[XIX] Nadeszła odsiecz.

2.1K 151 7
                                    

Tamora nie mogła zasnąć również
i drugiej nocy w przeraźliwe zimnej celi. Dręczyła ją gorączka, kaszel
i koszmary związane z tym co jak się wydawało nieuchronnie miało nadejść.

Z jej własną śmiercią...

Brunetka drgnęła, gdy coś poruszyło się na korytarzu.
Ku swojej uldze i zdziwieniu, dostrzegła zakapturzonego Thora, stojącego przed zakratowanymi drzwiami.

- Królowo...- szepnęła, szarpiąc Friggę delikatnie za ramie, po czym to samo robiąc z Anid.

Obie kobiety się obudziły,
a blondynka podbiegła do krat.

- Synu...- spojrzała z niepokojem na Thora, wyciągając dłoń w jego stronę, przez pręty.- Jakim cudem tu wszedłeś?-

- Nie było łatwo ale to nie ważne. Nie pora na rozmowy. Musiałem się upewnić, że tu jesteście. Inaczej za wiele ryzykowaliśmy przyjeżdżając tu bezcelowo z armią.-

- Armią?- zapytała Frigga- Kiedy?-

- Jutro na waszej egzekucji pojawią się nasi wojownicy. Wkroczą
w odpowiednim momencie.- wyjaśnił gromowładny i wtedy do głosu doszła Tamora.

- Co z Lokim?- spytała, przypominając sobie głośny huk jaki rozległ się, gdy Torleif rzucił bogiem kłamstw
o ścianę.

- Wszystko z nim w porządku. Kazał ci to przekazać.- blondyn wyciągnął spod płaszcza dwie rzeczy, skórzany pasek
z klamrą i jeden ze sztyletów Lokiego.

Czarnowłosa przejęła je
i korzystając z siły zaciskowej paska, owinęła go pod rękawem bluzy wsuwając jednocześnie broń pod spód. Tym samym jej oręż  był niewidoczny pod materiałem.

- Uważajcie na siebie. Wszystko może się zdarzyć.- po tych słowach gromowładny teleportował się poza ich pole widzenia.

Tamtej nocy już żadna nie zmrużyła oka.

*****

Ledwie słońce znalazło się w pełni na niebie, Torleif wraz z dwoma strażnikami wkroczył do celi kobiet.
Na pierwszy ogień poszła Tamora. Mężczyzna podniósł ją za ramiona
i skuł jej ręce.
Nastolatka przez cały czas patrzyła mu prosto w oczy trzymając głowę wysoko.

Wszystkie trzy zostały wyprowadzone na zewnątrz. Brunetka ani razu nie spuściła wzroku. Jej oczy cały czas były skierowane w przód.

Na zewnątrz znajdowało się coś
w rodzaju piaskowej areny.
Sam jej środek "zdobiły" drewniane konstrukcje w kształcie litery "T". Kobiety zostały pod nie zaprowadzone, a ich ręce przyczepione do poziomej części konstrukcji, rozłożone na pełną szerokość.

Po tej czynności wśród publiczności na arenie rozległy się brawa i okrzyki radości. Takiż to był aplauz na śmierć zdrajców rodu.

Na arenę wjechały wozy, a każdy z nich miał jedną, wielką klatkę na "pace".
W środku znajdowało się od dwóch do czterech dziwnych, wilko-podobnych bestii, które co chwila warczały
i chwytały za kraty zębami.

- A oto nasz gość specjalny!- zawołał Torleif- Lykany!-

Jakby dla dodania sobie animuszu bestia chapnęła drugą pyskiem, przycisnęła ją za gardło do podłoża aż ta przestała się ruszać. Pysk zwierzęcia spłynął krwią.

Oprawca kobiet podszedł do Tamory
i z satysfakcją zapytał ją
o jej ostatnie słowa. Brunetka splunęła mu w twarz. Torleif przetarł opluty policzek ręką i nakazał woźnicom wypuścić lykany, a te ruszyły w kierunku kobiet.

- Nie jadły nic przez tydzień! A teraz czeka je prawdziwa uczta!- zawołał mężczyzna, śmiejąc się do rozpuku.

Tamora z przerażeniem spojrzała na swoje lewo, gdzie znajdowała się Frigga, bowiem to asgardzką królową bestie wybrały sobie na "przystawkę".

||Mine god of mischief|| marvel ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz