Wszystkiego Najlepszego dla mnie!
I dla Camerona, ale że w książce jest aktualnie jesień no to cóż...
Rozdział dedykuję Mowmitajemnicza, która jako jedna z dwóch osób odpisała mi w tamtym rozdziale dlaczego akurat dzisiejsza data.
Drugą osobą jest Ann-Christine1, której również z całego serduszka dziękuję.
Czyję się staro...
URODZINOWY MARATON CZAS START!
1/3
Rozdział drugi- 15.00
Rozdział trzeci- 18.00Pod spodem będzie ważna informacja, zerknijcie na nią:*
***
Miłość. To jedno słowo, które ma wiele znaczeń. Bo można kochać czekoladę, ale czy ta miłość równa się przykładowo miłości do rodziców? Nie. Miłość na wiele nazw i wiele twarzy. Miłość jest najbardziej skomplikowanym uczuciem. Jaka jest miłość? Moja była niesamowicie skomplikowana. Czasami wręcz męcząca. Bezlistosna. Niespodziewana. Wspaniała.
Od tamtego dnia minęły dwa tygodnie. Pełne czternaście dni od rozmowy z Leo, przez którą zarwałam kilka nocy z kolei, wyglądają następnego dnia jak gówno. Starałam się zrozumieć o co mu dokładnie chodziło. Jego słowa nie dawały mi spokoju dwadzieścia cztery godziny na dobę. Wariowałam przez niewiedzę.
Jeśli mam być szczera to od czternastu dni moje życie było całkowicie spokojne. Caleb mnie nie nachodził, nie dzwonił, nie pisał. Całkowicie zniknął z mojego życia. Bethany. Betty stała się jakaś nadwyraz szczęśliwa. Na jej wiecznie sukowatej twarzy częściej gościł szczery uśmiech. Wydawała się być sobą sprzed tego nieszczęśliwego wypadku. Nawet w jej oczach zaświeciły te wesołe iskierki. Max. Mój bliźniak był mniej wkurwiający niż zwykle. To wcale nie dlatego, że widywałam go rzadziej niż zazwyczaj. Po prostu nie irytował mnie swoim istnieniem i też był jakiś taki bardziej uśmiechnięty. Nawet w jego pokoju nie śmierdziało zdechlizną jak zazwyczaj, a on sam ogarnął co to perfumy. Uwierzcie mi, to była poważna sprawa. Matt. Cóż, on nadal był sobą. Może jedynie mniej się kłóciliśmy, a o wiele częściej zdobywaliśmy się na niby nic nie znaczące gesty. Coraz częściej przyłapywałam go, gdy na mnie patrzył, a podczas treningów jego wścibskie ręce były dosłownie wszędzie. Chciałabym powiedzieć, że nasza relacja weszła na jakiś wyższy etap. Nadal daleko było nam do chociażby przyjaciół, ale może dla niego te niewinne gesty nic nie znaczyły, ale mi każdego dnia sprawiały mętlik w głowie. Wracając do sedna tematu, wszystko było jakieś o wiele spokojniejsze. Wszystko szło po mojej myśli. Czasami wydawało mi się, że było zbyt dobrze, ale zaraz usuwałam tą myśl, wmawiając sobie, że po prostu wszystko się ułożyło.
Gdzieś w głębi jednak czułam, że to cisza przed burzą...
Ale zrozumiałam. Po czternastu dniach w końcu zrozumiałam. Nie ma nic złego w nieodwzajemnionej miłości. Zwłaszcza, gdy ta osoba jest jej warta, a Matt zdecydowanie był. Kochałam go i nie zamierzałam ani wypierać tego uczucia, ani go nadmiernie okazywać. Nadal mu nie ufałam. Nie potrafiłam ufać już ludziom. Nie tak szybko. Nadal uważałam, że traktuje mnie jako starą znajomą. Choć może Leo pozwolił mi zrozumieć, że ukrywanie swoich uczuć jest złe to nie oznacza, że pobiegnę do niego, rzucę mu się na szyję i powiem, że go kocham. To nie tak działało.
Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że była to miłość nieodwzajemniona. I wiedziałam również, że może być tak, iż nikt nigdy się o tym nie dowie, a ja w przyszłości będę żałować, że nic nie zrobiłam w tym kierunku. Możliwe. Ale może lepiej czasem coś przemilczeć niż rozpętać armagedon. A ja chciałam sobie tego oszczędzić. Choć każdego dnia bolało mnie, gdy szedł z nową zdobyczą do kantorka woźnego to zawsze maskowałam to sztucznym uśmiechem i drwiną. Byłam przyzwyczajona do zakładania maski i maskowania swoich uczuć, więc wiedziałam, że spokojnie dam radę to ukryć do czasu, gdy wszyscy wyjedziemy do college'u i nasze drogi się rozejdą. Byłam tego bardziej niż pewna.
CZYTASZ
Kochany Dupek
Roman d'amour~Zupełnie jakby jego niedoskonałość była dla mnie perfekcyjna~ „-Dupek- powiedziałam starając się nie uśmiechnąć -Lubisz tego dupka- odpowiedział i puścił mi oczko -W twoich snach, złamasie- odpowiedziałam, po czym trąciłam go ramieniem i pewnym si...