[Prolog]

6.2K 257 44
                                    

Przekradnięcie się w pobliżu strażników zajęło Kłamcy zdecydowanie więcej czasu niż początkowo przypuszczał.

Przeklinał on w myślach swoje niepowodzenia, wiedząc, że ma tylko jedną, jedyną i niepowtarzalną szansę aby zaplanowane przedsięwzięcie odniosło pożądany skutek. 
Nie mógł zatem pozwolić sobie na więcej potknięć, bo wiązało się to ze zbyt wielkim ryzykiem.

Odległość dzieląca go od magazynu zmniejszała się nieubłagalnie z każdym, kolejnym krokiem.
Na szczęście zgodnie z jego przewidywaniami, pilnujący pomieszczenia strażnicy rozpierzchli się na wszystkie strony aby pomóc reszcie w poszukiwaniu uciekiniera.

Głupcy. Tak o nich myślał. Był na kilka metrów od nich, a ci go nie spostrzegli.
Ostatecznie brunet już po chwili przekroczył drzwi pomieszczenia i zaczął rozglądać się za swoją włócznią.

Ta nie została jakoś skrzętnie ukryta. Wręcz przeciwnie.
Leżała sobie w najlepsze na samym wierzchu, zupełnie jakby oczekiwała aż w końcu zostanie ponownie użyta w chlubnym celu jakim były podróże między światowe.

Tym razem celem uciekiniera był Jötunnheim. Tam mógł zasięgnąć pomocy od swoich sojuszników.

Wtem, powietrze rozdarł damski głos nawołując jego imię.

- Loki! Loki, mówię do ciebie!-
Dopiero po ponownym zawołaniu mężczyzna przeniósł spojrzenie swoich zielonych oczu na kobietę.

- Nie rób tego, proszę!- głos rozmówczyni był, typowo, ciepły i łagodny- To wszystko nie jest tego warte!-

- Nie powstrzymasz mnie, matko.- stwierdził Kłamca, pewnym siebie tonem- Tm razem nie zamknięcie mnie tu jak jakiegoś niewolnika.-

- Pani!- rozmowa tej dwójki została przerwana przez strażników, którzy wbiegli do magazynu.

- Pani, odsuń się od niego!- zawołał jeden z głównodowodzących.

- Nie rozkazuj mi.- władczyni posłała poddanemu mordercze spojrzenie-
To mój syn! I nigdy nie zrobiłby mi krzywdy!-

Sytuacja nie przebiegała zgodnie z prawdą ale okoliczności wciąż były sprzyjające i Loki doskonale to wiedział. Wykorzystał powstałe zamieszanie i skierował włócznię na ścianę, gdzie wkrótce utworzył się portal.
Kłamca skierował swoje kroki w jego stronę.

Jednak jego matka, Frigga, nie zamierzała pozwolić aby syn zaprzepaścił swoją szanse na odkupienie win.
Wręcz przeciwnie. Wszystko już sobie dawno zaplanowała.

Specjalnie przygotowane zaklęcie, które wystrzeliła z dłoni trafiło w uciekiniera bez większego problemu, a zaraz po tym portal się zamknął.

- Co tu się stało?!- do magazynu wbiegł zaniepokojony rozgardiaszem król.

- Uciekł?- spytał mężczyzna, widząc swoją żonę.

- Nie.- odparła Frigga i uśmiechnęła się tajemniczo- Nie tym razem.-

||Mine god of mischief|| marvel ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz