[X] Jesteś potworem?

2.6K 177 62
                                    

Kiedy Avengers wrócili do wieży stan
w jakim ją zastali bardzo ich zaniepokoił.
Drzwi do części, w której zostawili kobiety były zniszczone. Wyglądały jakby je ktoś porąbał siekierą ale każdy z członków drużyny wiedział, że nie da się zniszczyć metalowych drzwi siekierą.

Chyba.

Pomieszczenie, w którym ostatni raz widzieli Tamorę i Pepper było
w totalnej rozsypce.
Rozbite okna utworzyły szklaną mozaikę na podłodze, obicia kanap
i foteli były pocięte, a same meble rozrzucone w każdym możliwym kierunku.

Jednak najbardziej przerażającym elementem była krew.
Pokrywała one nie tylko ściany, podłogę ale też ubranie siedzących na "kanapie" kobiet.
W większym stopniu było to widoczne u brunetki niż u jej towarzyski.

Widząc swojego partnera, Pepper rzuciła mu się na szyje i wydusiła
z siebie zduszone westchnienie ulgi zanim z jej oczu wypłynęły łzy.

- Co tu się stało?- spytał Tony, obejmując jej twarz dłońmi.

- Jakiś typ tu wszedł.- wydukała Potts- Wyłączył światło nie tylko w domu ale
i na całej ulicy. Gonił nas po ciemku.-

- Gdzie on teraz jest?- do rozmowy dołączył Kapitan Ameryka- Może wciąż stwarzać zagrożenie.-

- On... on nie żyje.- wyjaśniła Pepper, chowając twarz w dłoniach.

- Jak to "nie żyje"?- Czarna Wdowa spojrzała na kobietę ze zdumieniem- Kto go..?-

Kiedy agentka zamilkła oczy wszystkich skierowały się na nastolatkę.

- Ty go zabiłaś?!- bardziej stwierdziła niż zapytała Czarna Wdowa.

- Ja się tylko broniłam...- wykrztusiła dziewczyna- Ja się tylko broniłam.-

- Nie krzycz na nią.- poprosiła Potts, obejmując nastolatkę ramieniem- Jest skołowana. Z jej rąk wyszły jakieś dziwne iskry. Nie opanowała tego. Nie miała pojęcia co to jest.-

- Chcesz mi powiedzieć, że nie dość, iż kogoś zabiła to jeszcze ma jakąś zdolność, o której nam nie powiedziała?!- milczący do tej pory Hawkeye spojrzał na brunetkę oskarżycielsko.

- Ja nic o tym nie wiedziałam!- wybuchnęła Tamora- Przysięgam!-

- Uspokójcie się!- nakazał Bruce Banner- Nie widzicie jaka ona jest przerażona? Ja jej wierzę.-

- Ja też.- stwierdził Tony.

- Czy wy jesteście wszyscy ślepi?!- wybuchnęła Czarna Wdowa- Trzymany pod dachem dwójkę morderców, mogliśmy przewidzieć, że tak to się skończy! I ona i Loki mogą nas wyrżnąć!-

- Hej!- ku zdziwieniu osiemnastolatki wtedy odezwał się Thor- Nie mów tak o moim bracie! Może popełnił w życiu trochę błędów ale teraz jest niewinny!-

- Jedno jest pewne, ta dziewczyna zabiła człowieka! Stanowi zagrożenie dla nas wszystkich! Cholerna, mała morderczyni...- na te słowa Czarnej Wdowy, Tamora wyszarpała się z uścisku Pepper i pognała do "swojego" pokoju.

Korzystając z kłótni jaka rozpętała się potem, Loki wymknął się
z pomieszczenia i poszedł za śmiertelniczką.

W jakiś dziwny sposób czuł, że musi to zrobić.
Przypominała mu samego siebie kiedy dowiedział się o swoim prawdziwym pochodzeniu i tym, co się z tym wiązało.
On był wtedy skołowany i przerażony, ona teraz na pewno też.

Kłamca wszedł bez pukania do pokoju śmiertelniczki i od razu rzuciły mu się w oczy otwarte drzwi do łazienki i szum płynącej wody. Wewnątrz dziewczyna zajmowała się zmywaniem krwi z rąk. Robiła to dość intensywnie, szorując po całej powierzchni przedramienia.

- Przyszedłeś mnie dobić?- spytała, nawiazując do pamiętnej nocy, którą spędził w szopie.

- Przestań to robić.- nakazał, a gdy dziewczyna nie posłuchała sam zakręcił kran i chwycił jej rękę.

Wtedy dopiero zauważył, że ma rozcięte wnętrze dłoni. Skorzystał ze swoich umiejętności aby się tym zająć. Wkrótce ranę pokryła cienka jak pergamin warstwa lodu, która miała tam zostać tak długo jak było potrzebne.

- Potrzebujesz jeszcze jakieś pomocy lekarskiej?- spytał, nawet nie wiedząc dlaczego.

A może właśnie wiedząc?
Może właśnie wtedy dotarła do niego ta okrutna prawda, że pozwolił aby zaczęło mu zależeć na tej śmiertelniczce?

- Przeżyję.- odparła, a wtedy Kłamca zauważył, że płacze.

Bez słowa, Loki otarł jej łzy po czym chwycił osiemnastolatkę za podbródek, unosząc w ten sposób jej głowę do góry.

- Idź tam.- wskazał na miejsce, gdzie kłócili się Avengers- I powiedz im co o tym wszystkim myślisz.-

- Czyli niby co?!- spytała dziewczyna, wyszarpując mu się- Mają mnie za potwora!-

Loki ponownie wskazał na zewnątrz pomieszczenia po czym wykonał ponaglający ruch głową.

Tamora wzięła głęboki oddech
i wróciła do miejsca, w którym wciąż trwała kłótnia członków drużyny. Podeszła bezpośrednio do Czarnej Wdowy.

- Jakim prawem...- zaczęła- Jakim prawem mnie w ogóle oceniasz?-

Ton nastolatki był chłodny, wyzbyty emocji i opanowany maksymalnie.
W sumie czarnowłosa mogła przestraszyć się sama siebie.
Agentka chciała coś powiedzieć ale nie dane jej było.

- Nie było cię tu. Nie masz pojęcia co się wydarzyło. Ale do mówienia jesteś pierwsza. Powiem ci coś. Nie żałuję. Popełniłam błąd ale uratowałam życie Pepper i swoje...- widząc kolejną próbę odezwania się przez kobietę, brunetka znów jej przerwała.

- Milcz.- powiedziała, nieco głośniej- Teraz ja mówię. Nie pozwolę ci się tak traktować. Uważaj, bo następnym razem nie skończy się tylko na ciężkich słowach.-

- Ty mała...- burknęła agentka ale nie znalazła odpowiednich słów na kontynuacje wypowiedzi.

Podbudowana brunetka wróciła do siebie, gdzie czekał na nią Loki.

- Brawo.- powiedział, wykonując pojedyncze klaśnięcie- Od razu lepiej.-

- I tak mają mnie za potwora...- mruknęła smętnie jego rozmówczyni- W końcu zabiłam człowieka.-

- Jeśli ktoś tu jest potworem to ja, a nie ty...- Tamora podniosła wzrok
i dostrzegła jak Loki po wypowiedzeniu tych słów składa ręce na krzyż.

- Dla mnie nie.- wypaliła zanim zdążyła się ugryźć w język.

Wtedy do niej dotarło, że może nie do końca słusznie czy racjonalnie wciąż patrzyła na Lokiego jak na bezbronną ofiarę. Tylko to nie on ją był, a ona. Gdyby nie jego pomoc już dawno wąchałaby kwiatki od spodu.

- Słucham? Ty chyba nie wiesz co mówisz.- Kłamca spojrzał na nią ze zdumieniem.

- Nie potrafię na ciebie patrzeć jak na potwora.- wyjaśniła osiemnastolatka-
I możliwe, że to długo się nie zmieni.-

- A teraz?- spytał brunet, a jego skóra przybrała niebieski odcień.

Oczy natomiast zmieniły kolor na czerwony. Kłamca podszedł bliżej
i przyparł dziewczynę do ściany.

- Mógłbym cię teraz zabić...- stwierdził, jeżdżąc ręką po jej szyi- Zmiażdżyć jak robaka.-

- Więc co cię powstrzymuje?- odparła,
a jej ręce powędrowały do jego twarzy, którą objęły.

- To, że nie jesteś potworem. To cię powstrzymuje.- szepnęła- Przykro mi, że masz w sobie tak duże pokłady nienawiści do samego siebie...-

Dopiero po tych słowach dziewczyna zdała sobie sprawę z tego co zrobiła
i jakie mogą być tego konsekwencje.
W tempie błyskawicy jej dłonie powędrowały w dół po czym schowała je za siebie.

- Kłamca nic nie odpowiedział. Spojrzał na nią po raz ostatni i , pozostając
w głębokim szoku, wyszedł z pokoju.

||Mine god of mischief|| marvel ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz