[Epilog]

3K 180 56
                                    


Bóg kłamstw usilnie próbował się skupić na pracy ale nie dane mu było. Do jego "biura" ktoś wszedł jednak z wysokości fotela Loki nie wiele był w stanie dostrzec.

Wkrótce z blatu jego biurka zniknął nowy, jeszcze nie otwarty kałamarz.

- Hej!- zawołał Kłamca, dostrzegając, że złodziej ucieka z pokoju- Wracaj tu!-

Mężczyzna ruszył w pościg za "przestępcą", który zdążył już dobiec do zejścia na niższe piętro i pochwycił złodziejaszka, którym był nie kto inny jak trzy i pół letnia dziewczynka.

- Co ty chciałaś zrobić co? Nie mówiłem ci, że nie wolno biegać po schodach?- spytał mężczyzna, wyjmując kałamarz z rąk dziecka i podnosząc małą z ziemi.

- Nie chciałam zbiec po schodach.- powiedziała- Tylko zjechać po poręczy.-

Brunet westchnął i uśmiechnął się do dziecka, jednocześnie odgarniając z jego twarzy ciemne loczki ażeby nie spadały na oczy.

- Po poręczy też nie zjeżdżaj. To niebezpieczne.- wyjaśnił, odstawiając dziewczynkę na podłogę.

- Dobrze, nie będę zjeżdżać z poręczy.- westchnęło dziecko- Chociaż to duża frajda.-

- Wiem.- stwierdził Kłamca- Też kiedyś zjeżdżałem. Tylko z tego były potem problemy jak z moim bratem mieliśmy siniaki na tyłkach.-

- LOKI!- powietrze przeszył damski krzyk- Jakich ty słów używasz przy dziecku?!-

- Witaj, moja droga.- rzekł brunet uśmiechając się- Jakie słowa masz na myśli, przecież ja nic...-

- Tyłek. Tyłek. Tyłek.- powiedziała mała dziewczynka, podbiegając do Tamory.

- Mamo, co to jest tyłek?- spytała, na co zarówno kobieta jak i jej mąż parsknęli śmiechem.

- Pośladki. I lepiej nie mów tego przy babciach...- wyjaśniła zielonooka po czym zwróciła się do partnera.

- Twój brat przyjechał. Czeka na dziedzińcu.- rzekła.

- Hopla!- zawołał Loki, biorąc dziecko na ręce- Idziemy przywitać się z wujkiem, Thorem?-

- Tak!- wykrzyknęła rozweselona mała.

Do tej dwójki dołączyła jeszcze Tamora, łapiąc boga kłamstw za rękę. W takiej "konfiguracji" rodzina wyszła na zewnątrz by przywitać się nie tylko z gromowładnym ale i z jego gościem. A w zasadzie to "panią gość", bo dziś po raz kolejny mieli się spotkać ze śmiertelniczką, która zawróciła Thorowi w głowie na tyle, że został w Midgardzie na stałe.

Po dotarciu na dziedziniec, Tamora dostrzegła Thora, a obok niego średniego wzrostu szatynkę o brązowych oczach. Loki natomiast postawił córkę na ziemi i uściskał brata.

- Dobrze cię widzieć.- stwierdził, na co blondyn odpowiedział mu tymi samymi słowami.

Kłamca wycofał się i stanął równo ze swoją rodziną, Thor natomiast pospieszył z przedstawianiem.

- Jane, dawno cię tu nie było. Poznaj moją bratanice.- rzekł gromowładny, wskazując na dziecko- To jest Halla.-

- Mamo co to za pani?- spytała Halla, na co Jane przykucnęła i wyciągnęła rękę przed siebie.

- Witaj. Jestem przyjaciółką twojego wujka. Miło cię poznać.- powiedziała.

Tamora uśmiechnęła się widząc podejście kobiety do trzy i pół letniej dziewczynki.

Malutka dość niepewnie uścisnęła dłoń Foster po czym schowała się za ojcem.

- Urocza.- przyznała Jane.

||Mine god of mischief|| marvel ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz