KLEMEMTYNA - EPILOG EPILOGU

34 3 189
                                    

Impreza zakończyła się o 5 nad ranem. W czasie, gdy wszyscy bohaterowie leżeli skacowani w różnych miejscach, w różnych pozycjach, dom Agaty odwiedził Mistrz Wełna.

Wszedł do środka, a już na wejściu ujrzał leżącą na podłodze Agatę wśród rozbitych jajek z alkoholem.

Poszedł dalej, wszedł do kuchni, a jego oczom ukazała się dziwna scena.

TA BRZYDKA leżała na blacie, trzymając w dłoni patelnię (którą została zabita w poprzednich rozdziałach) i smażyła nieprzytomna klopsa. Był zwęglony, z tego co zauważył. Edmund leżał pod stołem ubrany w garnki, łyżki i widelce. Od tamtej chwili stał się robotem.

Mistrz poszedł, więc dalej. W korytarzu pod schodami leżeli chłopcy. Każdy na sobie spał. Znaleźli się tam m.in. Makaroni, Żabeł Kacpeł i Geniusz Zła.

Ruszył na górę i otworzył drzwi od łazienki.

Pierwsze co zobaczył, to Broma leżącego na zielonych kafelkach. Rękę trzymał natomiast w kiblu. Przez hałas otwieranych drzwi obudził się.

- Mistrzu? - zdziwił się brunet.

- Benek.

- Umm... O, Kornelia - zerknął na wannę, w której spała spokojnie Krzem. Była opatulona zasłoną i przytulała do siebie szampoo do włosów Marka. O smaku bananowym. - Wezmę ją na górę... - zadeklarował się, a Mistrz Wełna pokiwał głową.

Gdy Beniamin brał na ręce swoją żonę i zanosił do pokoju, ta zaczęła się wyrywać obudzona przez to, że prawie wyjebał się na krawężniku.

- Co ty kurwa robisz? ZOSTAW MNIE ZBOCZEŃCU - krzyczała brunetka, a Brom popatrzył z politowaniem na żonę.

- Ach, słodka żonka... - stwierdził Mistrz, a Beniamin walnął facepalma. Musiał to zrobić. - Och, biedny Beniaminie...

Zostawiając go z wariatką ruszył dalej.

Trafił do sypialni.

Zastał tam Dominikę, która spała na podłodze, ale nogi miała na łóżku. Borys natomiast leżał obok niej w podobnej pozycji, a jego głowę zdobiła lampa. Mistrz Wełna uznał, że to słodkie i wyszedł zostawiając ich samych.

Z ciekawości zawędrował do garderoby Marka, która mieściła się piętro wyżej.

- Chrummm chruuum - niczym świnka Bartosz, która nie żyje, Miłoszszszsz chrapał w najlepsze. Miał na sobie makijaż.

Stwierdził, że nie ma nic ciekawego w oglądaniu bipolarnego menszczyzny.

Ruszył wreszcie na strych.

- Hmm... - zadumał się widząc leżącą na podłodze tajemniczą postać wśród klocków lego.

Miała odsłoniętą twarz.

Wielkie nieba!

KLEMENTYNĄ okazała się Wiktoria!

(Nikt praktycznie nie wiedział o niej wiele, lecz w prologu była poruszana)

- A więc jednak... - powiedział Mistrz. - Przewidziałem to.

Zostawił więc w spokoju Nelly, leżącą na podłodze obok blondynki, Migotkę wylegiwającą się na parapacie, Bożena pływającego we wódce i rzułfia Janga, który pił wodę ze swojego akwarium.

Postanowił zejść na dół.

Tak dotarł do garażu, a chciał jedynie znaleźć wódkę. Niestety bardzo się zawiódł widząc leżącego na stole Kujawę. Obok niego stała machina czasu. Po pijaku stworzył arcydzieło godne zmieniania rzeczywistości.

- Ta nieświadomie stworzona maszyneria zmieni jeszcze świat... - skomentował i zostawił pijaka w spokoju.

Udał się więc na górę Przeznaczenia...

KLEMENTYNAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz