do łazienki.

Problemy już w następnym rozdziale się skumulują i... sami zobaczycie jaki będzie ich skutek.
Co myślicie o samopoczuciu Beth?
Jak oceniacie postępowanie Martinusa i Maddie?
Byłoby mi bardzo miło, gdyby każdy odpowiedział... Komentarze naprawdę zachęcają do ciągnięcia tej historii dalej.

Do napisania!

Only One Time | Marcus&Martinus [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz