Rozdział 41

4.5K 118 154
                                    

Wstawiam wcześniej, bo pilnie potrzebuję snu...

***

Spoglądałam na siostry z szeroko otwartymi oczami. Miałam ogromną ochotę parsknąć śmiechem, ale widząc ich miny zdawałam sobie sprawę z tego, że to chyba nie był odpowiedni moment. Melanie patrzała na mnie z widocznymi iskierkami podekscytowania, mieniącymi się w jej pięknych, bladoniebieskich oczach, a także szerokim, idealnym uśmiechem, natomiast w niemal identycznym spojrzeniu Madeline kryła się niepewność, którą udało mi się zauważyć pomimo jej sztucznego uśmieszku. To chyba był jeden z tych momentów, w których mnie zatykało. Stałam kompletnie sparaliżowana, kompletnie nie wiedząc co powiedzieć. Miałam nadzieję, że bliźniaczki wybuchną za chwilę śmiechem mówiąc, że to był tylko żart. Chciałam, aby to okazało się po prostu nieudanym kawałem. Przełknęłam głośno ślinę nadal nie wiedząc co mogę im odpowiedzieć. Prawda była taka, że ja nawet nigdy nie pomyślałam nawet o tym, że mogę zostać modelką. Ba, nawet nie przeszło mi to przez myśl. Nie miałam idealnej figury, twarz również zostawiała wiele do powiedzenia. Nienawidziłam szpilek i czułam się w nich jak na szczudłach. To po prostu nie było dla mnie.

-Przemyśl to sobie na spokojnie, Ash- powiedziała Melanie posyłając mi ciepły uśmiech, a następnie kiwnęła głową w stronę Madeline i obie opuściły kuchnie. Przeniosłam spojrzenie na mamę, która spoglądała na mnie lekko zmartwiona. Chyba wszyscy znamy tę typową minę mamy, gdy ma założone ręce na biodrach, a jej spojrzenie jednocześnie mogłoby zabijać i wskrzeszać.

-Za kilka minut powinniście być w szkole, a ty chodzisz jeszcze w piżamie, Ashley- westchnęła pocierając czoło dłonią. Uderzyłam się otwartą dłonią w czoło od razu tego żałując i popędziłam na górę, aby się przebrać. Dzisiaj co prawda nie miałam w szkole lekcji, bo nasza szkoła rozgrywała dzisiaj mecz z innym liceum w Miami.

Z szafy wyjęłam zwykłe szare, luźne dresy i trochę krótszą bluzę do kompletu z rysunkiem Tom'a i Jerry'ego. Włosy szybko rozczesałam i związałam w wysokiego kucyka. Nałożyłam korektor pod oczy i wydłużyłam rzęsy maskarą. Do torby treningowej dosłownie wrzuciłam swój strój, a także buty i butelkę wody mineralnej. Zarzuciłam torbę na ramię i szybko wybiegłam z pokoju. W korytarzu czekał już na mnie ubrany Leo przeglądając telefon. Wsunęłam na stopy czarne adidasy i byłam gotowa. Krzyknęłam pożegnanie do mamy i sióstr, a następnie biegiem przedostałam się do samochodu stojącego na podjeździe. Leo zajął miejsce pasażera, zapiął pas kilkukrotnie upewniając się, że jest prawidłowo zapięty, a na głowę założył kask na co wywróciłam oczami. Odpaliłam silnik i odjechałam z piskiem opon. Spojrzałam na Leo, który siedział na fotelu z zamyśloną miną. Łokciem opierał się o drzwi, a drugą ręką łączył krople deszczu, które spadały na szybę.

-Wszystko w porządku?- zapytałam marszcząc brwi. Leo przeniósł swój wzrok na mnie, a następnie westchnął głośno.

-Nie wyjedziesz, prawda?- zapytał, a w jego błękitnych oczach mignęło coś na kształt niepewności. Tym razem to ja westchnęłam zatrzymując samochód na światłach.- Nie chcę stracić kolejnej siostry- przymknęłam oczy, gdy usłyszałam jego następne słowa.

-Prędzej piekło zamarznie- zaśmiałam się lekko, aby poprawić mu choć trochę humor. Leo miał to do siebie, że za bardzo się wszystkim przejmował. Kąciki jego ust drgnęły delikatnie do góry, a następnie uśmiechnął się zawadiacko. Światło zmieniło się na zielone, więc powróciłam wzrokiem do ulicy.

-Właściwie mogę to załatwić- odpowiedział starając się naśladować głos Lucyfera

-Czy ty właśnie zacytowałeś Lucyfera?- zapytałam posyłając mu niedowierzające spojrzenie, gdy zatrzymałam samochód przed szkołą

Kochany DupekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz