Bal trwał w najlepsze od kilku godzin, a cała rodzina królewska bawiła się dużo lepiej niż wszyscy się początkowo spodziewali.Tamora wytańczyła się za wsze czasy, gdy postanowiła wyjść na balkon i zaczerpnąć nieco świeżego powietrza. Poinformowała o tym swojego narzeczonego. Ten początkowo chciał wyjść z nią ale dziewczyna zapewniła go, że za chwile wrócił. Mężczyzna niechętnie zgodził się na to by poszła się przewietrzyć w samotności.
Czarnowłosa wyszła na balkon posiedziała na nim chwile i już miała wrócić jednak usłyszała jak ktoś za nią chodzi.
Gdy się odwróciła dostrzegła wysoką blondynkę o dość "obfitych" atutach kobiecych. Miała ona na sobie suknie w kolorze pudrowego różu, ładnie podkreślającą jej porcelanową cerę i niebieskie oczy.Stały tak przez chwile w milczeniu dopóty dopóki Tamora nie zdecydowała się skierować kroków do sali. Jednak ledwie ruszyła nogą, blondynka położyła jej rękę na ramieniu tym samym blokując możliwość ruchu.
- Umm... przepraszam?- powiedziała brunetka i ponownie spróbowała zejść z balkonu, gdy wtem jej towarzyszka wybuchła.
- Czy to sobie na za dużo nie pozwalasz?!- syknęła.
- Nie rozumiem o co chodzi, poza tym nie jesteśmy na "ty".- odparła Tamora- Proszę mnie przepuścić.-
- Jestem Sigyn.- wyjaśniła blondynka- I uważam, że za bardzo panoszysz się po pałacu.-
- Słucham?- osiemnastolatka uniosła brew w zdumieniu.
W tamtym momencie Sigyn zamachnęła się ręką w stronę Tamory. Nastolatka zdążyła ją powstrzymać przed uderzeniem.
- Oszalałaś?!- spytała dziewczyna- Zostaw mnie w spokoju!-
- Co ty sobie wyobrażasz?! Że taka zwykła śmiertelniczka jak ty tak po prostu wżeni się w rodzinę królewską?! Widziałam jak się kleisz do księcia Lokiego!- wybuchła blondynka.
- Więc to o to ci chodzi?- zapytała Tamora, nie dając się wyprowadzić z równowagi- To nie jest twoja sprawa.-
- Oczywiście, że moja.- warknęła Sigyn- Spójrz na siebie! Jak ty wyglądasz! Ani biustu ani urody! Ty w ogóle możesz mieć dzieci? Nie miałaś prawa wtrącać się w..!-
- Słuchaj.- rzekła zimno, nastolatka- Nie radzę ci mówić o mnie w ten sposób. Ostatnią osobą, która to zrobiła był Torleif, a myślę, że wiesz jak skończył.-
- Ty mi grozisz?- blondynka wydała się oburzona słowami dziewczyny.
- Nie. Ostrzegam.- odparła czarnowłosa półszeptem i ruszyła pewnym siebie krokiem w kierunku miejsca, przy którym wcześniej siedziała.
Zanim tam jednak doszła, Sigyn złapała ją za rękę i szarpnęła do tylu.
- Nie skończyłam z tobą!- zawołała i nagle na sali zapanowało poruszenie.
- Co tu się dzieje?!- spytał oburzony Odyn, podchodząc do kłócących się kobiet.
Loki natomiast odciągnął swoją narzeczoną na bok, po czym objął ją ramieniem.
- Nic Wasza Wysokość.- Tamora próbowała uspokoić sytuacje- Wszystko...-
- Nie! Nic nie jest w porządku! Jakim prawem ta śmiertelniczka panoszy się tutaj jak pani na włościach?! Jakim prawem ja się pytam?!- wykrzyknęła posiadaczka różowej sukni.
- Sigyn...- Frigga spojrzała na blondynkę z oburzeniem- Jak ty się zachowujesz? Mam się skontaktować z twoim ojcem?-
- Czyli ty mi po prostu zazdrościsz...- rzekła Tamora, ściszając nieco głos- Ale uwierz mi nie zazdrościłabyś mi gdybyś wiedziała przez ile okropnych rzeczy musiałam przejść. Ciesz się swoim życiem i doceniaj je póki możesz, bo kiedyś będzie zbyt późno.-
CZYTASZ
||Mine god of mischief|| marvel ff
FanficBlamouth jest największą "dziurą" na jaką można natrafić w stanie Maine ale właśnie w takiej "dziurze" przyszło żyć osiemnastoletniej Tamorze Manning. Dziewczynie wydawało się, że nigdy w jej nudnym i ciężkim życiu nie nadejdą pożądane zmiany. Wyd...