Rozdział 34

5K 138 119
                                    

3/3

Olewacie moje notatki, więc proszę jeszcze raz. Wbijajcie na profil OgrodRozany, gdzie przepowadzam wywiady! A dwa są już nawet opublikowane!

Uwaga: Rozdział zawiera sceny 18+. Czytasz na własną odpowiedzialność. Nie wiem po jaką cholerę to pisze, skoro wy tylko na to czekaliście😂

Liczę na dużo komentarzy po takim maratonie haha

***

Kupujemy rzeczy, których nie potrzebujemy. Jesteśmy otoczeni ludźmi, którzy są nam całkowicie obcy. Wstajemy zmęczeni, choć dzień się nawet nie rozpoczął. Zasypiamy zestresowani, bojąc się tego, co przyniesie następny dzień. Oddychamy, nie łapiąc powietrza.

Boimy się. Cały czas. Non stop. Bo ktoś powie, że nie wypada. Bo spojrzy nie tak, zwróci uwagę, skrytykuje. W kółko widzimy cień KOGOŚ. Kogoś, kogo milczenie jest głośniejsze od naszego krzyku. I ślepo spoglądamy na kogoś większego od nas samych.

Etatowi znawcy świata, biorą oddech w poniedziałek, aby przetrwać cały tydzień. We wtorek ubierają modny garnitur i pędzą do pracy przez czarno-białe miasto. Zmęczeni w czwartek, marzą o piątku, aby w sobotę śmiać się ponownie z tak samo suchych żartów, które w rzeczywistości wcale nie są śmieszne. I znów niedziela. Dzień, w którym obiecujesz sobie, że tym razem będzie inaczej. Choć i tak doskonale zdajesz sobie sprawę, że nie masz na tyle odwagi, aby zrezygnować z tej monotonii.

Bo wszystko robimy nie do końca. Przez całe życie jedziemy z nogą na hamulcu, jakbyśmy tego właśnie chcieli.

Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Choć wprawdzie bolało mnie absolutnie wszystko. Łącznie z duszą. Nie byłam w stanie unieść nawet palca. Przez dobre kilka godzin wpatrywałam się pusto w biały sufit, bo każdy najmniejszy ruch, sprawiał mi niewyobrażalny ból. Czułam się okropnie. Chciało mi się wymiotować. Nigdy więcej nie dotknę alkoholu.

Niestety, tym razem pamiętałam wszystko. Każdy jeden szczegół. Moje krzyki. Jego brutalny dotyk. Mój płacz. Jego wargi na moich. Na samą myśl miałam ochotę płakać, ale obiecałam sobie, że nie uronię już ani jednej łzy przez niego. Zacisnęłam mocno powieki i szczękę, tocząc walkę z samą sobą.

Kac morderca nie ma serca...

Podniosłam się, przez co pulsowanie w skroniach od razu się nasiliło. Zignorowałam je jednak i przytrzymując się ściany ruszyłam do łazienki. Potrzebowałam zimnego prysznica. Musiałam zmyć jego dotyk ze swojego ciała. Czułam się brudna. Dlatego, gdy tylko znalazłam się pod prysznicem i włączyłam lodowatą wodę to zaczęłam szorować swoje całe ciał gąbką do momentu aż nie było zaczerwienione i podrażnione od gąbki. Następnie kilka razy pożądnie wyszczotkowałam zęby, a na koniec wysmarowałam się płynem antybakteryjnym.

Nigdy nic nie wiadomo, okej?

Przebrałam się w świeże ubrania, zostawiając jednak czerwoną bluzę Matt'a. Była cieplutka. I pachniała nim. Nawet nie wiecie w jakim byłam szoku, gdy po opuszczeniu łazienki zobaczyłam Matt'a. W moim pokoju. Na moim pieprzonym łóżku. Spojrzałam na niego z uniesioną brwią, a on spojrzała na mnie z uśmiechem.

Mój szok był jeszcze większy, gdy spojrzałam na jego twarz. Zmasakrowaną twarz. Wczoraj na pewno tego nie miał, Caleb go nawet nie dotknął.

-Jak się czujesz?- zapytał wstając i podchodząc bliżej mnie

-Co ci się stało?- zapytałam, dotykając jego posiniaczonego policzka. Nie mogłam się powstrzymać. Serce mnie bolało, gdy widziałam go w takim stanie.

Kochany DupekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz