W czasie gdy dwie pojebane dziewczyny rozmawiały z Anją, Marek siedział na chemii Babci Chwast (pseudonim Babci Kwas, gdy razem z Atari, Chruścikiem, Dortmundem, Dolinką, Klemensi, Anją, Oliwą-sprawiedliwą, Mychalem i Lornelią grali kiedyś w monopoli)
- Dzisiaj będziecie palić swoje ręce - odezwała się brzydka kobieta.
- Ale jak to? - wyrwał się z ławki, jak chwast, Marek.
- Żeby stać REBELEM trzeba coś sobie poświęcić, Marku - odparła kręcąc palcem. - Co, myślałeś, że to takie proste? - zaś miała się grubiańsko.
- No... Tak - mruknął niezadowolony.
- No to byłeś w biedzie.
- Jesteśmy na lekcji, halo - odezwał się ktoś z klasy 8E.
- Dziękujemy za podpowiedź - odparła Babcia Chwast. - A teraz - odpaliła swój palnik i się szaleńczo uśmiechnęła. - Zapraszam do stołu. Benapetit.
- Benapetit proszę Pani - odezwała się równo melasa i zebrali się przy jej stoliku do kawy.
- A więc, ble ble ble ble ble ble - zaczęła tłumaczyć, a następnie poprosiła Marka aby zaprezentował. Głupi Chruścik nie zapamiętał niczego, a nawet nie słuchał, dlatego zabrał z miski wodę i podpalił się. Umarł. Koniec.
KLEMENTYNA leżała na stole i obserwowała swój zasufitowany sufit. Był piękny, ponieważ był biały i piękny. I piękny. I biały. I piękny. Dobra, koniec. I biały. Jadła tymczasem zielony rosół z koguta.
- Znajdłabym coś - odrzekła zapominając o swej zupce. - O, mam zupę - powiedziała uśmiechnięta i wzięła gryza. - Mniam.
TAK NAPRAWDĘ MAREK NIE UMARŁ. SPALIŁ SOBIE RĘKĘ I STAŁ SIĘ PRAWDZIWYM REBELEM. PANI BABCIA KWAS BYŁA Z NIEGO DUMNA. CIĄG DALSZY NASTĄPI...
CZYTASZ
KLEMENTYNA
De TodoPewna z pozoru zwyczajna blondynka na swojej drodze spotyka problemy. Przez to, że miała trzech mężów i jednego mensza, nastąpiły komplikacje. Kto by się spodziewał, że jej związki będą tak problematyczne. Czy tajemnicza postać zwaną inaczej KLEMENT...