13. Czuję się u jego boku tak, jakbym była Beth Ditto.

235 12 18
                                    

Maddie

- Zapraszamy numer 37! Jennifer Larsen i Mike Stoul! - wywołana dziewczyna wstaje ze swojego miejsca i z wypiętą piersią do przodu wkroczyła na scenę.

Za nią idzie Mike - jej nowy chłopak. Nie jest z naszej szkoły, pewnie poznała go w którymś z pubów którejś piątkowej nocy. Muszę jednak przyznać, że spokojnie mógłby konkurować z braćmi Hemsworth.

Za to jegomość siedzący obok mnie ma coś z Shawna Mendesa. Loczki Mathew są tak urocze, że niemal zapomniałam, co mi zrobił. Zresztą przez ostatnie dni zachowywał się tak, jakbyśmy się dopiero co poznali. Do tego praktycznie cały czas trzyma mnie za rękę i posyła flirciarskie uśmiechy. Nie powiem, że tego nie lubię, bo przy takim przystojnym... w seksownym garniturze... z idealnie ułożoną fryzurą...
Dobra, koniec tego marzenia. Przecież dobrze wiem, że ani trochę się dla niego nie nadaję (mimo, iż on sądzi inaczej).
Dzisiaj sprawia wrażenie przekonanego o naszej wygranej. Ciągle prawi mi komplementy na temat mojego wyglądu, przypomina o tańcu, o który najbardziej się boję.

Ale bez Martinusa to nie będzie już to samo. To z nim powinnam to zrobić, bo on mnie do tego zapisał, wszystkiego nauczył. Zapewniał, że wszystko się uda i choć Mathew mówi mi to samo, to w jego ustach te słowa nie brzmią tak... prawdziwie? Przekonująco? Nie wiem, może to przez to, że Mathew stracił u mnie na wartości i nie jest tym, którym był kiedyś. Nie jest już dla mnie tym idealnym pod każdym względem chłopakiem, którego przedstawiałam w myślach jako rycerza na białym koniu przybywającego po mnie, abyśmy razem mogli zamieszkać w zamku jak z bajki.
Ale to było przesłodzone.
Tym "samym cukrem" był kiedyś właśnie Mathew. Zawsze był najsłodszy.
A teraz jest...
Właściwie to sama nie wiem, kim się dla mnie stał.

Nigdy w siebie nie wierzyłam, i nie sądzę, żeby teraz miałoby się to zmienić. Czuję się u jego boku tak, jakbym była Beth Ditto. Nienawidzę wzroku innych par i jeszcze bardziej przekonuję się o tym, że do niego nie pasuje.

Po chwili słyszę oklaski, więc wnioskuje, że Jennifer i Mike już zeszli ze sceny.

- Numer 38! Maddie Dawnson i Mathew Shackeford!

Wchodzimy na scenę. Mathew robi to pewnie, a ja modlę się, żebym się nie wywaliła na schodkach do sceny niczym Jennifer Lawrence na gali rozdania Oscarów.

- Najpierw poprosimy o prezentację układu tanecznego. - przemówił jeden z jurorów, którym okazał się być ojciec Beth.

Ustawiamy się w odpowiednim miejscu i po kilku sekundach zaczyna grać muzyka. Robimy wszystko zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami. Cały czas patrzymy sobie w oczy, więc stresuję się jeszcze bardziej. Kiedy zaczyna się refren, całkowicie zatapiam się w jego cudownych, szmaragdowych tęczówkach, które swoją drogą do złudzenia przypominają mi oczy bohatera z którejś kreskówki dzieciństwa. Nie podejmuję jednak próby przypomnienia sobie jej tytułu, bo na koniec układu staje się coś, czego nie było w planie, przynajmniej nie w moim.
Zbliżył swoją twarz tak, że dzieliły nas zaledwie milimetry. Czułam jego oddech, zapach perfum. Dosłownie w ostatnim momencie piosenki zrobił to. Pocałował mnie. Chciałam go lekko odepchnąć, ale on objął mnie bardziej. Głos w głowie mówił mi, żebym tego nie robiła, jednak nic nie zrobiłam.
Kiedy przerwał, prowadzący w końcu mógł powiedzieć:
- Dziękujemy za wystąpienie, możecie już zejść ze sceny. - uśmiechnął się do nas promiennie, po czym wrócił do swoich zapisków.

***

Beth

Po zejściu ze sceny Maddie od razu do mnie podbiega.
- Wreszcie jesteś. Widziałaś część taneczną?
- Tak, z telewizora przed wejściem na salę, bo nie pozwolili nikomu z zewnątrz wejść.
- I jak? Chyba wszystko było dobrze, prawda?
- Tak, jasne. Jestem z ciebie dumna.
- Coś chyba jednak było nie tak, skoro masz taką minę.
- Wiesz, trochę się boję, w jakiej skali wściekłości będzie Martinus... Czy będzie chciał zabić Mathew czy raczej tylko złamać mu nos...
- Myślę, że najpierw to drugie, a potem dokończy. - z niewyraźną miną odpowiada mi moja przyjaciółka. - Beth, będzie źle. Nie tylko z Mathew.
- A z kim? Tobie w życiu nic nie zrobi.
- Ale będzie na mnie zły, że pozwoliłam na to.
- I niedługo potem ci wybaczy.

- Wszystkie pary zapraszamy na ściankę do zdjęć i przypominamy, że ta część też będzie punktowana! - przerywa nam głos organizatora, po czym Maddie posyła mi przepraszające spojrzenie i podąża za swoim partnerem.
A ja znowu kieruję się na ławkę i oglądam transmisję.

***

Mathew


Jesteśmy już po wszystkich konkurencjach i razem z Maddie idziemy na poczęstunek. Dochodzi 14:00 i kiedy siadamy do stolika, zdaje sobie sprawę, że jestem głodny. Zabraliśmy ze szwedzkiego stołu na talerzyk kilka ciastek i owocowe szaszłyki.

- I co? Nie było aż tak źle, prawda Maddie?

- Poza tym, że na koniec tańca mnie pocałowałeś i, że kiedy mnie objąłeś podczas sesji pomyliłeś moje plecy z pośladkami, to tak. Było całkiem spoko.
Widzę jak Beth, która nie odzywała się przez cały czas, usiłuje nie wypluć kawałka ciastka.
- Nie widzę w tym nic złego.
- Nie? To poczekaj na powrót Martinusa.
- Kolejny raz pytam, dlaczego tak go to obchodzi, co robisz i z kim?
- To zabrzmiało, jakby zależało tobie na mnie.
- Bo zależy. - mówię bez zastanowienia.
- Uważaj, bo jeszcze ci uwierzę. Skończmy już ten temat.
- Mad, jest już punktacja. Idziesz zobaczyć? - przerywa nam Beth, która wcześniej wpatrywała się w wyświetlacz smartfona.
- Jasne. - odpowiada jej i wstają od stolika.
Zachowując się przy tym jakby mnie nie było.
Całe dziewczyny.

Wstawiam, mimo tego, że nie było tych minimum 5 gwiazdek... Nie chcę, żeby ta książka całkiem "umarła", ale przy takiej niskiej motywacji...
No to typowe pytanie: jak oceniacie ten rozdział?
I czy ktoś to jeszcze czyta?

Only One Time | Marcus&Martinus [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz