Rozdział 31

5K 133 80
                                    

Sporo dialogów, ale takie też muszą być...

Czekam na teorie co do dalszego ciągu w komentarzach i opinie<3

Uprzedzając wszystkie pytania: NASTĘPNY W CZWARTEK ZA TYDZIEŃ! Ktoś wie dlaczego akurat wtedy? Kto zgadnie ten dostanie dedykację❤️

***

~Matt~

Nigdy nie wierzyłem w coś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia. Wtedy musielibyśmy zakochać się tylko w czyimś wyglądzie, a to było dokładnie tak samo, jak powiedzenie, że książka jest dobra po zobaczeniu samej okładki. A dla mnie wygląd był tylko miłym dodatkiem. Uważałem, że najpierw trzeba kogoś polubić. Z czasem "lubienie" zamieniało się w uwielbianie, a jeśli była to ta właściwa osoba to miłość sama przyszła w tym najmniej spodziewanym momencie.

Sam nie wiedziałam co tak właściwie łączyło mnie i Ashley. Kiedyś byliśmy bardzo bliskimi przyjaciółmi. Teraz było inaczej. Potrafiliśmy pokłócić się kilkadziesiąt razy w ciągu doby, wyzywaliśmy się na każdym kroku, a chamskie docinki były na porządku dziennym. Mimo to za każdym razem, gdy ją widziałem serce zaczynało mi szybciej bić. Nie kochałem jej. Nie potrafiłem kochać, ale była bardzo ważną osobą w moim życiu choć nigdy nie powiedziałbym tego na głos zwłaszcza w jej towarzystwie. Zależało mi na niej cholernie mocno i szczerze mnie to przerażało. Byłem też o nią kurewsko zazdrosny, tego nie da się ukryć. Rozpierdalało mnie od środka, gdy tylko widziałem jakiegoś skurwiela w jej pobliżu. Ale przede wszystkim zależało mi na jej bezpieczeństwie. Wariowałem na samą myśl, że mogło jej się coś stać. Ona była zbyt delikatna, zbyt krucha i miałem wrażenie, że najdelikatniejszy cios jest w stanie ją połamać.

Dlatego, gdy Caleb zbliżał się w naszym kierunku ze wściekłą miną i dłońmi zaciśniętymi w pięści, zasłoniłem Ash swoim ciałem, a ona chwyciła moją koszulkę z tyłu, jakby miało ją to uchronić.

-Co ty robisz, suko?- warknął w jej kierunku, a ona zadrżała

-Nie mów tak do niej, skurwielu- wycedziłem przez zaciśnięte zęby, ale on całkowicie mnie zignorował i szarpnął Ashley

-Nie. Dotykaj. Jej- warknąłem, a gdy zobaczyłem jej przerażoną minę coś we mnie pękło

Rzuciłem się na niego z pięściami, upewniając się, że Ash nie oberwała. Złapałem do za koszulkę, a następnie rzuciłem nim o ścianę znajdującą się obok nas. Wokół zebrało się już sporo gapiów, ale miałem to gdzieś. Byłem jak w amoku. Oddawałam cios za ciosem. Łuk brwiowy i warga piekły mnie po jego uderzeniu, ale mimo to nie przestawałem. W pewnym momencie to on zyskał przewagę przewracając mnie i siadając na mnie okrakiem. Z mojego nosa również polała się krew. Byłem pewien, że nabawiłem się siniaków. Obróciłem nas i teraz to znowu ja byłem na wygranej pozycji. Słyszałem tylko głośny szloch Ashley proszący, abym przestał. Po chwili poczułem jak ktoś odciąga mnie od chłopaka, ale jego zmasakrowana twarz mi nie wystarczyła. Szarpnąłem się w jego kierunku.

-Stary, co ty odpieralasz?- zapytał Max, który trzymał mnie mocno za barki- Chodź, trzeba cię ogarnąć zanim dyrektor się tutaj pojawi

Pociągnął mnie za ramię na co lekko syknąłem i zaczął prowadzić mnie w stronę budynku szkoły. Widziałem zapłakaną twarz Ashley, którą w objęciach trzymała moja siostra. Caleb odjechał z parkingu z pieskiem opon, a Bethany starała się rozgonić widowisko.

Płakała. Przeze mnie.

***

Wyszedłem z gabinetu pielęgniarki, bo jak się okazało, oberwałem o wiele mocniej niż mi się wydawało. Rozcięty łuk brwiowy i nos, opuchnięta warga, limo pod okiem, stłuczony bark. Czy żałowałem tego co zrobiłem? Ani trochę. Najchętniej powtórzyłbym to jeszcze raz. Wiedziałem, że jeśli nie zareaguję to zrobi coś Ash, na co pozwolić nie mogłem. Ostatnio skończyła z posiniaczonymi nadgarstkami z byle powodu. Nie chciałbym wiedzieć co zrobiłby jej teraz.

Kochany DupekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz