Pierwszy weekend od przybycia do Stark Tower, Tamora spędziła na zakupach.
Wszystko przez to, że Pepper, postanowiła obdarować ją wielce potrzebnymi nowymi ubraniami
i telefonem.
Po czterech godzinach obie kobiety, dzielnie dzierżące
w dłoniach torby, wróciły do wieży.- Wyglądamy jak tabor cygański.- prychnęła nastolatka, a jej towarzyszka zachichotała.
- Chyba mamy gości.- stwierdziła, po chwili, Potts, wskazując głową na przeszklone drzwi windy.
Za nimi rozpościerał się szeroki, parking Stark Tower.
Normalnie stały na nim dwa pojazdy, bo reszta znajdowała się w odpowiednio zabezpieczonym podziemnym parkingu.Tym razem jednak, oprócz pary bardzo drogich sportowych wozów, można tam było zobaczyć brązowego Jeepa.
Był on wyraźnie nadgryziony przez ząb czasu.
Miał poobdzierany lakier, stare felgi oraz brakowało mu jednego z przednich lusterek.Jednak nie te haniebne zaniedbania pojazdu wzbudziły niepokój Tamory. Dziewczyna dokładnie znała rejestracje wozu. Należał on do Paula Manninga.
Z przerażenia, dziewczyna opuściła na ziemie, trzymane przez sobie torby.
- Tam?- Pepper chwyciła ją lekko za ramie- Co się stało?-
- To auto...- wydusiła nastolatka- Ja nie mogę wejść do środka, on mnie zabije...-
Strach zupełnie sparaliżował brunetkę dlatego jej towarzyszka poskładała wszystkie rzeczy i, gdy kobiety opuściły już windę,
w milczeniu próbowała odprowadzić czarnowłosą do jej pokoju.Jednak na próżno.
- Tamora, masz gościa.- powiedział znienacka Tony, wskazują na Paula Manninga.
Mężczyzna jakby nigdy nic siedział sobie spokojnie w salonie i pił kawę.
Świadoma zagrożenia Pepper, ścisnęła lekko dłoń nastolatki
i pospieszyła, szeptem, wyjaśniać Starkowi powagę sytuacji.
Podczas ich rozmowy do kuchni weszła reszta drużyny. Zachowywali się zupełnie normalnie, najwyraźniej zupełnie nie podejrzewali niebezpieczeństwa. Z resztą niby skąd mieliby w ogóle wpaść na pomysł, że gość stwarza zagrożenie.Brunetka poczuła jak jej serce zaczyna walić jak oszalałe.
Jakby tego było mało, kątem oka dostrzegła jak Loki, na widok Paula, wychodzi ze swojego pokoju i pojawia się w korytarzu. Mężczyzna patrzył na osiemnastolatkę, a ona nie mogła rozszyfrować jego spojrzenia. Coś pomiędzy zaniepokojeniem, a troską. Tamora musiała jednak wziąć pod uwagę, ze był on bogiem kłamstw
i mógł ukrywać swe prawdziwe emocje.- Jesteśmy w dupie. Oboje. - pomyślała.
- Córeczko!- zawołał Manning, podbiegając do nastolatki i przytulając ją.
Dziewczynę zamurowało, wiedziała jednak, że jest to typowa dla jej ojca gra.
- Cześć tato...- wydusiła, nie czując się na siłach by odwzajemnić uścisk.
Tym bardziej, że za paskiem mężczyzna miał pistolet, który jakiś dziwnym trafem ukrył przed oczami Avengers. Tamora zauważyła to tylko dlatego, że go poczuła, gdy ojciec ją przytulał.
Dziewczyna posłała zaniepokojone spojrzenie jedynej osobie, którą uznała za stosowną, czyli Lokiemu. Tylko on wiedział co Manning jest w stanie zrobić.
Brunetka nie wiedziała na co liczyła. Że on jej pomoże? Najwyraźniej tylko po co miałby to robić? Musiała się sama uratować.
- Wracamy do domu, słoneczko...- powiedział Paul i złapał nastolatkę za rękę po czym skierował się do windy.
Trampki osiemnastolatki zapiszczały na parkiecie, gdy nimi zahamowała.
Nie zamierzała z nim iść. Nie tym razem.Brunetka machnęła ręką i wyszarpała się z uścisku. Wtedy jej ojciec odwrócił się.
- N...nie.- pokręciła głową.
- Słucham..?- Manning zmierzył ją zdumionym spojrzeniem.
- Nigdzie. Z. Tobą. Nie. Idę.- rzekła osiemnastolatka z pewnością siebie
w głosie.- Wracamy do domu, bez dyskusji.- mężczyzna sięgnął do paska ale nie znalazł tam pistoletu.
Nie znalazł, bo to jego córka go wzięła. Brunetka mierzyła teraz prosto
w Paula.- Musi pan stąd wyjść...- nakazał Tony, stając obok dziewczyny i kładąc jej rękę na ramieniu.
- Oddaj broń.- poprosił.
- Nie.- odparła dziewczyna, stanowczo- Nie dopóki on stąd nie wyjdzie!-
- Słyszał pan. Proszę wyjść!- Stark wskazał na drzwi.
Jednak zamiast odwrócić głowę
w kierunku wyjścia i po prostu opuścić wieże, Paul Manning spojrzał ponad głowy Tony'ego i Tamory.- Ty...- warknął.
Brunetka obawiała się spojrzeć
w tył ażeby jej ojciec tego nie wykorzystał.
Jednak chcąc nie chcąc musiała to zrobić, gdy Paul swoimi masywnymi ramionami odsunął od siebie nią
i Starka.
Mężczyzna dostrzegł Lokiego
i ruszył w jego stronę.- Bierzcie go!- nakazał Tony, jednak zanim ktokolwiek zareagował Tamora pociągnęła za spust.
Huk wystrzału spowodował, że wszyscy zamilkli na kilka sekund, podczas, których pocisk przeszył powietrze i trafił prosto w ramię Paula.
- Oko za oko.- pomyślała brunetka.
- Ty mała zdziro!- huknął mężczyzna, łapiąc się za krwawiącą rękę.
Ku zdziwieniu wszystkich, Manning odwrócił się do dziewczyny i ruszył na nią. Jego twarz znaczył okropny, zwierzęcy grymas, obnażający zęby.
To nie był człowiek. To nie było żywe, rozumne istnienie.
Tylko bezmyślna bestia kierowana przez swoje najbardziej prymitywne
i plugawe instynkty.Tamora schyliła się i przebiegła pod ramieniem napastnika.
Następnie złapała za stojące w pobliżu krzesło i z całej siły zamachnęła się na Paula. Drewniany mebel roztrzaskał się
w drzazgi, a twarz Manninga spłynęła krwią z rozbitego łuki brwiowego.
Dopiero wtedy do rannego podbiegli Avengers.*****
- Na pewno nie chcesz złożyć tego doniesienia?- spytała Pepper.
Kobieta stała wraz z Tamorą pod daszkiem u podnóży Stark Tower. Czarnowłosa w milczeniu obserwowała jak policjanci i ratownicy medyczni zajmują się Paulem Manningiem.
- Nie...- powiedziała nastolatka, czując jak jej głos drży- Chcę żeby go po prostu zabrali...-
Rudowłosa objęła ją lekko po czym zapewniła Tamorę o tym, że jest bezpieczna.
- Nie, Pepper.- stwierdziła- Nie jestem bezpieczna. Jego widmo będzie nade mną wisiało do śmierci. I nigdy mnie nie zostawi.-
Dziewczyna wysunęła się z uścisku Potts i udała się do wnętrza wieży. Na przedpokoju spotkała Lokiego.
- Wykazałaś się dzisiaj, śmiertelniczko.- stwierdził- Nigdy bym nie podejrzewał, że coś takiego będziesz w stanie zrobić. Brawo.-
- Ta...- mruknęła nastolatka składając ręce na krzyż- Tylko krzesła mi szkoda.-
- Czy ja wiem... brzydkie było.- odparł jej rozmówca po czym westchnął.
- Znowu mnie uratowałaś. Znowu mam u ciebie dług. Nie znoszę takich sytuacji.- stwierdził.
- Jak już mówiłam, nie zrobiłam tego żebyś miał u mnie dług.- wyjaśniła Tamora- Więc daj sobie spokój z mordowaniem mojego ojca przez jakiś czas.-
Na te słowa Loki parsknął śmiechem.
- Niczego nie mogę ci obiecać, śmiertelniczko. Ale spróbuję.- rzekł.
CZYTASZ
||Mine god of mischief|| marvel ff
Fiksi PenggemarBlamouth jest największą "dziurą" na jaką można natrafić w stanie Maine ale właśnie w takiej "dziurze" przyszło żyć osiemnastoletniej Tamorze Manning. Dziewczynie wydawało się, że nigdy w jej nudnym i ciężkim życiu nie nadejdą pożądane zmiany. Wyd...