Zegar kuchenny wybił pierwszą w nocy.
Przez chwile jego dźwięk wypełnił każdy z możliwych zakamarków Stark Tower, po czym w budynku ponownie zapanowała martwa cisza.Loki westchnął ciężko i oparł ręce na blacie. Po tym co zrobiła śmiertelniczka starał się najzwyczajniej w świecie zasnąć ale gdy to nie wydawało się nadejść poszedł do kuchni się czegoś napić. Padło na wódkę Tony'ego Starka. Mężczyzna nie liczył na to, że alkohol oczyści mu umysł, wręcz przeciwnie.
Po prostu wedle starego powiedzenia " słowa pijanych to myśli trzeźwych".
I to chciał uzyskać.
Dojście do porozumienia z samym sobą.A Loki miał wiele do przemyślenia. Czuł wstyd, że on, bóg pozwolił sobie na takie przywiązanie do mieszkanki Midgardu. Wtedy kiedy go dotknęła powinien był coś powiedzieć.
Powinien był kazać się puścić.
Tylko z drugiej strony ona nie zrobiła nic złego." Więc co cię powstrzymuje?". Pytanie śmiertelniczki wciąż nie chciało zostawić go w spokoju.
Za wiele pytań, oprócz tego, pozostało bez odpowiedzi.
Czemu ona chciała mu wmówić, że nie jest tym za kogo wszyscy go mają? Czemu poczuł tak duży gniew, gdy Avengers tak ją potraktowali kilka godzin wcześniej?
I czemu ona w ogóle wyciągnęła go z tej przeklętej szopy?Jego myślenie przerwało nerwowo chrząknięcie. Kiedy Loki podniósł głowę dostrzegł Tamorę.
- Przepraszam, że przeszkadzam.- stwierdziła- Ja tylko po wodę.-
Po tych słowach nastolatka wykonała kilka prób obejścia Kłamcy żeby dostać się do szafki na kubki, aż w końcu zrezygnowana stanęła w miejscu.
- Po prostu mnie poproś żebym się przesunął. Przecież nie gryzę.- westchnął, z rozbawieniem patrząc na jej działania.
- Nie byłabym tego taka pewna.- odparła, mijając go szerokim łukiem.
Ostatecznie brunetka zdobyła i kubek
i wodę po czym przelała ciecz do naczynia.
Po chwili dostrzegła prawie całkiem opróżnioną butelkę z alkoholem.
Bez słowa wylała resztkę wódki do zlewu, spłukała ją i wyrzuciła szkło do kosza.- Naprawdę uważasz, że to jest dobre wyjście?- zapytała- Z resztą jakim cudem ty w ogóle jeszcze stoisz na nogach? No ja wiem, że to była "tylko" setka, ale tak... bez niczego żeś to wypił?-
- Naprawdę tak sądzisz?- spytał jej towarzysz- Sądzisz, że nie jestem potworem?-
- Yhy...- odpowiedziała, upijając łyk wody.
- To... czym według ciebie jestem?- mężczyzna kontynuował wypytywanie.
Czarnowłosa spojrzała na niego tymi, swoimi, wielkimi, zielonymi oczami, przyjrzała mu się uważnie
i odezwała po dłuższej chwili.- Sobą.- rzekła w końcu, odkładając pusty kubek po wodzie na blat.
Jej mina sugerowała dumę, zupełnie jakby powiedziała właśnie jakąś, wielką i odkrywczą, życiową mądrość.
Jednak Loki musiał w duchu przyznać, że spodobała mu się jej odpowiedź.- Jesteś sobą.- powtórzyła brunetka-
I to bez znaczenia czy to "sobą" ma niebieski kolor skóry czy nie albo czy ma lub nie ma czerwonych oczu.-- Mówiłaś też o nienawiści do samego siebie. Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?- nad kolejnym pytaniem rozmówcy, osiemnastolatka nie zastanawiała się wcale.
Odpowiedziała niemalże sekundę po jego zadaniu.
- Jesteś inny. A "inni" są w mniejszości. Większość ,nieważne czy w Asgardzie czy w Midgardzie, zawsze będzie nienawidzić mniejszości. Wychowana w takim środowisku osoba zawsze nasiąka nienawiścią do samego siebie.- jej słowa wydały się Kłamcy tak prawdziwe jak chyba nigdy w życiu.
![](https://img.wattpad.com/cover/178651548-288-k316164.jpg)
CZYTASZ
||Mine god of mischief|| marvel ff
Fiksi PenggemarBlamouth jest największą "dziurą" na jaką można natrafić w stanie Maine ale właśnie w takiej "dziurze" przyszło żyć osiemnastoletniej Tamorze Manning. Dziewczynie wydawało się, że nigdy w jej nudnym i ciężkim życiu nie nadejdą pożądane zmiany. Wyd...