[V] Uderzenie pioruna.

3K 190 112
                                    


Akurat kiedy brunetce udało się na chwile zasnąć w domu rodziny Manning rozległy się przeokropne wrzaski.
Poziom adrenaliny w organizmie Tamory sięgnął zenitu, gdy, po zbiegnięciu na parter, dostrzegła Lokiego, który trzymał jej ojca za gardło.

Kłamca wyglądał inaczej.
Jego skóra przybrała niebieski odcień, a spod ręki, którą zacisnął na gardle Paula Manninga wychodziła jakaś dziwna, jakby lodowa skorupa.

- Co ty wyprawiasz?!- zawołała- Przestań natychmiast!-

Brunetka podbiegła do boga
i spróbowała odciągnąć go od ojca ale nie udało jej się to. Loki był po prostu zbyt silny.
Na dodatek jego wygląd, w tym nagła zmiana koloru oczu na czerwony, był conajmniej niepokojący.

- Patrz do czego doprowadziłaś!- krzyczała raz po raz ciotka nastolatki, podczas gdy jej synowie siedzieli struchleli pod stołem.

Dziewczyna zdecydowała się na dość ryzykowny krok, mianowicie podejście do boga od przodu żeby odepchnąć go
z tamtej strony. Dopiero to, zapewne przez element zaskoczenia, przyniosło oczekiwany skutek.
Paul Manning padł na ziemie.
Nie ruszał się.

W międzyczasie wygląd Lokiego "wrócił do normalności".

- Coś ty narobił?!- spytała Tamora, wściekle- Gdzie ty masz rozum?!-

- No, co? Myślałem, że lubi duszenie.- odparł Kłamca jak gdyby nigdy nic.

Nastolatka odetchnęła z ulgą słysząc jak Manning zaczyna kaszleć, a skorupa na jego szyi znikać.

- Ty...- wycharczał Paul w stronę osiemnastolatki- Ty mu kazałaś! Chciałaś żeby mnie zabił! Chciałaś!-

Czarnowłosa miała coś powiedzieć ale zdecydowała się milczeć. Jedyne co zrobiła to posłanie ojcu wyzbytego emocji spojrzenia.

- Po co to zrobiłeś?- Tamora wzięła kilka głębokich oddechów i zwróciła się do Lokiego.

- Uratowałaś mi życie, więc miałem
u ciebie dług. A ja nie lubię mieć długów, a już zwłaszcza nie
u śmiertelników.- wyjaśnił Kłamca.

- Nie zrobiłam tego żebyś miał
u mnie jakiś dług, do cholery jasnej!- stwierdziła nastolatka
z wściekłością- Niczego od ciebie nie chcę, a tym bardziej nie tego żebyś tu kogoś mordował!-

Mina Lokiego po usłyszeniu tych słów wyrażała nie tyle co zdziwienie ale raczej zdezorientowanie. Pewnie nigdy nie pomyślał, że śmiertelniczka będzie miała czelność oceniać jego zachowanie.

Wtem mężczyzna spojrzał za okno
i przez chwile wpatrywał się w widok jaki za nim się znajdował.

- Wychodź.- nakazał, popychając brunetkę w stronę drzwi wyjściowych- Natychmiast.-

- Dlaczego?- zapytała zdezorientowana nastolatka.

- Po prostu wyjdź.- Loki niemalże siłą wystawił dziewczynę za drzwi
i zaczął ją ciągnąć jak najdalej od budynku, w którym przed chwilą rozegrały się straszne wydarzenia.

- Puszczaj!- syknęła Tamora, wyszarpując się z uścisku boga- Co ty wyprawiasz?!-

Brunet skinął głową w stronę domu rodziny Manning, i tam czarnowłosa skierowała swój wzrok.
Dosłownie sekundy później
w budynek trafił piorun.

Osiemnastolatka zamarła nie wiedząc czy siedzący w środku ludzie zdążą się uratować, jednak wkrótce westchnęła
z ulgą widząc jak cała jej rodzina
w panice wybiega na zewnątrz.
Co jakiś czas ktoś z nich przewracał się w dość pokraczny i komiczny sposób, przez co dziewczyna nie mogła powstrzymać śmiechu.

||Mine god of mischief|| marvel ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz