[XIII] Znów uwięziona.

2.4K 165 45
                                    


Dwa dni później, zgodnie z "prośbą" T.A.R.C.Z.Y. Loki i Tamora mieli zostać dostarczeni do siedziby agencji.

Z tym faktem najciężej było pogodzić się Pepper, która od śniadania nie odstępowała dziewczyny na krok.

- Przyklej się do mnie, najlepiej.- zachichotała nastolatka.

- To nie jest śmieszne. Martwię się
o ciebie...- przyznała rudowłosa- Martwię się, co teraz z tobą będzie. Nie mam już teraz na ciebie oka.-

- Pepper...- Tamora spojrzała na kobietę z zastanowieniem.

- Nie ważne.- odparła Potts, podchodząc bliżej.

- Powiem tak. Polubiłam cię. Będzie mi ciebie brakować.- wyznała, na co jej rozmówczyni podniosła się z krzesła przy którym wcześniej siedziała
i stanęła na wprost rudowłosej.

Następnie chwyciła ją rękoma za obie dłonie co dość mocno zdziwiło partnerkę Tony'ego Starka.

- Przez... przez te trzy tygodnie okazałaś mi więcej ciepła i dobrego serca niż ktokolwiek przez ostatnie osiem lat.- przyznała brunetka- Byłaś... jesteś dla mnie kimś ważnym. O niewielu osobach w życiu tak mówiłam ale uważam cię za przyjaciółkę.-

Wzruszona Pepper wytarła pojedyncze łzy, które spłynęły jej po twarzy
i przytuliła stojącą przed nią dziewczynę.

- Ja ciebie też...- powiedziała- Ja ciebie też uważam za przyjaciółkę.-

- Będę za tobą tęsknić.- stwierdziła czarnowłosa, czując, że zaraz sama się totalnie rozklei.

- Ja za tobą też.- Pepper objęła twarz osiemnastolatki dłońmi- Pokaż im wszystkim, że z Tam Manning się nie zadziera.-

- Pokażę.- zielonooka kiwnęła pewnie głową.

- Tamora...- chwile z Potts przerwał nie kto inny jak jej partner- Helikopter już czeka.-

- Ja... dziękuję za wszystko, panie Stark.- dziewczyna odsunęła się od Pepper i podeszła do Tony'ego.

- Boże przestań już z tym "panowaniem", bo czuję się staro.- mężczyzna parsknął śmiechem, na co dziewczyna go przytuliła ku jego wielkiemu zdumieniu.

- Dziękuję za wszystko Tony.- powiedziała.

- Jeszcze jedna osoba się chce z tobą pożegnać.- do uszu brunetki dotarły słowa jej przyjaciółki dlatego zawarła głowę i dostrzegła Bruce'a Bannera, który właśnie wszedł do pomieszczenia.

- Powodzenia Tamora.- rzekł i przybił
z nastolatką piątkę po czym się uściskali.

Miłą atmosferę przerwał Thor, który pojawił się w pokoju razem ze skutym w specjalne kajdanki Lokim.

- Musicie już iść.- powiedział bóg wyciągając przed siebie takie same kajdanki.

Brunetka posłusznie przyjęła przedmiot i skuła nim swoje ręce.

- Thor i Kapitan was odeskortują.- wyjaśnił na odchodne Tony.

Cala czwórka w składzie dwóch członków Avengers i dwóch "złoczyńców" zaczęło wyjeżdżać na górę, gdzie znajdowało się lądowisko helikopterów.

Wtedy Tamora dostrzegła zabawny szczegół. Stali teraz w kolejności brunet, blondyn, blondyn, brunetka.

To przypomniało jej o pewnym żarcie.

- Hej, Loki?- spytała.

- Hmm?- Kłamca spojrzał na dziewczynę pytająco.

- Jak się nazywa dwóch blondynów pomiędzy dwoma brunetami?- odparła pytaniem na pytanie.

Adresat wypowiedzi chwile się zastanowił po czym odparł zgodnie
z przypuszczeniem Tamory.

- Przepaść intelektualna.-

*****

Para nie była w żaden sposób poinformowana kiedy wylądują dlatego nastolatka odetchnęła z ulgą, gdy po trwającym wieczność locie, helikopter w końcu wylądował, a jego drzwi zostały otwarte.

Jacyś uzbrojeni mężczyźni przeskanowali siedzące wewnątrz osoby po czym jeden z nich skinął ręką na Thora i Kapitana Amerykę.

- Wyprowadzić.- powiedział, wskazując głową na zewnątrz.

Prowadzona przez Avengers dwójka dotarła do drzwi w asyście agentów T.A.R.C.Z.Y. Za nimi czekał na nich jakiś mężczyzna.
Był ciemnoskóry, a na jego oku znajdowała się czarna, piracka, przepaska.

- Więc... to jest Tamora Manning?- spytał, patrząc pytająco na Kapitana, który pokiwał głową.

- Jakaś taka... mała.- rzekł jeden ze strażników, na co brunetka posłała mu mordercze spojrzenie.

- Po tym co o niej mówiliście spodziewałem się raczej... z resztą nieważne...- ciemnoskóry mężczyzna poprawił kurtkę i ponownie się odezwał.

- Nazywam się Nick Fury. Liczę na to, że w przeciwieństwie do swojego "kolegi" nie będziesz tu nikogo zabijać.- rzekł człowiek z przepaską i przepuścił dwójkę agentów wraz z Lokim i Tamorą przodem.

Fury został nieco z tyłu i zajął się przeprowadzaniem rozmowy
z członkami Avengers.

Cała grupa szła przez jakiś czas dopóty dopóki nie doszli do pomieszczenia
o okrągłym kształcie pośrodku, którego stała wielka, także okrągła, cela.

Wyglądała jakby miała szklane ściany aczkolwiek, wiadome było, że zwykle szkło to nie jest. Zbyt duże ryzyko wiązałoby się z przetrzymywaniem ludzi w czymś takim.

Fury wpisał kod aktywujący, a gdy drzwi "więzienia" zostały otwarte, strażnicy T.A.R.C.Z.Y. wprowadzili parę do środka.
Wnętrze celi składało się z dwóch oddzielnych pomieszczeń, a mianowicie łazienki i... kuchnio-jadalnio-salono-sypialni.

Dosłownie.

W lewym rogu pomieszczenia znajdowało się jedno podwójne łóżko, biurko z krzesłem na kółkach i półka
z książkami.

Zaledwie półtora metra dalej leżał dywan, który służył jako "podstawka" pod stół z czterema krzesłami.

Kolejne półtora metra dalej stał cały osprzęt kuchenny. Piekarnik, a nad nim kuchenka elektryczna z płytą indukcyjną, lodówka, zlew, pod zlewozmywakiem oczywiście kosz na śmieci, kilka elementów blatu, mikrofalówka, ekspres do kawy i jedna, maciupka komoda, w której jak się okazało znajdowały się garnki, talerze
i sztućce.
Wszystkie sztućce oprócz jakiegokolwiek noża.

- Jakbym chciała to bym ich zatłukła nawet i chochlą...- mruknęła do siebie Tamora- Ale mi się nie chce.- dodała po chwili.

- Co ty tam szepczesz?- spytał Nick Fury.

- Że jak nie zabiję się o stół wstając
z łóżka to będzie sukces na miarę pierwszego zdobycia Mount Everest.- odparła nastolatka z ironią.

- Więc... macie pełną lodówkę. Jak się będzie wam kończyć to powiedzcie. Wpadnę rano. Nie pozabijajcie siebie nawzajem albo kogoś.- czarnoskóry mężczyzna zmierzył siedzącą w celi dwójkę wzrokiem i oddalił się.

||Mine god of mischief|| marvel ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz