4. Możemy usiąść?

285 16 10
                                    

Dziś pierwszy dzień szkoły po dwumiesięcznej przerwie. Wakacje się skończyły i rozpoczyna się nowy, ostatni rok liceum, który trzeba jakoś przetrwać. Beth, Ashley i ja chodzimy do tej samej szkoły, więc nie będzie problemu ze spotkaniami.
Jesteście ciekawi, co z Martinusem? Nie odezwał się ani razu od tamtej imprezy. Nic. Kompletnie. Nawet głupiego smsa "co u ciebie?".
Te całe zamieszanie w internecie już trochę ucichło. Niektórzy nawet nas shipowali. W mojej skrzynce nadal czeka masa wiadomości z przeróżnymi pytaniami - niestety bez odpowiedzi. Nie mam ochoty odpowiadać za coś, o czym szanowny Pan Gwiazda nie raczył ze mną porozmawiać, wytłumaczyć. Jestem na niego po prostu wkurzona, bo przez niego nie mogę już normalnie iść do sklepu, bo zaraz ludzie patrzą na mnie tak, jakbym kogoś zamordowała.
Za to Beth lubi być "rozpoznawalna". Od dwóch dni jest oficjalnie dziewczyną Marcusa. Przez słowo "oficjalnie" mam na myśli to, że ogłosili to wszędzie, gdzie tylko możliwe. Najlepsze jest to, że praktycznie wszystkie mmer, czyli fani Markusów ją lubią. Cieszę się razem z nią, ale przez to resztę dni ostatniego tygodnia wolnego czasu spędziła z nim i nie miałyśmy zbyt dużo czasu na wspólne wypady. A gdy pytam się Marcusa, co z jego bratem, czemu się nie odzywa, zawsze mówi mi, że jest na siłowni. Cały czas. No ja rozumiem, że może lubi sport, ale żeby ciągle tam siedzieć?

Czekam właśnie na Ashley i Beth przed budynkiem szkoły. Kiedy ich zauważam Beth właśnie opowiada coś Ashley, wyraźnie podekscytowana. Ciekawe co tym razem.
- Hej, Mad! - mówią jednocześnie, przez co wszystkie trzy się śmiejemy.
- Cześć.
- Mam aż dwie dobre wiadomości! Na pewno się ucieszysz! Pierwsza jest taka, że...
Szkolny dzwonek przerwał jej.
- Powiesz mi później. Chodźmy już do klasy.
Trochę niezadowolona Beth w końcu poszła z nami. Dzisiaj są tylko spotkania klasowe, żeby omówić różne sprawy, więc nie jest tak źle. Nie ma lekcji, a zaraz po zakończeniu idziemy razem na pizzę. Tak, idealne rozpoczęcie nauki. W klasie zajmujemy swoje miejsca, takie same, jak w tamtym roku szkolnym. Ashley z Emilie w ostatniej ławce, a Beth i ja osobno, ona w trzeciej, a ja w drugiej. Dlaczego? Od początku tak jest i jakoś specjalnie mi to nie przeszkadza.
- Witam wszystkich, jak widzę, całych i zdrowych. Mam nadzieję, że dobrze wypoczęliście, ale czas rozpocząć nowy czas nauki. Jest to wasz ostatni rok w tym liceum, a więc w przyszłym półroczu będziecie zdawać maturę. Za chwilę rozdam wam plan lekcji...
W tym momencie drzwi się otworzyły, a w nich kto stanął? Marcus i Martinus. Nie mam pojęcia, co oni tu do cholery robią, ale nauczycielka nie wygląda na zaskoczoną.
- Dzień dobry, przepraszamy za spóźnienie.
- Dzień dobry. Drodzy uczniowie, poznajcie Marcusa i Martinusa. Będą z wami chodzić do klasy. Może sami opowiecie nam coś o sobie?
- Mieszkamy tu, w Trofors, jesteśmy bliźniakami i możecie nas kojarzyć, bo jesteśmy też duetem piosenkarzy, ale nie traktujcie nas jak jakieś gwiazdy, tylko jako zwykłych chłopaków z miasteczka. Niektórych z was już znamy - Marcus lekko uśmiechnął się w naszą stronę. Za to jego brat się nie odezwał. Ciągle, uśmiechnięty, patrzył na mnie. Mimo tego, wyglądał inaczej.
- Wybierzcie sobie miejsca do siedzenia i będziemy kontynuować.
Marcus od razu poszedł i usiadł z Beth. A to oznacza, że zostały dwa miejsca: w pierwszej ławce lub koło mnie. Martinus wybrał drugą opcję.
- No hej, piękna. - zaczyna się.
- Cześć, Panie Nieodzywającysię przez tyle czasu.
- Przepraszam.
- Przypomnij mi, bo nie liczyłam, który to już raz to mówisz?
- Nadrobię to. Obiecuję.
Na szczęście nauczycielka przerywa nam rozmowę:
- Kończymy już to gadanie. Mamy jeszcze sporo do omówienia, a chyba wolicie wyjść wcześniej?

***

Kiedy wychodzę z dziewczynami ze szkoły, nagle czuję, że ktoś łapie mnie za nadgarstek. Jestem zmuszona się odwrócić.
- Martinus, nie mam czasu.
- One poczekają.
- Czego chcesz?
- Wiem, że może przesadziłem, ale pozwól mi coś powiedzieć.
- Słuchaj, najpierw ta sytuacja w łazience, ten pocałunek, a później się nie odzywasz. Ja nie wiem, co mam myś...
Czy on kiedyś da mi się wysłowić?! Znowu to zrobił. Pocałował mnie, a ja to kolejny raz odwzajemniłam. I tak mijają następne minuty. Kiedy wreszcie się odrywam, patrzy na mnie najpiękniejszym wzrokiem jaki kiedykolwiek widziałam.
- Jesteś cała czerwona - chichocze.
- To przez ciebie! - mówię, udając naburmuszoną.
- Albo raczej dzięki mnie, wyglądasz jeszcze bardziej uroczo.
Nagle mój telefon wibruje.
- Ashley dzwoni. Chyba muszę już iść.
- Zaczekaj. Może dałabyś radę znaleźć chwilę dzisiaj, jutro, nie wiem, kiedy chcesz? Wytłumaczę ci wszystko...
- Dzisiaj nie mogę, ale może jutro od razu po szkole?
- Ok. To do jutra
- Pa!
Zostawiam Martinusa i przyspieszam kroku.
- Już jestem!
- Co tak długo?
- Martinus mnie zatrzymał.
- Uuuu...
- Przestańcie. Idziemy na tą pizzę czy nie?
- Niezła zmiana tematu. Ale jestem głodna, więc chodźmy. - Beth zauważa mój sposób na nią - gadanie o jedzeniu.

Droga mija nam bardzo szybko. Gdy wchodzimy do pizzerii zajmujemy stolik i zamawiamy naszą ulubioną - margeritę. Podczas czekania Beth pisze z Marcusem. Jeśli chodzi o te dwie dobre wiadomości, to miała na myśli to, że bliźniacy będą w naszej szkole, a druga to to, że wymyśliła dla mnie i Martinusa ship - Madtinus. Super.

Za to ja i Ashley rozmawiamy.
- Myślisz, że naprawdę znika cały czas na siłowni? - moja przyjaciółka właśnie poruszyła temat, nad którym zastanawiam się już od jakiegoś czasu.
- Sama nie wiem, ale po co Marcus miałby kłamać? - na dźwięk tego imienia Beth na chwilę podnosi głowę znad telefonu.
- Nie chodzi o niego. Martinus, wychodząc mógł przecież mówić, że tam idzie, a tak naprawdę był później gdzieś indziej.
- Nawet jeśli, to po co by to robił?
- Może nie chciał, żeby ktoś wiedział o tym, co ukrywa.
- Proszę bardzo i smacznego. - kelner właśnie przyniósł nam pizzę.
- Dziękujemy.

***

Po skończeniu jedzenia dziewczyny skręciły w swoją stronę, a ja szłam dalej. Robiło się już ciemno i co za tym idzie było coraz chłodniej. Przypomniałam sobie, że przecież niedługo zaczyna się jesień.
Myślałam o tym, co powiedziała Ashley. Jeśli to prawda, to o co mogło chodzić? Analizowałam kilka razy to wszystko, szukałam w głowie możliwych opcji.
- Co tu robi Maddie Dawnson o tak późnej porze? - nagle ktoś przerwał moje rozmyślania. A ten głos był do kogoś łudząco podobny. Zanim zobaczyłam jego twarz odpowiedziałam
- Wracam do domu.
Kiedy się odwróciłam, czułam się tak, jakbym zderzyła się ze snem, obudziła się i nie wiedziała, co się dzieje. Przede mną stał nie kto inny jak Mathew. Moje bardzo szybko bijące serce nie mogło się uspokoić, bo w końcu chłopak, do którego wzdycham od dawna się do mnie odezwał! Nie chcę nawet wiedzieć, jak bardzo czerwona jestem.
- W takim razie, chyba nie powinnaś iść sama. Ciemno już, a ta ulica chyba nie należy do najbezpieczniejszych. Może pójdę z tobą?

Miał rację. Jeśli ktoś miałby wybrać jedno najbardziej niepokojące miejsce z tego miasteczka, z pewnością wskazały tę ulicę.

- Jasne. - nie mam pojęcia, dlaczego to robi, co jeśli czegoś chce?
Ale jednocześnie jestem zachwycona, że o to pyta.
Szliśmy chwilę w milczeniu, aż w końcu on się odezwał:
- A więc, podobno poznałaś Martinusa? - ach, mój ulubiony temat. Poczujcie ten sarkazm.
- Dlaczego o to pytasz?
- Chcę wiedzieć.
- No tak, ale nadal nie rozumiem.
- Coś jest pomiędzy wami? - zanim zdążę coś powiedzieć, dodaje - Nie zrozum mnie źle, po prostu widziałem, jak się całujecie na tej imprezie.
- Chyba wszyscy to widzieli..
Milczy, a więc jestem zmuszona odpowiedzieć. Tylko nie wiem jak. Bo raptem zainteresował się moim życiem.
- Sama nie wiem, to trochę skomplikowane.
- Rozumiem.
Znowu cisza. I to ta niezręczna. Próbuję odgadnąć, co się dzieje w jego głowie, ale nie udaje mi się. Przybrał, jak to się mówi, "kamienny wyraz twarzy".
- Dlaczego to robisz? Dlaczego mnie odprowadzasz? - postanowiłam przejąć inicjatywę.
- Jeśli nie chcesz, mogę sobie iść.
- Nie, nie o to chodzi.
Kolejny raz milczy. Nawet nie wiecie, jak niesamowicie to denerwuje.
- Chciałam wiedzieć, dlaczego chłopak, który ma moją osobę głęboko gdzieś, nagle zwrócił na mnie uwagę. - Wow, ja to serio powiedziałam.
Zatrzymaliśmy się. Świetnie, znowu nic nie odpowiada. Zwariuję zaraz.
Odwraca twarz w moją stronę, patrzy mi prosto w oczy. Sprawia to wrażenie, jakby chciał coś powiedzieć, ale się zastanawia. Może się boi? Nie, przecież Mathew, praktycznie gwiazda szkoły, członek drużyny piłki nożnej, nie ma do tego powodu.
- Robię, to, bo... bo... - nie wierzę, czy on się jąka? I to przy mnie? - Bo cię kocham i nie rozumiem, dlaczego kręcisz coś z tym Martinusem. - wypowiedział to na jednym oddechu.
I to mnie kompletnie zatkało. Pamiętacie, jak mówiłam, że zaraz zwariuję? Teraz moje nogi odmawiają posłuszeństwa. Jeśli zaraz gdzieś nie usiądę, to będzie źle. Szukam wzrokiem ławki i z ogromnym zadowoleniem ją widzę. Mathew nadal stoi koło mnie.
- Możemy usiąść?

Jak narazie mój najdłuższy rozdział. I tak jak mówiłam, jeszcze w tym tygodniu.

Osobie, która odgadnie, co ukrywa Martinus, zadedykuję następny rozdział. Jestem ciekawa Waszych pomysłów.

To do napisania

Only One Time | Marcus&Martinus [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz