[XIV] Bolesna rzeczywistość.

2.3K 159 35
                                    


Pierwsza noc mijała Tamorze raczej bezsennie.
Głównie było to spowodowane przez oszklone ściany celi. Nie dawały one żadnego poczucia prywatności.
Poza tym wielkość pomieszczenia dawała dość klaustrofobiczne poczucie.

Dlatego, gdy dziewczyna obudziła się po raz któryś wyrwana, wedle zegara, zaledwie dwunastominutowej drzemki, to nie zdziwiła się.
Zdziwiła się za to, gdy, leżąc na lewym boku, prawym uchem usłyszała rozmowę Lokiego i Thora.

- Jutro polecę do Asgardu i zapytam się jej o wszystko. Może rzeczywiście jest matką Tamory...- słowa gromowładnego bardzo zaintrygowały nastolatkę.

O co w tym wszystkim chodziło?

- To, że mają taką samą moc nie znaczy, że są spokrewnione.- stwierdził Kłamca, na co jego brat zareagował nieco bardziej emocjonalnie.

- Loki przecież one są identyczne
z wyglądu. Tylko posturą się różnią. Ale to logiczne, że ktoś wychowywany w takich warunkach jak Tamora będzie dużo drobniejszy od innych.- stwierdził Thor.

- Cicho.- syknął brunet- Obudzisz ją.-

- Będziemy musieli jej powiedzieć. Ten człowiek, który zaatakował ją wtedy
w Stark Tower mógł być związany
z tamtą rodziną. Tamorze może grozić niebezpieczeństwo, bracie. Nawet nie wiemy jak wielkie.- kolejne słowa Thora sprawiły, że nastolatka postanowiła się "obudzić".

- Co się tak wydzieracie?- spytała, ziewając.

- Przepraszamy jeśli cię obu...- blondyn pospieszył z przeprosinami ale osiemnastolatka mu przerwała.

- Nie spałam. A teraz jazda, mówcie
o co chodzi. Byle dokładnie.- nakazała dziewczyna.

Bracia spojrzeli po sobie. Po Thorze było widać, że chce się odezwać ale Loki nie chciał mu na to pozwolić. Ostatecznie jednak bóg piorunów doszedł do słowa.

- Nasza matka ma bliską przyjaciółkę.
I ta przyjaciółka wyglada dokładnie jak ty. Macie praktycznie takie same twarze. A wiadomo nam, że tamta kobieta musiała gdzieś oddać swoje dziecko, przez konflikty rodzinne. Podejrzewamy, że jest twoją biologiczną matką.- rzekł gromowładny nieomalże na jednym wydechu.

- Mógłbyś się czasem zamknąć?- spytał Loki, jednak Thor puścił słowa brata mimo uszu.

- Macie też tą samą moc. Te złote iskry od razu dały nam do myślenia kiedy Tony pokazał je na monitoringu.- kontynuował blondyn.

Dziewczyna dość długo zastanawiała się nad usłyszanymi rzeczami.Słowa bogów brzmiały prawdopodobnie ale nie aż tak bardzo, żeby od razu w nie uwierzyła.

Przecież po co mieszkanka Asgardu miałaby sprowadzać swoje dziecko do Midgardu? Skoro go nie chciała mogła oddać komukolwiek albo porzucić na rychłą śmierć.

No chyba, że chciała żeby jej córka przeżyła...

- Jak ma na imię ta kobieta?- spytała brunetka, przypominając sobie wszystkie imiona znajomych swoich, adopcyjnych rodziców.

Liczyła, że w nich pojawi się chociaż jedna osoba o imieniu podobnym do mieszkanki krainy bogów.

- Anid.- odpowiedział Thor.

Czarnowłosa skupiła się na tym, żeby się zbytnio nie nakręcać ale przypomniało jej się podsłuchana rozmowa jaką Tabitha Manning przeprowadziła z Paulem.
Kobieta była wtedy na łożu śmierci
i dziewczyna nie przypuszczała, że słowa " Powiadom Anid." to coś więcej niż majaczenie osoby "naćpanej" lekami.

- Z... znam to imię.- wykrztusiła- Znam to imię.-

- Dobra wystarczy tego. Odejdź.- Loki wstał z łóżka i wściekłe machnął ręką
w stronę drzwi wyjściowych z miejsca, gdzie znajdowała się ich cela.

||Mine god of mischief|| marvel ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz