Rozdział 10

6.2K 144 122
                                    

Rozdział dedykuję mojej najlepszej przyjaciółce, która musiał mnie do powrotu do pisania i tak cholernie jej za to dziękuję❤️@tysia58 jesteś idiotką, ale cię kocham😂❤️

Znacie to uczucie kiedy wydaje wam się, że wszystko jest tak jak być powinno? Kiedy macie na twarzy ogromny uśmiech, a w oczach wam tańczą wesołe iskierki? Tak czułam się w tej chwili i nawet nie przejmowałam się konsekwencjami jakie jutro na mnie spadną. Nie liczyło się w tym momencie nic innego. Chciałam korzystać z tej chwili, bo znając ogromną bipolarność tego człowieka to to nie potrwa długo.

Nasze ręce nadal były splecione, a ja poczułam motylki w brzuchu. Pieprzone owady. To była wina adrenaliny, która teraz płynęła w moich żyłach. Uwierzcie mi na słowo, to była najprawdopodobniej najbardziej ekstremalna rzecz jaką zrobiłam w całym swoim osiemnastoletnim życiu. Taa, zdaję sobie sprawę z tego że jestem nudziarą.

Wybiegliśmy na szkolny plac śmiejąc się w niebogłosy. Zdawało mi się, że Matt miał łzy w oczach, oczywiście spowodowane przez śmiech, ale to mogły być tylko moje przewidzenia. Zmęczona, położyłam ręce na kolanach i próbowałam uspokoić swój nierówny oddech.

-Czyżby panienka Hood się zmęczyła?- zakupił Matt choć tym razem wiedziałam, że żartuje i nie chce mnie w żaden sposób urazić tak jak zazwyczaj

-Po prostu za szybko biegasz- wywróciłam oczami

-Masz krótkie nóżki i po prostu nie nadążasz, kochanie- zaśmiał się dźwięcznie przez co mój żołądek zrobił fikołka- Jesteś malutka

To wina tylko jego śmiechu. Tak. Tylko i wyłącznie.

kochaniekochaniekochanie

-Żadna mała, to ty na szczudłach chodzisz- powiedziałam- Chodźmy, bo jeszcze nas ochroniarz przyłapie

I dopiero wtedy spojrzałam na parking i zauważyłam, że nie ma śladu po moim samochodzie. Max! Widzicie jak to jest mieć brata bliźniaka? Znaczy, fajnie, ale kiedy jest on takim idiotą do kwadratu jak Max, zmienia się postać rzeczy.

-To skoro już uciekliśmy, to co powiesz na maka?- zapytał unoszą jedną brew i ukazując swój jeden dołeczek w policzku

Mam słabość do facetów z dołeczkami. I ogólnie zrobiło się tak jakoś gorąco. Pieprzone Miami. Wcale nie mam zamiaru zacząć piszczeć i skakać z radości. Wcale.

Dobra, jestem dziwna, ale uznajmy, że to dlatego, że stęskniłam się za nim i cieszę się na wieść o spędzeniu wspólnego popołudnia.

-Jedzenia nigdy nie odmawiam- zaśmiałam się delikatnie, a on tylko uśmiechnął się szerzej.

Od tego gorąca zaraz zemdleje. Niech słońce zajdzie za chmury.

Kilka minut później siedzieliśmy już w samochodzie chłopaka. Prowadził ze skupieniem jedną ręką, a drugą na udzie wybijał rytm pewnej rockowej piosenki, która właśnie leciała w radiu. Wyglądał gorąco, a jego twarz od czasu do czasu marszczyła się śmiesznie ukazując zmarszczki wokół oczu. 

W pewnym momencie piosenka zmieniła się na Teenage Dirtbag, a ja nie mogłam nic poradzić na to, że absolutnie kocham tą piosenkę i w pewnym momencie zaczęłam ją cicho nucić. To było silniejsze ode mnie. Matt popatrzył na mnie z szerokim uśmiechem, a ja speszona odwróciła głowę w stronę okna i momentalnie przestałam śpiewać. Jestem pewna, że wyglądam jak burak w tym momencie.

-Masz ładny głos- chłopak przerwał nie ręczną ciszę- Dlaczego przestałaś?

W odpowiedzi jedynie wzruszyłam ramionami, a chłopak po chwili sam zaczął głośno śpiewać, a raczej wydzierać się tak jak kot mojej irytującej sąsiadki, kiedy ma cieczkę. Po chwili dołączyłam do niego i oboje zaczęliśmy wydzierać się, przez co kierowcy innych aut spoglądali na nas jak na idiotów.

Kochany DupekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz