44 {Szansa}

1.4K 168 6
                                    


Stoimy w łazience i myjemy zęby. Walczymy na spojrzenia w lustrze, licytując się kto dłużej nie mrugnie. Wymaga to zbyt wiele powagi jak na mój gust, dlatego na moich ustach pojawia się niekontrolowany uśmiech, co wywołuje to samo u niego. Puszczę usta i całuję go w nagie ramie, a moja dłoń otacza go w pasie, ściskając jego mięśnie.

– Mówiłam już jak kocham ten niezwykły ośmiopak?

Czasem zdarza mi się przylatywać go na ćwiczeniu albo wpisywaniu siłowni w grafik. Poświęca na to sporo czasu, a jednocześnie jest na to kompletnie obojętny. Nigdy o tym nie mówi, nigdy się tym nie chwali, jakby to samo przychodziło bez jakiegokolwiek wysiłku.

Całuję go w obojczyk, ściskam każdy mięsień po kolei i przesuwam usta niżej i niżej..

– Jest zachwycający, pewnie nie jedną kobietę zaskoczyłoby, co tam skrywasz.

– A ciebie zaskoczyło?

Unoszę głowę, żeby spojrzeć mu w oczy.

– Nie miałam czasu się nad tym zastanawiać – całuję go pod lewą piersią – Na pewno mnie zachwycił – mój język sunie po kolejnych umięśnionych pagórkach, a on uważnie mi się przygląda.

– Nie mam czasu.

– Zawsze wstajesz tak wcześnie, że zdecydowanie go masz – ściskam jego pośladki, przesuwając usta niżej i niżej, aż zahaczam zębami o materiał bokserek.

– Jesteś taka przewidywalna.

Więc daję mu klapsa, tego się na pewno nie spodziewał i podskakuje, rzucając mi przy tym karcące spojrzenie, co oczywiście mnie bawi. Swoimi niezwykle sprawnymi zębami zdejmuję z niego bokserki.

– To przedstawienie trwa tak długo, że naprawdę kończy mi się czas.

– Ja też idę do pracy i chcę być na czas, więc się pośpiesz.

Przewraca oczami.

– Zaraz będziesz... – nie daje mi skończyć.

– Zamknij się i weź tego cholernego penisa do ust.

Wybucham śmiechem.

O mój Boże.

– Co, boli go to dumne stanie?

– Wiesz, co, naprawdę nie mam na to czasu.

Chce podciągnąć bokserki, ale zatrzymuję jego dłonie i biorę cholernego penisa do ust.

To jedyny plus porannego wstawania wraz z nim, mogę się z nim trochę zabawić przed wielogodzinną rozłąką. Miałam w zwyczaju przewracać się na drugi bok gdy on wychodził, a tu taka niespodzianka! Prawdopodobnie moja definicja ulepszania siebie jest najdziwniejszą, jaką ktoś widział, ale co mogę poradzić? Staram się nie zatracić siebie w tej całej próbie dorosłości.

Docieram do restauracji i od razu na wejściu spotykam mamę. Może to powód, przez który nie bywam tu tak często, bo wcale nie jestem fanką oglądania rodziców cały czas. Jednak teraz już za późno i nie mam jak uciec, no i nie mogę uciec, bo jestem dorosła.

Dorosłość.

Chryste, to słowo w moim słowniku zajęło zdecydowanie zbyt ważne miejsce i wszystko kręci się wokół tego, żeby być właśnie taką osobą.

– Zapraszam do gabinetu.

– Może by tak jakieś ‚cześć, Gina'?

Dressing up the mind {Luke Hemmings}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz