25. Nie robi się pośmiewiska z Mathew Shakeford'a.

223 12 79
                                    

Sprawdzamy obecność! Zostaw coś po sobie!

Beth

- Nie wiem jak wy, ale ja już jestem zmęczona. - oznajmiła Maddie.
- Ja też już padam. - zgodziła się z nią Ashley.
- To co? Gasimy? - zapytał Martinus.
- Tak.
Kiedy byliśmy pewni, że ognisko już się nie zapali i schowalismy resztki jedzenia, wszyscy rozdzielili się do swoich namiotów. Było trochę zimno. Cieszyłam się, że wzięłam grubszą bluzę i śpiwór.
W środku nie było dużo miejsca, więc musieliśmy być bardzo blisko siebie, ale mi i mojemu chłopakowi to absolutnie nie przeszkadzało.
- Na pewno ci wygodnie? - zapytałam.
- Z tobą zawsze jest wygodnie. - odpowiedział.
Przytuliłam się do niego, a on objął mnie ręką w pasie.
- Kocham cię. - powiedziałam.
- Ja ciebie bardziej.
Przez dłuższy czas się całowaliśmy. Chwilę potem zasnęłam w jego ciepłych objęciach.

Mathew

Było już ciemno. Nie wypiliśmy dużo, więc z poruszaniem na szczęście nie było problemu, chociaż widziałem, że moja towarzyszka nie miała mocnej głowy. Szliśmy z Olą powoli, bo wiedziałem, że jest to już ostatni dzień jej pobytu w Trofors i nie chciałem się szybko żegnać. Może wydawać się wam to dziwne, nawet bardzo, ale ja też mam jakieś uczucia i... dawno nie polubiłem kogoś tak bardzo.
- Może zanocujesz u mnie? - zaproponowałem.
Spojrzała na mnie trochę ze zdziwieniem.
- Myślisz, że to dobry pomysł? - zapytała.
- Czemu nie?
- Jeśli nie będzie to problem...
- Oczywiście, że nie. Nie martw się. Moi starzy nawet gdyby byli w domu, co jest mało prawdopodobne, to nie będą mieli nic przeciwko.
- W takim razie dobrze, prowadź.
Wziąłem ją za jej zimną rękę. Uśmiechnęła się lekko.

Kiedy weszliśmy przez główne drzwi, tak jak się spodziewałem, ojca i matki nie było. Rozebraliśmy się z kurtek.
- Co chcesz robić? - zapytałem.
- Właściwie to... napiłabym się gorącej czekolady i poszła spać.
- To zapraszam do kuchni.
Przygotowaliśmy napoje, do których dodatkowo dodałam jeszcze bitej śmietany. Usiedliśmy w moim pokoju na łóżku i popijając czekoladę, rozmawialiśmy. W końcu temat rozmowy musiał zejść na jutrzejszy dzień.
- Naprawdę musisz jutro jechać?
- Nie mogę dłużej zostać, bo wiesz, szkoła i te sprawy.
- Spotkamy się jeszcze kiedyś?
- Może... Czemu pytasz?
- Bo cię polubiłem. Bardzo.
Moje słowa wywołały u niej nieśmiały uśmiech. Spuściła wzrok na jej kubek i chwilę potem dokończyła jego zawartość. Na jej policzku było troszkę bitej śmietany.
- Masz coś koło ust. - powiedziałem, po czym wytarłem to miejsce palcem.
Zarumieniła się leciutko. Była taka urocza, kiedy to robiła. Postanowiłem, że zrobię to teraz albo nigdy. Pocałowałem ją, a ona odwzajemniła. To mi wystarczyło, żeby wiedzieć. Nigdy się tak nie czułem.
- Mathew... Bo... - przerwała.
- Nie, nie tłumacz się.
- Ale...
- Chcesz już spać? Dać ci coś do przebrania?
- Jeśli miałbyś, to tak.
Wziąłem więc z szafy moją bluzę i podałem jej. Poszła do łazienki się przebrać, a ja zrobiłem to samo.
Kiedy wychodziłem do salonu, żeby tam przespać tą noc, ona mnie zatrzymała.
- Nie, nie musisz iść. Zostań.
- Spoko, serio mogę spać na kanapie.
- Ale mi to nie przeszkadza. Połóż się obok mnie.
- Okej, bardzo chętnie.
Zrobiłem to, co powiedziała i przytuliłem ją. Nie upłynęło dużo czasu i zasnęła w moich ramionach.

***

Nazajutrz rano odprowadziłem Olę na przystanek, skąd miała jechać na lotnisko. Właśnie miała wsiadać do pojazdu, kiedy zatrzymała się i odwróciła w moją stronę.
- Pamiętaj, nie krzywdź Maddie. Trochę sobie z nią porozmawiałam i wiem, że nie jesteś takim niewiniątkiem. Do zobaczenia. - powiedziała.
- Mam nadzieję jak najszybciej. Wielu rzeczy nie zdążyliśmy zrobić.
Zaśmiała się na moje słowa.
- Może następnym razem.
Jeszcze zanim wsiadła pocałowałem ją w policzek. Potem autobus odjechał, a ja musiałem skierować się do szkoły.

Może Ola ma rację co do Mad, ale nie zamierzam jej tak łatwo odpuścić. Nie robi się pośmiewiska z Mathew Shackeford'a i ona musi się o tym przekonać.

Marcus

Weszliśmy do szkoły z Martinusem, a już na wejściu zaatakowała nas żmija znana wam także jako Jennifer Larsen. Jak zwykle założyła jedną z jej obcisłych "sukienek", które mało co jej zasłaniały i próbowała to chyba wykorzystać.
- Gadaj czego chcesz. Nie chcemy stracić kilku ważnych minut naszego życia na ciebie. - zacząłem.
- Przyszłam do Tinuska, a nie do ciebie, więc możesz sobie już iść. - odezwała się.
- Po pierwsze, nie nazywaj mnie tak. O co chodzi tym razem? - zapytał Martinus.
- Nie pamiętasz już naszej umowy, skarbie?
Mój brat nie odpowiedział.
- To jak? Masz czas do końca tego tygodnia.
- To za mało czasu.
- Nie próbuj się wymigać. Jeśli nie zrobisz tego, co obiecałeś...
- Wiem. Rozumiem, okej? Załatwię to, ale daj mi czas.
- Pamiętaj tylko, że ja nie lubię czekać, kochanie.
- Mówiłem, żebyś mnie tak nie nazywała.
- A co? Maddie będzie smutno? Mam na to lepszy sposób, ale nie sądzę, żebyś chciał się przekonać...
- Zamknij się już. Dostaniesz to, co chciałaś, a teraz mogłabyś już sobie iść i nie blokować nam przejścia?
- Trochę grzeczniej, kotku. - powiedziała, a potem w końcu sobie poszła.

- Chodźmy do klasy. Dziewczyny pewnie już są. - powiedział.
- I nic mi nie powiesz, o co jej chodzi?
- To długa historia. Zresztą to nic poważnego. - kiedy to mówił, nie wyglądał na przekonanego.
- W takim razie okej.
Zadzwonił dzwonek i
poszliśmy na lekcje.

***

Maddie

- Idziemy dzisiaj do mnie? - zapytałam, kiedy wychodziłam z Tinusem ze szkoły.
- Nie... Dzisiaj muszę iść do studio.
- Nagrywacie coś nowego?
- Nie, znaczy... To tylko poprawki.
- A okej. To do jutra.
- Do jutra. - powiedział.
Pocałował mnie w policzek i poszliśmy w różne strony.

Nagle koło mnie pojawiła się Beth doganiając mnie.
- Hej, wracasz sama? - zapytała.
- Jak widać.
- Nie mieliście iść do ciebie?
- Tinus musiał coś tam nagrać w studio.
- Hmm, Marcus nic mi nie mówił o jakimś nowym singlu. I nie przypominam sobie, żeby on coś też nagrał.
- Nie muszą nam przecież o wszystkim mówić.
- Niech ci będzie.

Nagle poczułam wibracje w kieszeni, gdzie miałam telefon.
- SMS.
- Od kogo?
- Nieznany numer. Jeśli się nie mylę, to ten, który dzwonił na ognisku.
- I co pisze?
- Nie zapomniałaś o mnie?
- Dobra, to jest mega dziwne.
- Ktoś się po prostu pomylił.
- Drugi raz?
- Chyba tak.
- Wiesz co, to wszystko jest niepokojące.
- Za bardzo się przejmujesz, Beth.
- Skoro tak myślisz...

WAŻNE PYTANIE - NAPISZ W KOMENTARZACH: Wolicie rozdział w piątek, sobotę czy niedzielę?
No i jak tam szkoła kochani? Mam nadzieję, że jeszcze żyjecie. Ale nie martwcie, już jutro piątek.
A wracając, jak oceniacie ten rozdział? Może trochę nudny, ale to dlatego, że jest dopiero wprowadzeniem do głównych problemów...
Jeśli macie jakieś pomysły, co Martinus obiecał Jenn, to podzielcie się w komentarzach!
A ja zmykam się uczyć,

Do napisania!

Only One Time | Marcus&Martinus [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz