47. Antidotum

647 46 20
                                    

13 października 1995

Severus stał oko w oko z Jackiem i żałował, że nieopatrznie zgodził się, że to on powie chłopcu o stanie, w jakim jest jego siostra. Jak można się było spodziewać, dwunastolatek rzucił oskarżenia na swojego nauczyciela, który powinien był się lepiej nią opiekować. Snape słuchał jego wybuchów złości z kamienną miną, ale czuł jak wzrasta w nim gniew. Nie był winny. Nie zrobił nic, co mogłoby zaszkodzić Neri. Jednak teraz, w obliczu oskarżeń tego chłopca, czuł się tak, jakby te krzywdzące słowa były prawdą. Wiedział, że źle robi, ale zostawił dzieciaka samemu sobie i wrócił do swojego gabinetu. Nie spodziewał się tylko, że Jack pójdzie za nim. Już zamykał drzwi od pracowni, gdy zauważył chłopaka.

- Eliott! Natychmiast wracaj do swojego dormitorium, bo dostaniesz szlaban! - Warknął.

- Nie! - Odparł hardo chłopiec. - Pan musi znaleźć antidotum, a ja chcę pomóc!

- Niepotrzebna mi twoja pomoc - Snape w ogóle nie rozumiał uczuć tego młodego człowieka, który po prostu chciał zrobić cokolwiek, co mogłoby pomóc jego siostrze.

- Proszę - wyszeptał Jack dziwnym, płaczliwym głosem.

- Będziesz mi tylko przeszkadzał. To antidotum jest bardzo trudne do uwarzenia. Nie sądzę, żebyś umiał mi pomóc.

- Proszę mi chociaż pozwolić spróbować - Jack nie dawał za wygraną. Snape stwierdził, że dłuższa rozmowa na korytarzu może zostać przez kogoś zauważona i na wszelki wypadek, żeby uniknąć plotek, wpuścił Jacka do pokoju. Chłopiec skorzystał z tej możliwości i postanowił nie opuszczać gabinetu Mistrza Eliksirów za żadne skarby świata. Nawet gdyby miał mieć szlaban do końca życia.

Snape tym razem dobrze zrozumiał jego buntowniczą minę i z niechęcią pogodził się z faktem, że będzie miał tego popołudnia pomocnika. Nie zwracając uwagi na Jacka, zajął się swoją pracą. Od kilku dni miał już czysty eliksir i teraz rozkładał go na składniki. Zajęcie to było na pozór dość nudne, bo polegało na tym, żeby zbierać do probówek kolejne składniki eliksiru, które ulatywały znad jego powierzchni do specjalnej rurki. Severus miał już ich około dziesięciu, a wszystkie one były typowe dla Eliksiru Majakowego. Powiedzieć, że czuł się zawiedziony, to za mało. Tak podle i paskudnie nie czuł się nigdy w życiu. Neri z każdym dniem była coraz słabsza i coraz smutniejsza. Nie zamieniła z nim ani słowa od prawie dwóch tygodni, a nawet, dowiedziawszy się o jego nocnych wizytach, poprosiła Syriusza o nie wpuszczanie go do jej pokoju. Black z prawdziwą radością skorzystał z tej możliwości.

Jednak Severus najbardziej martwił się tym, że nie zdąży. Nie wiedział, jak skomplikowane antidotum będzie musiał uwarzyć, nie miał pojęcia, ile czasu mu to zajmie. Wiedział, że Neri od śmierci dzielą zaledwie tygodnie, jeśli nie dni. Rozdzielanie eliksiru szło mu wyjątkowo opornie. Z każdym kolejnym składnikiem nabierał nowych nadziei, że oto nadszedł koniec, ale za każdym razem przeżywał to samo rozczarowanie. Jednak nie poddawał się. Szukanie tego, kto otruł Neri zostawił sobie na później. Teraz najważniejsza była dziewczyna.

Spojrzał na Jacka, który uważnie czytał etykietki na poszczególnych buteleczkach i sam do siebie kiwał głową jakby przypominając sobie działanie poszczególnych składników. Snape musiał przyznać, że tego się nie spodziewał. Podszedł do chłopaka.

- Twoja siostra została otruta Eliksirem Majakowym. Wiesz, co to takiego?

- Tak - odparł chłopak drżącym głosem.

- To dobrze, w tamtym kociołku waży się eliksir, który zablokuje majaczenia. Jednak będziemy potrzebować czegoś więcej, żeby Neri wyzdrowiała. Za jakieś piętnaście minut trzeba będzie przejść do czwartego punktu instrukcji. Jeśli chcesz, to możesz mi przygotować składniki, ale nic więcej.

Severus Snape - trochę inna historia TOMY II - VIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz