Widząc w jak wprawiony sposób Tamora obchodziła się z bronią, Tony Stark zdecydował się by trzy dni później zabrać ją na strzelnice.
Mężczyzna był pod dużym wrażeniem jak nastolatka radzi sobie z pistoletami czy strzelbami. Jednakże trochę go to przerażało. Widząc minę Starka, dziewczyna zdecydowała się mu wyjaśnić skąd posiada aż tak wysoki poziom zdolności strzelniczych.
- Jeździłam z...- czarnowłosa nie mogła się przemóc żeby nazwać Paula ojcem.
- Nie czuła już tego. Żadnej więzi z tym człowiekiem, żadnego przywiązania.
Przede wszystkim ani krztyny szacunku.- Jeździłam na polowania ze starszymi kuzynami.- osiemnastolatka pominęła wątek właściciela gospodarstwa w Blamouth- Oni nauczyli mnie strzelać.-
- Masz jeszcze jakąś rodzinę, jeśli można spytać?- rzekł Tony.
- Tamci ludzie to nie moja rodzina. To tylko pionki w chorej grze za jaką życie uważa ten człowiek.- stwierdziła nastolatka, wyjęła magazynek z broni
i położyła go w szufladzie obok innych.- To co?- spytała- Jeszcze jedna seria, panie Stark?-
*****
- Jesteś wreszcie!- zaćwierkała Pepper, gdy nastolatka stanęła w drzwiach kuchni wieży.
- Właśnie zrobiłam kawę. Chcesz trochę?- spytała rudowłosa wskazując na dzbanek filtrujący.
- Chętnie.- odparła Tamora, wyciągając kubek z szafki i kładąc go na blacie po czym sięgnęła do lodówki po mleko.
- Hmm...- powiedziała Pepper po upicie łyku naparu- Mówiły ci chłopy, że jadą wszyscy dzisiaj wieczorem do T.A.R.C.Z.Y.?-
- Pan Stark coś tam brzdąknął... czekaj, czekaj wszyscy? Wszyscy wszyściutcy?- zapytała brunetka.
- Jeśli pytasz czy Loki z nimi jedzie to odpowiedź brzmi tak.- Pepper od razu domyśliła się o co chodziło jej towarzyszce.
- Zawstydzona Tamora spuściła głowę
i zaczęła obrysowywać palcami brzegi kubka, czując, że się rumieni.
No tak. Jej rozmówczyni przejrzała ją na wylot. Coś ciągnęło osiemnastolatkę do Kłamcy.
Tylko jeszcze nie wiedziała co.- Może zrobimy sobie babski wieczór, co? Zamówimy pizzę, obejrzymy film?- zaproponowała Potts z entuzjazmem.
- W sumie zjadłabym pizzę.- rzekła czarnowłosa- Nawet hawajską.-
- Lubisz hawajską?- rudowłosa spojrzała na towarzyszkę oczami wielkim niczym spodki.
Tamora skinęła głową, udzielając tym samym twierdzącej odpowiedzi na jej pytanie.
- Jedyna normalna w tym domu...-stwierdziła Pepper, ku wyraźnemu rozbawieniu nastolatki.
*****
Była dwudziesta pierwsza, gdy kobiety zrobiły sobie przerwę w oglądaniu filmu aby zjeść zamówioną wcześniej pizzę, która została im dostarczona przed kilkoma minutami.
- Dwie godziny czekania...- skwitowała osiemnastolatka wgryzając się w placek z ciasta- Warto było czekać. Nawet jeszcze ciepła jest.-
- Uroki życia w Nowym Jorku. Zawsze i wszędzie korki.- Pepper również zabrała się do jedzenia.
- Apropo korków, na ulicy chyba wysiadły.- rudowłosa podeszła do okna i wyjrzała przez nie.
Tamora stanęła obok niej żeby rozeznać się w sytuacji.
- Poniżej Stark Tower stopniowo zapanowywała kompletna ciemność. Najpierw zgasły lampy uliczne, potem neony reklamowe sklepów i restauracji.
CZYTASZ
||Mine god of mischief|| marvel ff
FanfictionBlamouth jest największą "dziurą" na jaką można natrafić w stanie Maine ale właśnie w takiej "dziurze" przyszło żyć osiemnastoletniej Tamorze Manning. Dziewczynie wydawało się, że nigdy w jej nudnym i ciężkim życiu nie nadejdą pożądane zmiany. Wyd...