Zwróćcie proszę uwagę na notatkę na dole, to dla mnie ważne
Ciężko jest pogodzić się z faktem, że każdy z nas ma w sobie wiele zła. Ludzie uważają się za ideały, którymi w rzeczywistości nie byli i nie będą. Każdy z nas ma wady i choć niektórym ciężko jest się pogodzić z tym faktem, taka jest prawda.
Sama szczerze nienawidziłam swoich i niejednokrotnie doprowadzały mnie one do płaczu. Szczególnie przez ten jeden czas w miesiącu, patrząc w lustro, używa się najbardziej wyszukanych, ambitnych przekleństw. Prawdę mówiąc mój słownik jest już dość rozbudowany.
Jedną z wielu wad jest właśnie to, że byłam cholernie uparta. Czasem to wprawdzie była bardzo pomocna cecha, ale w obecnej sytuacji w ogóle mi się nie przydawała, a wręcz przeszkadzała.
Powinnam była dać sobie spokój z Matt'em już wtedy, ale nie, czekajcie na rozwój wydarzeń. Przecież ja nie potrafię odpuścić i nie znam znaczenia słowa NIE. Ashley Hood potrafi rozpętać prawdziwe piekło.
Jeśli chodzi o Matt'a. Cóż. Przyjaźniliśmy się kiedyś, owszem. Nie był moim ex przyjacielem. Był czymś, co nigdy wprawdzie się nie zatrzymało- był pomiędzy tak a nie. Czasami najlepszym, bądź najgorszym, co mnie spotkało. Nigdy nie odszedł kompletnie i nie pozostawił moich myśli. Inni faceci przychodzili i odchodzili. Nie to, że było ich wielu. Wiecie, aspołeczność level hard choć nadal się tego wypieram, ale wracając. Nie wiedziałam, co to było, ale coś wewnątrz mnie zawsze będzie do niego wracało. On był chłopakiem, który samoistnie przyczynił się do tego, kim się stałam. W jakimś stopniu- może nie teraz, ale w przeszłości- zachował we mnie kawałek siebie.
Zawsze wydawało mi się, że to ja pamiętam o ludziach dłużej niż oni pamiętają o mnie. Kiedy ja i Matt często się kłóciliśmy, miałam wrażenie jakby on po prostu zapomniał o tym co było kiedyś. O włamywaniu się w nocy do mojego pokoju przez okno, o spaniu w domku na drzewie. O tym, że byliśmy nierozłączni, a przede wszystkim o tym, że byliśmy najlepszymi przyjaciółmi.
No, ale dobrze. Może zacznijmy od początku.
Zaraz po moim występie swoją choreografię zaczęła wykonywać Kimberly. Żadną niespodzianką nie jest to, że była genialna. Nie lubię jej, co ja mówię, ja jej nienawidzę, ale była świetna.
Każdy ruch wykonywany z niesamowitą gracją i seksapilem. Męska część naszej szkoły nie spuszcza wzroku z jej, moim skromnym zdaniem, zbyt dużego dekoltu, ale nie oszukujmy się, zdobywa tym ich przychylność. Sprytne zagranie, Kimberly.
Chwilę potem kończy cały swój występ szpagatem, a po sali rozchodzą się głośne brawa. Niemal wszyscy na sali wstali, głośno wiwiatując jej imię. Ona natomiast tylko uśmiechnęła się szeroko i wysłała im całusa.
Oh, połknij kwas, żmijo
Osoby, które nie znają dobrze Kimberly są przekonane, że jest ona słodką nastolatką. Zawsze uśmiechnięta i serdeczna. Chętna do pomocy i wrażliwa. Idealna córka idealnych rodziców. Miałam nieprzyjemność poznać ją bliżej i uwierzcie mi, pozory mylą. Łatwo jest oceniać książkę po okładce i po opiniach innych. Rzeczywistość jest taka, że nigdy nie powinniśmy kierować się zdaniem innych. Powinniśmy kierować się własną opinią i to taką potwierdzoną.
Kimberly w rzeczywistości jest dwulicową żmiją zdolną do wbicia ci noża prosto w plecy w najmniej oczekiwanym momencie. Ta dziewczyna sprzedałaby się do burdelu za wymarzoną parę butów. Nie mówię tego tylko dlatego że względu na naszą przeszłość.
Gdy tylko przestała uśmiechać się sztucznie w stronę tłumu, odwróciła głowę w moją stronę i posłał mi spojrzenie pełne pogardy i wyższości.
CZYTASZ
Kochany Dupek
Romance~Zupełnie jakby jego niedoskonałość była dla mnie perfekcyjna~ „-Dupek- powiedziałam starając się nie uśmiechnąć -Lubisz tego dupka- odpowiedział i puścił mi oczko -W twoich snach, złamasie- odpowiedziałam, po czym trąciłam go ramieniem i pewnym si...