14. Możesz zjeść sam.

226 13 22
                                    

Maddie

- A nie mówiłem?
- Mówiłeś, Mathew, i nie musisz mi przypominać.
- A ty nie byłaś przekonana do wygranej. Jak mogłaś nie wierzyć w tak wspaniałą parę jak my?
- Pozostawię to pytanie bez odpowiedzi.

Tak, wygraliśmy. Naprawdę. Kiedy znalazłam nas na liście okazało się, że za taniec mamy maksimum punktów, czyli 10! Za resztę zdobyliśmy 34, co daje w sumie 44, a więc najwyższy wynik patrząc na innych. Przeczuwałam, że pójdzie dobrze, ale na to nie byłam przygotowana.

- Ja od początku byłam pewna, że wygrasz, nieważne z kim. - Beth zamknęła mnie w przytulasie.

***

Odebraliśmy nagrody i po "przemowie", którą oczywiście wygłosił mój partner, poszliśmy na pizzę. Wszyscy się nas gapili, bo w Trofors widok pary jak z balu jest raczej niecodzienny.

- Może uczcimy jakoś naszą wygraną? - zapytał Mathew.
- Przecież jemy pizzę. - odpowiedziała Beth.
- Możemy bardziej zaszaleć... Tym razem może być bez drinków. - spojrzał na mnie, a ja prawie zadławiłam się kawałkiem ananasa z pizzy.
Zaszaleć? Czy on naprawdę myśli, że już wszystko zapomniałam i tak po prostu może o tym wspominać, jak o czymś, co wcale nie miało znaczenia?!
- Beth.. - zwróciłam się, a przyjaciółka posłała mi porozumiewawcze spojrzenie.
- Możesz zjeść sam. - powiedziała tylko, bo na tą sytuację żadna z nas nie miała chyba więcej słów.
I wyszłyśmy zostawiając Mathew.

Moja biedna Pizza...

***

- What the fuck?! Nie całuj go, do jasnej cholery! Miejsce Gale'a jest w betoniarce! Kochasz Peetę, nie jego! On ciebie zdradził! - takie oraz masa innych komentarzy mojej przyjaciółki mogła słyszeć cała dzielnica.

Po raz tysięczny oglądałyśmy już czwartą dzisiaj cześć "Igrzysk śmierci" i nie miałyśmy w planach przestać. No chyba, że do drzwi zapuka ktoś z policji i każe nam się uciszyć. Bo chociaż tytuł nie jest zbyt... em... pociągający, to można się tu wkurzać, zakochać, płakać ze szczęścia, śmiać się. Ale są też momenty, kiedy się boimy albo płaczemy za zabitymi... Więc, pełna różnorodność! A ja i Beth to kochamy.
A dokładniej kochamy się w Joshu Hutchersonie, który gra uroczego piekarza.

Nagle mój telefon wibruje. Pierwsza myśl, że to Mathew, który swoją drogą nawet mnie nie zatrzymał, ale to nie on.
To Martinus.
Beth zdaje się być zbyt zajęta filmem, więc po prostu odbieram, bo domyślam się, że nic jej teraz nie ruszy (Josh na ekranie i pewnie dlatego).

- Cześć.
- Hej, jak tam moja księżniczka?
- Wygraliśmy. - odpowiadam bez entuzjazmu.
- Nie cieszysz się? - od razu to zauważa..
- Chyba niezbyt umiem się cieszyć z Egoistą Mathew.
- Co się stało? Maddie, chyba nic ci...
- Przypomniał mi po prostu tamten dzień i tyle. Nie masz się czym martwić. - przerwałam mu.
- Jak tylko wrócę, to załatwię mu wakacje w szpitalu na oddziale intensywnej terapii.
- Będziesz miał kłopoty. Nie ma sensu.
- Trudno. A tak z innej beczki, to są gdzieś relacje z tego konkursu? Chciałbym zobaczyć jak moja księżniczka pięknie zatańczyła.
- Ale wyszło tak jak na próbach... Nie było niczego szczególnego. Do niczego nie doszło, więc tylko zmarnujesz czas. - starałam się brzmieć przekonująco, żeby nie zobaczył tamtego pocałunku, ale chyba mi jak zwykle nie wyszło, bo nastąpiła chwila ciszy, po czym on się odezwał:
- Nie zmarnuje czasu, przecież to trwa krótko. Nie rozumiem, dlaczego tak bardzo tego nie chcesz. - nie odpowiedziałam - W każdym razie, mam dobrą wiadomość!
- Jaką?
- Za jakieś pół godziny wylatujemy samolotem i będziemy już jutro rano! - w jego głosie było słychać ekscytację.
- Świetnie. Nie mogę się doczekać.
- No gratulacje Katniss, uwierzyłaś Gale'owi, to teraz masz za swoje! Peeetaaa ona ciebie potrzebuje! Chodź do nas! Ty to załatwisz po męsku! - Beth znowu krzyczała na cały dom.
- Kto to? Beth? - zapytał śmiejąc się.
- Tak, zrobiłyśmy sobie mały maraton filmowy u mnie. Trzeba korzystać, dopóki rodzice nie mają nas dosyć.
- Może już się do tego przyzwyczaili... Ale ja już nie przeszkadzam, do jutra Maddie. - zdążyłam tylko rzucić "pa" i się rozłączył.

Wróciłam do oglądania. Rozgrywała się właśnie scena ataku na prezydenta Snowa, a "przy okazji" śmierci innych ludzi, więc nie chciałam na to patrzeć i zamknęłam oczy.
Po chwili zrobiłam się bardzo śpiąca i zasnęłam czekając na przyjazd Martinusa.

Nigdy dotąd nie sądziłam, że odgłosy mordu mogą mnie uśpić.

Na początku pytanie: są tu jacyś wielbiciele "Igrzysk śmierci" albo Josha Hutchersona? *zgłasza się*
No i jak wam się podobał rozdział? Niestety ten też był przejściowy, ale niedługo będzie się dziać więcej.
Jak tam u was? Wasza szkoła strajkowała? Moja tak, ale niestety w poniedziałek chyba będę musiała już być w szkole.
I zostawiam was z oczekiwaniem na majówkę, bo wtedy planuję coś wstawić.
Buziaki i
Do napisania!
PS na górze macie martinusową wersję DiCaprio.

Only One Time | Marcus&Martinus [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz