56 {Kocham cię}

1.4K 165 10
                                    


Rozumiesz, że nie masz tak naprawdę domu gdy wracasz do pustego mieszkania, w którym nie ma nawet jednego kwiatka i nie było cię tu tak długo, że wszystkie rzeczy wyłączyłeś z prądu. Nie mam tu nawet szczoteczki do zębów, ale nie o to chodzi. To jest moje mieszkanie, nie jest domem, ale mogę być tu kimkolwiek chcę, a gdybym poszła do miejsca, która w głowie nazywałam domem, nie mogłabym powiedzieć, że to miejsce, w którym mogę być sobą, dlatego tak naprawdę nie posiadam tak wielkiego czegoś jakim jest dom. 

Wiecie, czuję, jakbym straciła siebie, bo nigdy nie chciałam tego, co wszyscy wmawiali mi przez ostatnie miesiące. Nie muszę być niczyją matką, nie muszę rodzić dzieci, nie muszę chodzić do pracy i planować przyszłości, bo tak się ustaliło z góry. Nie jestem z klasy pracującej, więc dlaczego mam być? Kiedyś gdy przyjdzie czas, zacznę być kobietą sukcesu, z własnym biznesem, który przynosi miliony albo przejmę go od rodziny i co w tym złego? Mam taką możliwość, więc dlaczego mam z niej nie skorzystać? Co jest w tym gorszego? To, że inni tego nie rozumieją, nie znaczy, że to jest złe. 

Co z tego, że sypia z mężczyznami? Co z tego, że się im podobam? Nie mam pojęcia, czy żona Jacka mogła być w jakikolwiek sposób zaniepokojona, ponieważ ja w życiu nie spojrzałabym tak na zamężnego faceta. Jestem po prostu sobą i byłam zwyczajnie miła. 

Flirt? Jeśli jesteś ładną i seksowną dziewczyną to co, wszystko co robię to flirt, nigdy nie rozmawiam? Dlaczego używacie w stosunku do mnie takiego krzywdzącego stwierdzenia? Nie uważam, że bycie seksowną jest jednoznaczne z rujnowaniem wszystkich związków i to z mojej winy! Tak samo nie uważam, że kobieta, która jest matką powinna być tylko matką, to one sama wchodzą w ten stereotyp i czują wyrzuty sumienia gdy nie poświęcą dzieciom całego swojego czasu. Tak, mam tu na myśli siostrę. Uważam, że mogłaby być kimś więcej, więc do cholery dlaczego one tak nie uważają?

Moi rodzice nie zachowali się do mnie w porządku, co do tego nie można mieć wątpliwości. Nie są rodzicami roku i zdecydowanie nie chcę być jak oni, ale nie do końca wiem, kim chcę być, na pewno nie kimś kto liczy pieniądze do następnej wypłaty i jeśli to oznacza, że będę musiała się płaszczyć o te pieniądze to to zrobię. 

Nie jestem idealna, mam swoje cholerne wady. 

Płaszczyć się dla pieniędzy. 

Zero godności, co?

Wiecie, co wam powiem? Nie czułam, że ją miałam gdy nie było mnie na coś stać w sklepie, bądź gdy musiałam słuchać ludzi, którzy oceniają mnie przez to czym się zajmuję. 

Kelnerka z pieniędzmi tatusia, brzmi lepiej niż sama kelnerka. 

Bez godności. 

Powtarzam jeszcze raz. 

Wybieram pieniądze. 

Chyba wszyscy wiedzieli, że to zrobię, co?

Wybieram pieniądze, które są częścią mnie, które uszczęśliwiają mnie bardziej niż Luke, ponieważ nie potrafią mnie ściągnąć na dno.

Przez ostatnie kilka tygodni myślałam, że może to faktycznie czas na dzieci, ale teraz jestem gotowa przyznać się przed samą sobą, że wcale ich jeszcze nie chcę. Mam jeszcze tyle do zrobienia przed takim zobowiązaniem i może Luke był mi potrzeby po to, żebym zrozumiała, że nie jestem gotowa na niektóre zobowiązania, a ja mu po to, żeby zrozumiał, że te zobowiązania są ważniejsze niż cokolwiek innego. 

Wcale nie chcę zostać niczyją żoną, skoro mam być tak traktowana i mam być tak zobrazowana, jako ktoś tak mało ważny, jako ktoś stojący przy boku mężczyzny. 

Jestem zmęczona. 

Zmęczona byciem kimś kto ma być tak cholernie prawdziwy. 

Niespodzianka, taka też jestem nienawidzona. 

Dlatego koniec z tym. 

Ktoś dobija się do drzwi. 

Jakoś nie jestem zaskoczona, ilekroć odkąd się poznaliśmy, a ja go wkurzałam, zawsze dobijał się do drzwi. 

Otwieram je, a on zaraz zamyka, tylko, że znajduje się w środku. 

Stoję tam czekając, aż coś powie, ale on najpierw postanawia mnie dotknąć.

Jego ręce na mojej twarzy. 

Jego czoło oparte o moje czoło. 

– Nie mogę tak dłużej, Gina – co za zaskoczenie – Nie mogę dłużej chcieć cię zmieniać i czegoś od ciebie oczekiwać i nie mogę dłużej cię winić, że nie chcesz się zmienić. 

– Nie możemy być razem – jestem na to zdecydowana – Nigdy się nie porozumiemy. Dzieli nas ogromna przepaść, Luke. 

Kiwa głową. 

– Wiem, że byś mnie nie zdradziła – mówi – To nie jest do ciebie podobne, nie myślę tobie źle. Kocham cię, Gina. 

Moje oczy zamieniają się w potok łez. 

– Wiem, że nie musiałem tego mówić, ale..

– Dobrze, że to powiedziałeś – otaczam go ramionami – Kocham cię – mówię mu – Chciałabym kochać cię we właściwym czasie i miejscu, ale nie mogę. 

– Wiem – ociera jedną z łez.

 – Ja naprawdę próbowałam..

Dostrzegam w jego oczach równie dużo łez. 

– Nie powinnaś musieć próbować, Gina. Miałaś dzisiaj racje, ja też mogłem spróbować, zrobić coś wbrew sobie, poczuć się jak ty, ale tego nie zrobiłem. Jestem bardziej winny od ciebie. 

Chcę otrzeć jego łzy, ale wtedy mnie od siebie odsuwa. 

– Kocham cię – czy to nie zdanie powtarza się zawsze gdy nie wie już co się powiedzieć? Bo ja właśnie to robię. 

– Cholernie cię kocham – mówi on. 

– Nie wiem jak cię kochać – dodaję. 

– Już dłużej nie będziesz musiała się nad tym trudzić, Gina. 

Jeśli myślałam, że to był mój najgorszy płacz, to po tym zdaniu weszłam na zupełnie nowy poziom rozpaczy. 

Oboje wiemy, że musimy to zakończyć, ale oboje także wiemy, że to łamie nam serca. 

Głupi świat, w którym miłość nie jest na pierwszym miejscu.

Dressing up the mind {Luke Hemmings}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz