Rozdział 3

7.3K 165 28
                                    

Budzą mnie dość głośne rozmowy dochodzące z kuchni. Otwieram oczy i zdziwiona rozglądam się po pomieszczeniu. Jestem w salonie. Dopiero teraz wróciły do mnie wydarzenia mienionej nocy. Poszłam spać dopiero koło godziny piątej rano, więc zapewne nie chciało mi się wlec się po schodach na górę. Ich jest strasznie dużo! Już dawno mówiłam tacie, że powinniśmy zainwestować w windę.

Idę do kuchni z zamiarem sprawdzenia kto odważył się mnie obudzić. Mama, tata i Leo. Serio? Dzięki wam. A miałam taki piękny sen. Miałam właśnie powiedzieć ,,Tak" przed ołtarzem razem z Zackiem Efronem. I co? I gówno! Musiałam się obudzić.

-Dzień dobry- powiedziałam ziewając

-Już niedługo dobry wieczór- zaśmiał się Leo, a ja dopiero teraz spojrzałam na zegarek. 15:13. Nie jest źle. Przesadza.

-Ashely, zaraz przychodzą goście, więc lepiej leć się ubierać- rzekła mama biegając w te i z powrotem. No tak. Mama w kuchni. Nie wiem czy to jakiś cud, że jeszcze jest a całości.

Bez słowa udałam się do swojego pokoju, a potem do łazienki. Tak w ogóle to gdzie Max? Nie widziałam go wczoraj od rana i dzisiaj też nie. Gdyby był w domu napewno obudziłby mnie wcześniej i nie pozwolił tak długo spać. Przecież ten skończony debil zawsze musi robić mi na złość.

Wzięłam szybki prysznic, wyszczotkowałam zęby i rozczesałam te przeklęte włosy. Postawiłam ubrać się w białe, jeansowe spodenki , poszarpanymi nogawkami, pudrowo różowy crop top na cienkich ramiączkach, a na stopy włożyłam białe conversy przed kostkę. Teraz pora poprawić wygląd mojej twarzy. Zaczęłam od tuszowania siniaka na moim czole. Całe szczęście mama dała mi jakąś maść i już znika. Następnie pomalowałan jeszcze rzęsy i na koniec zrobiłam kreski. Wyglądam normalnie. Zresztą, jakoś szczególnie urodą to ja nie grzeszę. Zobaczyć mnie bez makijażu jest traumą życia dla każdego kogo taki zaszczyt dotknie. Dodatkowo ten karli wzrost oraz moim zdaniem kilka kilogramów na wadze za dużo, ale ja kocham jeść i nic na to nie poradzę. Miałam zamiar sprawdzić jeszcze social media, ale z dołu słychać było głośny pisk.

-To my!- krzyknęły jednocześnie dwa damskie głosy. Wiecie co to oznacza? Przyjechała bliźniaczki! Nie wiem czy mam się cieszyć czy płakać, bo ich przyjazd nigdy nie zwiastuje nic dobrego. Znaczy, uwielbiam kiedy przyjeżdżają, a robią to naprawdę rzadko z powodu swojej pracy, ale po każdej ich wizycie w domu trzeba coś wymienić. Na przykład ostatnio Madeline napuszczała wody do wanny, a potem zadzwonił jej telefon i zapomniała, że woda się leje. Skończyło się tak, że zalane było całe pierwsze piętro. Albo Melanie chciała zrobić kolację. Skończyło się tak, że spaliła wszystko i dodatkowo wszystkie szafki były do wymiany. Taka natura naszych bliźniaczek.

Ostatecznie wybrałam pierwszą obcję.

Szybko zbiegłam na dół niemal zabijając się na schodach i po prostu rzuciłam się w ramionami sióstr.

-Tęskniłam- wyszeptałam mocno je przytulając

-My też, młoda- odpowiedziały jednocześnie. Ja nie wiem jak one to robią. Potrafią mówić i robić to samo w tym samym czasie. Ja z Maxem tak nie potrafię. No może czasem zdarza nam się powiedzieć to samo, ale nie na okrągło tak jak robią to one.

-A z bratem to już się nie przywitają- westchnął Leo

-Chodź tu smarkaczu- zaśmiały się i uściskały bruneta

Mel i Mad jak zwykle wyglądają nienagannie. Idealnie wyprostowane włosy, idealny makijaż, perfekcyjnie dopasowane ubrania. I do tego te nogi! Cholera! Chyba naprawdę muszę zacząć chodzić na siłownie. Co z tego, że powtarzam to codziennie. Niestety ona jest obok McDonalda, a każdy wie, że moją największą miłością jest właśnie mak. Cóż, właśnie dlatego nadal jestem wielorybem. Kto normalny buduje siłownie obok fast foodu?

-Dzieciaki, idźcie do ogrodu, bo zaraz goście będą!- krzyknął tata wcale nie zdziwiony przyjazdem bliźniczek. Musieli wiedzieć. To pewnie dlatego wszyscy się tak dziwnie zachowywali.

Ku mojemu NIE zdziwieniu w ogrodzie, na leżaku leży sobie Beth. Nic nowego. Czasem się zastanawiam czy ona nie spędza więcej czasu u nas w domu niż u siebie. Jednak nie przeszkadza mi to. Zawsze jest u nas mile widziana.

-Siema suko!- krzyknęłam jej prosto do ucha

-Nie drzyj japy, karaluchu!- odpowiedziała wyraźnie się krzywiąc

-Ktoś tu ma chyba kaca- zachichotałam

-Pierdol się- odparła- Nic nie pomaga. Nawet proszki twojego taty. Łeb mnie boli jakbym wczoraj zajebała o mur

-Było tyle nie pić- do rozmowy włączyły się bliźniaczki- Co tam u ciebie, Betty? Rodzice nie spłodzili ci rodzeństwa?

-Niech się tylko odważą!- rzekła już o wiele żywiej- Ja dzieciaka w domu nie zniosę, a o mamie już nie wspomnę

-Nigdy nie zapomnę jak ciocia dowiedziała się, że jest w ciąży- westchnęła przeciągle Mad- Jak byłaś mała to byłaś taka urocza. Dosłownie do schrupania. A zobacz co z ciebie wyrosło. Rasowa suka

-Dzięki za komplement- oparła z uśmiechem niebieskooka

Taka prawda. Bethy nie należy do najmilszych osób. Dla swoich bliskich jest mega kochana i troskliwa, ale dla innych jest po prostu suką. Ja jestem ta miła, słodka i urocza, a Bethany to ta wredna, chamska i arogancka. Większość ludzi nie rozumie jak mogę się z nią przyjaźnić. Jednak prawda jest taka, że po prostu nie znają Beth. Ona jest po prostu sobą. Czasem powinna ugryźć się w język, ale od tego właśnie jestem ja. Od sprowadzania jej na ziemię

Kilka minut później w ogrodzie zjawili się też rodzice. Tata od razu stanął przy grillu, a mama razem z nami na ,,ploteczki".

-Dziewczynki, co tam u was?- zapytała ciekawa

-Wszystko w porządku- odpowiedziały równocześnie

-Jutro o 14 mamy samolot do Londynu i zostaniemy tam przez kilka tygodni, bo mamy wziąć udział w ważnym pokazie mody- rozwinęła Madeline

-Mam nadzieję, że nie bielizny!- krzyknął tata wtrącając się tym samym do rozmowy- Nienawidzę, gdy ludzie w firmie zachwycają się jak zajebiście wyglądacie w bieliźnie

Pogadałyśmy jeszcze chwile na inne babskie tematy. Wszyscy mają jakiś wyjątkowy dobry humor. Dlaczego ja nie wiem o co chodzi?!

-Mamo, gdzie Max?- zapytałam zdezorientowana- Czyżby wreszcie zmądrzał i postawił się wyprowadzić?

-Jest u kolegi- odpowiedział mi Leo- I przykro mi siostrzyczko, ale to niestety jeszcze nie dzisiaj

-To nie feir, że ja będę musiała się użerać z tymi sztywniakami od was z pracy- powiedziałam nieco zdenerwowana- Dlaczego ta kanalia może sobie siedzieć u jakiegoś kumpla?! Obiecuję, że jeżeli zaczną paplać coś o polityce to od razu wychodze! Zacowani stywniacy co poza własną firmą świata nie widzą. Nudziarze co.....

-To, że jestem po czterdziestce nie oznacza, że jestem nudna i zacofana!- przerwał mi znajomy kobiecy krzyk

-------------------------
Hejcia!

Rozdział może nie jest rewelacją, ale nie udało mi się wymyśleć nic innego co do tego ,,spotkania". Jezu, jest druga w nocy kiedy to piszę i po prostu zasypiam. Wiecie który dzisiaj jest? Znaczy wtedy kiedy to piszę? 5 kwietnia! Bądźcie dumni, bo to oznacza, że piszę rozdziały do przodu!

Wracając to teraźniejszości:Wstawiam teraz, bo nie wiem czy potem znajdę chwilę, a Wam obiecałam moje misiaczki kochane❤️Dodatkowo, dziękuję za tak pozytywne przyjęcie tej opowieści✨Jesteście cudowni

Buziaki😘

Kochany DupekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz