75. Przygotowania

573 39 31
                                    

Poniedziałek, 17 lutego 1997
Bella i Dora wpatrywały się w Neri z otwartymi ustami, a ona nie mogła przestać się śmiać.
– No dobra, już wystarczy – powiedziała.
– Żartujesz? Powiedz, że tak – wyszeptała w końcu Tonks.
– I ty się zgodziłaś? – spytała z niedowierzaniem Bella.
– Czemu tak was to dziwi?
– Eliott... ja od dawna podejrzewam u ciebie jakiś ciężki uraz głowy – mruknęła Tonks.
– To chyba wada wrodzona, już w szkole coś z nią było nie tak... te jej szlabany u Snape’a...
– No nie, co z was za przyjaciółki! To ja was chcę zaprosić na ślub, a wy się ze mnie nabijacie – Neri ponownie wybuchnęła śmiechem.
– Dobrze, już dobrze – Dora próbowała uspokoić towarzystwo. – Spytam tylko raz, jesteś pewna, że wiesz, co robisz?
– Tak, jestem pewna – odparła Neri. – Teraz lepiej pomóżcie mi wszystko zorganizować, bo Snape powiedział, że umywa od tego ręce.
– Typowe – mruknęła Tonks. – We trzy damy radę. Gdzie ma być ślub?
– Tutaj. Rozstawimy namiot.
– Jest zima, to chyba trzeba będzie przenieść imprezę do domu. Trochę tu mało miejsca...
– O to się nie martw, pogoda będzie sprzyjająca, już ja o to zadbam. Zresztą nie o taką pomoc mi chodziło...
– Nie? A ja myślałam, że ułożymy listę gości i zaplanujemy, jak ich posadzić...
– Lista jest już ustalona – mruknęła Neri. – Wy, Remus, Syriusz, Dumbledore i moi rodzice.
– Oj, Neri, a twoi dziadkowie? – spytała z troską Bella.
– Jak sobie to wyobrażasz? Dziadkowice nie wiedzą, że jestem czarownicą, a ja nie chcę im o tym mówić.
– To w czym możemy ci pomóc? – spytała Tonks, żeby szybko zmienić temat, bo w oczach Neri pojawiły się łzy.
– Potrzebuję sukienki – powiedziała przyszła panna młoda z tajemniczym uśmiechem.
– Zakupy! Fantastycznie!
– Opanuj się, Dora. Gdyby chodziło o zakupy, to już dawno byśmy były na Pokątnej.
– Coraz bardziej mnie intrygujesz – stwierdziła Bella.
– Co to za kiecka? – spytała rzeczowo Tonks.
– Taka – powiedziała pokazując im zdjęcie ze ślubu rodziców. – Mama swoją spaliła, bo potrzebowała jej do jakiegoś rytuału, a mi się marzy właśnie taka sukienka.
– Cudna – zachwyciła się Bella.
– Piękna, ale to model sprzed jakiś dwudziestu pięciu lat. Ja ci nie pomogę, bo trzeba będzie ją uszyć.
– Spokojnie, Tonks, o to chciałam poprosić twoją mamę – powiedziała Neri ze śmiechem.
– Na pewno się zgodzi, przyprowadzę ją, jak tylko wróci z pracy.
– Super, Jane powinna pomóc nam z rozrysowaniem wykroju, w końcu widziała tę kieckę na żywo. Bella, a ty...
– Mam ci pomóc z gotowaniem? Z przyjemnością.
– Ja też mogę – wtrąciła wchodząca właśnie do salonu Jane Eliott.
– To później – stwierdziła Neri, gdy już się z nią przywitała. – Teraz bierzmy się za sukienkę. Co ci będzie potrzebne?
– Karton. I daj mi to zdjęcie, muszę przekonać Abigail, żeby się jakoś obróciła, bo chcę dokładnie obejrzeć jej suknię. Już nie pamiętam, jak była uszyta – zakomenderowała Jane i zabrała się do pracy.
Neri razem z przyjaciółkami zaczęły grzebać w szafie panny młodej w poszukiwaniu wszystkich sukienek, żeby jakoś dobrać długość i kolor sukni. Po zawaleniu podłogi ubraniami a stołu ogromnym kawałkiem papieru Jane przystąpiła do rysowania wykroju sukni ślubnej a Neri do przymierzania swojej skromnej w tym zakresie garderoby. Tylko Dora oderwała się od tych pasjonujących czynności, żeby sprowadzić do Doliny swoją mamę. Po godzinie była z powrotem a razem z nią Andromeda Tonks z naręczem materiałów i koronek. Czekał już na nie gotowy wykrój, a zalegający podłogę bałagan został sprzątnięty. Dzięki temu Andromeda miała miejsce na złożenie przyniesionych materiałów. Pochwaliła Jane za idealny wykrój, wspólnie obejrzały zdjęcie Abigail i zaczęły czarować. Próbna suknia została skrojona ze starego prześcieradła i ażurowego swetra. Po kilku przymiarkach pani Tonks już wiedziała, jaki ma być ostateczny kształt właściwej sukni ślubnej. Problemem był wybór koloru, bo Neri stanowczo zapowiedziała, że w bieli nie wystąpi na żadnym ślubie, a już na pewno nie na własnym.
– Eliott, ale to tradycja – upierała się Bella.
– Taaa... tylko wiesz, według tradycji kolor biały oznaczał niewinność – powiedziała z nutą sarkazmu.
– To kiedyś tak było, teraz po prostu wypada, żeby panna młoda miała białą suknię – upierała się Sparkler.
– Nic mnie to nie obchodzi. Nie chcę białej i koniec – Eliott była nieugięta.
– Neri ma rację – przerwała im Jane. – Jej nie będzie dobrze w tym kolorze. Zresztą, w oryginalnej wersji ta suknia wcale nie była biała, tylko na czarno – białym zdjęciu tego nie widać.
– To może czarna, Snape się ucieszy – parsknęła Dora, a reszta zawtórowała jej śmiechem.
Na te słowa trafił akurat Severus, który po rozmowie z Dumbledore’em przybył do Doliny w poszukiwaniu spokoju. Ledwie przekroczył próg domu, a poczuł się obiektem napaści.
– Nie patrz! – Krzyknęła do niego Bella i pospiesznie zaczęła zwijać wykrój sukni, a Dora próbowała zasłonić sobą model próbny. Jane uciekła do kuchni, żeby w spokoju się wyśmiać a Andromeda pobiegła za nią. Tylko Neri zachowała spokój i przywitała się z narzeczonym.
– Nakryłeś nas – szepnęła mu do ucha ze śmiechem. – Teraz lepiej udawaj, że nic nie widziałeś, bo Bella będzie mnie zadręczać przesądami o tym, jakie nieszczęścia na mnie spadną, skoro zobaczyłeś suknię przed ślubem.
– Nic nie widziałem, więc jesteś bezpieczna – mruknął rozbawiony. – Czy powinienem pytać, co się tutaj dzieje?
– Dla własnego spokoju, lepiej nie – zachichotała.
– To ja chyba wrócę do zamku, bo tu raczej nie ma warunków do odpoczywania.
– Zostań, proszę. Już sprzątam i...
– Neri, zostanę, tylko nie chciałem wam przeszkadzać – wyznał widząc jej zawiedzioną minę.
– Siadaj, Severusie – powiedziała w końcu Andromeda, której udało się uspokoić i zagonić pozostałe dziewczyny do sprzątania. – Zjesz coś?
– Nie musisz mi matkować, Tonks – mruknął w odpowiedzi.
– Może nie muszę, ale, w obecnej sytuacji, przydałaby ci się pomoc kogoś bardziej doświadczonego – wyjaśniła. – Zaraz podamy kolację, zjesz z nami?
– Chętnie – odparł już normalnie.
– Trzeba było tak od razu – roześmiała się Andromeda. – Podjąłeś mądrą decyzję, tylko dbaj o Neri, a nie będziesz jej nigdy żałował.
– Wiem – wyznał niespodziewanie. – Oby Eliott też jej nie żałowała.
– O to nie musisz się martwić, znam ją od dziecka i wiem, że nie robi niczego pochopnie.
– Dziękuję – powiedział zawstydzony.
Andromeda uśmiechnęła się do niego i zaczęła szykować kolację. Dziewczyny posprzątały pokój i przysiadły się do stołu. Wciąż nie przerywały dyskusji.
– No dobra biały, czarny i czerwony odpadły – podsumowała Bella. – To może żółty?
– Bella, jeszcze jedna taka propozycja i sama założysz żółtą kieckę!
– A więc o to się kłócicie – stwierdził Severus wykorzystując chwilę ciszy.
– My się wcale nie kłócimy – stwierdziła Bella.
– My wymieniamy poglądy – dodała Tonks.
– I wybieracie dla niej kolor, w którym będzie wyglądać okropnie? Myślałem, że jesteście jej przyjaciółkami... – zakpił.
– To jaki, twoim zdaniem, kolor będzie jej najlepiej pasował? – naskoczyła na niego Tonks.
Severus milczał. Wiedział jaki. Przypomniał mu się Bal Bożonarodzeniowy, jej zielona sukienka... Bella i Tonks widząc jego rozmarzoną minę zaczęły chichotać, a Neri nagle zrozumiała to spojrzenie.
– Serio? – spytała cichutko.
– Wyglądałaś wtedy pięknie – szepnął jej do ucha.
Neri zarumieniła się i wstała od stołu. Idąc w stronę szafy minęła przyjaciółki.
– Idiotki – parsknęła, ale w jej głosie słychać było rozbawienie.
Po chwili z kufra wyciągnęła tamtą, zapomnianą, sukienkę i przebrała się w nią. Kilka odcieni zieleni pięknie zagrało z jej włosami. Wróciła do stołu, żeby się zaprezentować.
– O cholera! Snape, zwracam honor, miałeś rację, ten kolor jest boski! – wykrzyknęła Dora.
– Mówiłem, że się nie znacie – tym razem to on nie wytrzymał i parsknął śmiechem. Dwie przyjaciółki spojrzały na niego ze zdziwieniem, nigdy nie widziały Mistrza Eliksirów tak... normalnego.
– Świetny kolor, Neri – powiedziała ciepło Andromeda. – Daj mi tę sukienkę, potrzebna będzie mi na wzór.
Neri pocałowała Severusa w policzek i poszła się przebrać. Zastanawiała się przez chwilę, czy jej koleżanki zmienią w końcu o nim zdanie, ale stwierdziła, że i tak jest jej to obojętne. Grunt, że ona wiedziała jaki jest naprawdę. I skoro tak bardzo podobała mu się w zielonej sukience, to taki będzie kolor jej sukni ślubnej. Uśmiechnięta wróciła do pokoju i usiadła do stołu.
*
Gdy wszystkie czarownice już opuściły dom Neri, ta wyciągnęła z lodówki dwie butelki piwa i wyszła na ganek. Severus poszedł za nią.
– Nie jest ci zimno? – spytał z troską.
– Trochę. Poczekaj chwilę, zaraz zrobi się cieplej – powiedziała tym dziwnym, metalicznym głosem, który pojawiał się, gdy używała swojej mocy.
Snape patrzył na nią uważnie. Domyślał się, co ona chce zrobić i czuł narastającą fascynację. Neri koncentrowała się na swoim wnętrzu, wsłuchiwała się w swoją Moc, która podpowiadała jej, co robić. W końcu wyciągnęła przed siebie dłoń a powietrze wokół nich wyraźnie się ociepliło, zatoczyła ręką krąg jakby wyznaczając granice ganku i wyzwoliła cząstkę mocy. Stali teraz wewnątrz lekko błyszczącej strefy, która objęła wyznaczony przez nią teren i nie czuli już zimna lutowego wieczoru. Snape uśmiechnął się. Był pod wrażeniem jej umiejętności.
– Jesteś w tym coraz lepsza – szepnął.
– Wiem – odparła nieskromnie.
Severus usiadł na huśtawce stojącej na ganku. Neri podała mu piwo i usiadła mu na kolanach.
– To teraz opowiadaj – powiedziała spokojnie.
– Ty nie bądź taka domyślna, miałem ciężki dzień i chciałabym odpocząć.
– I trafiłeś w sam środek naszych rozważań na temat kolorów, współczuję.
– A nie, to było nawet zabawne, ich miny były warte tej męki.
– Męki? Sev, to dopiero początek...
– To ja się tutaj więcej nie pojawię, tak na wszelki wypadek – zaśmiał się.
– Ciesz się, że tobie nie próbowały doradzać w kwestii stroju – powiedziała złośliwie.
– Eliott, jedyną osobą, która może mi cokolwiek na ten temat powiedzieć, jesteś ty. Uprzedź te wariatki, bo nie ręczę za siebie.
– Serio, mogę? – spytała z nadzieją.
– Możesz, ale i tak nic nie wskórasz – Snape spróbował ją powstrzymać, ale wiedział, że i tak jej ulegnie.
– Jak sobie chcesz, możesz wyglądać tak ponuro, jak zwykle – stwierdziła z przekąsem.
– To część mojego wizerunku – bronił się.
– Już dobrze, nic więcej nie powiem na ten temat. Sam zdecydujesz. Lepiej powiedz mi, o czym rozmawiałeś z Dumbledore’em, bo pewnie tylko dlatego się tu zjawiłeś.
– Nie tylko dlatego, Eliott, nie tylko – szepnął jej do ucha, a głośniej dodał. – Poinformowałem go, że zgodziłaś się zostać moją żoną i że zapraszam go na ślub, ale nie udało mi się właściwie nic więcej powiedzieć, bo zaczął mi tłumaczyć na jakie ryzyko narażam ciebie, siebie i, przede wszystkim, jego misję. Z tego, co zrozumiałem, to cały świat ucierpi przez moją lekkomyślność, a w ogóle tobie dziwi się najbardziej, bo powinnaś była mnie powstrzymać. Także chyba nie jest zadowolony.
– Gdybym cię nie znała, to bym uwierzyła w twoją relację. Chcesz powiedzieć, że ani razu nie podniosłeś na niego głosu? Że powstrzymałeś się od złośliwości?
– Czy ja, twoim zdaniem, nie potrafię normalnie rozmawiać z ludźmi?
– A potrafisz? Chyba tylko ze mną.
– I wystarczy. Powiedzmy, że starałem się jak mogłem.
– A powiedział chociaż czy przyjdzie? – spytała nie chcąc drążyć tematu jego kompetencji społecznych.
– Tak, jutro na obiad – wyznał w końcu.
– To ja wychodzę. Coś czuję, że będę jutro bardzo zajęta właśnie w porze obiadu – zażartowała.
– Nie rób mi tego, Eliott. Chcesz mieć kolejny pogrzeb w tej swojej Dolinie? – Snape’owi udzielił się jej dobry humor.
– Nie. Żadnych pogrzebów przed ślubem.
– Obiecuję. To powiedz mi teraz, o co chodziło z tymi przesądami, bo nic nie zrozumiałem.
– Takie głupie, babskie zabobony – mruknęła. – Że pan młody nie może zobaczyć przyszłej żony w sukni przed ślubem, bo to przynosi pecha.
– To rzeczywiście jakaś głupota. Skąd wam się biorą takie pomysły?
– Nie wiem skąd, czasem myślę, że dziewczynki rodzą się z tą wiedzą.
– A może są od dziecka przygotowywane do roli żony, co? – zakpił.
– Może, w każdym razie to mugolskie przesądy, w Hogwarcie jakoś nie słyszałam o takich bzdurach – powiedziała ugodowo.
– Bo to porządna szkoła, która wybija głupoty z głowy – ironizował dalej.
– Sev, przez ostatnie trzy lata szkoły moje koleżanki nie myślały o niczym innym!
– A ty nie? – spytał podejrzliwie.
– Jakoś mnie to nie interesowało – powiedziała i zarumieniła się.
– Nie? Myślałem, że dlatego byłaś taka rozkojarzona na lekcjach, jak wszyscy ci zakochani idioci.
– No cóż, jakoś omijały mnie wtedy wielkie uczucia – powiedziała i zarumieniła się jeszcze bardziej. Snape wyjątkowo w ogóle nie zauważył, że przesadził.
– Czemu? – spytał głupio.
– Severusie, po co o to pytasz? – odezwała się po chwili wyraźnie zawstydzona.
– Z ciekawości – odparł odruchowo, ale już wiedział, że coś jest nie tak. – Eliott, co się stało? Jakaś nieszczęśliwa miłość?
– Raczej kompletny brak zainteresowania ze strony płci przeciwnej...
– Chyba żartujesz? Przecież byłaś inteligentna, ładna i... w ogóle!
– A teraz już nie jestem? – spytała z szerokim uśmiechem. Podobało jej się nie tylko to, co powiedział, ale, przede wszystkim, zapał z jakim to zrobił.
– Nie. Teraz jesteś... piękna – powiedział i poczuł, że tym razem on się rumieni.
– Widocznie moi koledzy ze szkoły to idioci, którzy nie dostrzegali moich zalet – powiedziała w końcu i roześmiała się radośnie.
– Od lat to powtarzam – parsknął. – Ale nie spodziewałem się, że ktoś w końcu podzieli moje zdanie.
– Chyba trzeba do tego dojrzeć. A teraz bardzo cię proszę, skończmy ten temat.
– Hmm... a może jednak go pociągniemy? – szepnął czule. – Bardzo lubię jak się tak rumienisz.
– Sev, ale nie musisz mi przypominać o tym, jak bardzo byłam beznadziejna, żebym się zarumieniła. Lepiej kontynuuj ten wątek, że teraz jestem piękna.
– Bo jesteś – szeptał dalej. – I dobrze o tym wiesz.
Neri spłonęła rumieńcem i spojrzała na niego pełnym uczuć wzrokiem. A Severusowi zrobiło się nagle dziwnie słabo i gorąco jednocześnie.
*
Dyrektor Hogwartu pojawił się w Dolinie następnego dnia późnym popołudniem. Towarzyszył mu Severus, który wyglądał na wyjątkowo niezadowolonego. Gdy dotarli w pobliże domu Neri, stanęli jak wryci. Elementalistka unosiła się kilka centymetrów nad ziemią otoczona swoim polem siłowym a przed nią lewitował... DOM.
Stojący obok niej Black i Bella wyglądali na zafascynowanych, ale nie zaskoczonych. Neri spojrzała na Syriusza pytająco a on coś do niej powiedział. Dziewczyna kiwnęła głową i pokierowała domem tak, że po chwili wylądował miękko na ziemi. Black i Bella podeszli do niego i zaczęli zaklęciami osadzać go w gruncie. Neri dopiero teraz dostrzegła Snape’a i Dumbledore’a. Podeszła do nich.
– Już czas osiedlić nowych mieszkańców – wyjaśniła.
– To było piękne, moja droga – przyznał dyrektor. – Czy to dom Belli?
– Tak. Najpierw rozłożyłam go na części a później, wszyscy razem, przenieśliśmy go tutaj. Teraz tylko złożyłam go z powrotem – powiedziała jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie.
– Niesamowite – wydusił z siebie Snape.
– Chodźmy do domu, jestem trochę zmęczona.
Neri nie czekała na nich z obiadem, ale podała szybko przygotowane kanapki i herbatę.
– Nic więcej nie zdążyłam przygotować – powiedziała zawstydzona i spojrzała na Severusa, a on się tylko uśmiechnął. Eliott postanowiła zacząć temat, który ich do niej sprowadził. – Chyba jednak będę okropną żoną.
– Ech, Neri, powiem ci w zaufaniu, że nie jeden mężczyzna będzie zazdrościł Severusowi – zaśmiał się dyrektor.
– To czemu jesteś temu przeciwny? – spytała wprost, a on nie umiał nie odpowiedzieć.
– A pomyślałaś o tym, co będzie, jak Lord Voldemort się o tym dowie?
– Pomyślałam – powiedziała spokojnie. – Będzie miał wtedy wątpliwą przyjemność, żeby ze mną o tym porozmawiać.
– Neri! – warknął Snape. – Nawet nie myśl o tym, że znowu się z nim spotkasz!
– Przestań się o mnie martwić, jeśli cokolwiek będzie ci grozić...
– Nic mi nie będzie! Dumbledore, poślubię Eliott nawet bez twojej zgody, pogódź się z tym.
– Sev...
– No co? Nie potrzebuję jego pozwolenia!
– Wiem. I nie krzycz na mnie. Dumbledore też to wie, tylko, jak zwykle, martwi się na zapas, mam rację?
– Tak, Neri, jak zwykle. Życzę wam obojgu jak najlepiej, ale nic nie poradzę na to, że się o was martwię.
– I nie mogłeś mi tego wczoraj powiedzieć?
– Próbowałem, ale mnie nie słuchałeś.
– Dosyć tego! Czy chociaż raz możecie się nie spierać?
– Neri, ja się nie... – zaczął Snape, ale jeden rzut oka na minę narzeczonej powstrzymał go od rozwinięcia myśli.
– Skoro już ustaliliśmy, że nie masz nic przeciwko temu, że bierzemy ślub, to chciałam zaprosić cię na tą uroczystość. Gwarantuję, że będzie jedyna w swoim rodzaju.
– W to nie wątpię i z przyjemnością wezmę w niej udział.
– Albusie, mam jeszcze jedną prośbę, ale chciałam się najpierw naradzić z narzeczonym. Rozgość się, a my zaraz wrócimy.
Dumbledore kiwnął jej głową, a Severus bez słowa wyszedł za nią na ganek.
– O co chcesz go prosić? – spytał podejrzliwie.
– Sev, potrzebujemy mistrza ceremonii, a on ma uprawnienia i tak pomyślałam... – wyznała.
– Zwariowałaś? Nie lepiej wziąć jakiegoś urzędnika?
– Nie zwariowałam, a on i tak będzie na miejscu. Ja po prostu wolałabym, żeby żaden urzędnik nigdy się tutaj nie pojawił.
– Czy mam jakiś wybór? – spytał zrezygnowany.
Neri przyjrzała mu się z uwagą i zawahała się. Severusowi najwyraźniej zależało na tym, żeby Dumbledore był jego świadkiem, a nie mistrzem ceremonii. Ona myślała o bezpieczeństwie mieszkańców Doliny, ale zapomniała o szczęściu ukochanego. Uśmiechnęła się.
– Już dobrze, jutro umówię urzędnika. Tylko później będziesz musiał mi pomóc.
– W czym?
– Trzeba będzie stworzyć jakąś... iluzję, żeby nikt z Ministerstwa nie wiedział, jak teraz wygląda Dolina.
– Chyba przeceniasz moje umiejętności.
– Sev, sama ze wszystkim sobie nie poradzę. Rozumiem, dlaczego nie chcesz, żeby to Dumbledore udzielił nam ślubu, ale ty zrozum, że ja odpowiadam za tych, którzy tu mieszkają.
– Neri, ja... – był wyraźnie wstrząśnięty. – Pomogę ci, tylko nie wiem, czy będę umiał.
– Trochę więcej wiary w siebie. A teraz chodź, wracamy do domu. I postaraj się z nim normalnie rozmawiać.
– Postaram się – mruknął. – Masz dla mnie jeszcze jakieś niespodzianki, Eliott?
– Nie, a czemu pytasz? – spytała niewinnie.
– Tak tylko. Następnym razem uprzedź mnie wcześniej, jeśli coś zaplanujesz.
Gdy weszli do domu, Neri była pewna, że Dumbledore dobrze wie, o co Severus chce go prosić. Wysłuchał go wyjątkowo spokojnie i bez przerywania, a później nie tylko zgodził się zostać jego świadkiem, ale też wyglądał na szczerze wzruszonego. Pożegnał się szybko i wrócił do Hogwartu. Gdy Neri i Snape zostali sami, dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało.
– Hmm... Severusie – zaczęła spokojnie, ale z nutą rozbawienia. – Miałam cię uprzedzać wcześniej... Dzisiaj wieczorem chciałabym oficjalnie zaprosić Remusa i Syriusza. Dziewczyny obiecały, że nic im nie powiedzą, więc dla nich to będzie niespodzianka.
– I to, twoim zdaniem, jest dostatecznie wczesne uprzedzenie? – spytał udawanie złym głosem.
– A nie jest?
– Eliott, weźmy już ten ślub, bo nie wiem, co jeszcze wymyślisz.
– Sev, boisz się? – spytała poważniejąc.
– Pewnie, że się boję – odparł równie poważnie. – Najbardziej tego, że w końcu się zorientujesz, że popełniasz straszny błąd.
– Severusie Snape – powiedziała uroczyście. – Jeśli to jest błąd, to właśnie ten jedyny w moim życiu, który chcę popełnić.
– Neri... – wydusił z siebie z trudem. – A... a ty się nie boisz?
– Wiesz, ja się boję tylko tego, że już zostaniesz... taki na zawsze.
– Jaki?
– Uczuciowy – roześmiała się. – Odkąd się oświadczyłeś, coś się w tobie zmieniło.
– Przeszkadza ci to? – spytał zdziwiony.
– Nie, tylko trochę brakuje mi twoich złośliwości – wyznała szeptem.
– Eliott, ty się chyba źle czujesz – spytał z pozorną troską. – Chodź, położysz się, zanim twój stan się pogorszy.
– Nic mi nie jest – zaśmiała się próbując wyswobodzić się z jego objęć.
Snape położył ją na łóżku i pocałował. Neri przyciągnęła go do siebie, tak, że musiał położyć się obok niej. Jeśli liczył na seks, to się mocno rozczarował. Neri usiadła na nim okrakiem, oparła mu ręce na ramionach i patrząc mu prosto w oczy, spytała:
– To jak chcesz się ubrać na ślub?
Severus zaczął się śmiać. Przytulił ją i szepnął do ucha:
– A co proponujesz?
*
Dwie godziny później Neri wraz z przyjaciółkami zajęła się dobieraniem dodatków do sukni, a Severus, Remus i Syriusz zostali sami. Lupin wpatrywał się w Snape’a z niedowierzaniem, a Black z drwiącym uśmiechem.
– Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, co zrobiłeś? – spytał w końcu Remus. – Oświadczyłeś się? I to w Walentynki?
– Co? – spytał Snape głupio.
– Daj spokój, Lupin, przecież widzisz, że on nie ma pojęcia, o co ci chodzi – parsknął śmiechem Black. – Otóż, Snape, popełniłeś straszną zbrodnię. Zabrałeś dziewczynę na randkę i poprosiłeś ją o rękę, i to jeszcze można by ci było wybaczyć. Tylko, że wybrałeś najgorszy możliwy termin.
– Black, możesz jaśniej?
– Syriuszowi chodzi o to, że zawiesiłeś wysoko poprzeczkę i teraz będzie musiał to przebić. Ja zresztą też. Spełniłeś jedno z ich najgłębiej ukrytych pragnień i one teraz uwierzyły, że tacy beznadziejni romantycy istnieją i będziemy musieli się mocno nakombinować, żeby ci dorównać.
– Wiesz, chyba ostatnią rzeczą, jaką można o mnie powiedzieć to to, że jestem romantykiem – zadrwił Severus i trochę wbrew sobie postanowił się wytłumaczyć: – Ale chyba już rozumiem. Nie bardzo wiedziałem, jak to zrobić, a w innych okolicznościach... Eliott by się stąd nie ruszyła.
– I tylko dlatego wybrałeś taki termin? – spytał rozbawiony Syriusz. – No, ale masz rację, Neri niechętnie opuszcza Dolinę. Nie sądziłem, że tak dobrze ją znasz.
– Nie tylko ją – powiedział patrząc na nich z politowaniem. I zwrócił się do Lupina: – Z tego, co pamiętam, to Tonks wystarczy, że obiecasz, że będziesz uważał, żeby sama sobie nie zrobiła krzywdy. A Bella – tu spojrzał na Syriusza – Potrzebuje kogoś, przy kim będzie mogła być sobą. Żadna z nich wcale nie chce romantycznych oświadczyn.
– Skąd ty to wiesz? – spytał podejrzliwie Syriusz.
– Przez pięć lat musiałem wysłuchiwać takich głupot, a nie dało się ich ani rozsadzić ani uciszyć. I tak na każdej lekcji – mruknął.
– Pozwalałeś im rozmawiać na lekcji? Ty? – zdziwił się Lupin.
– Spróbował byś im zabronić – roześmiał się Severus.
– Chyba masz rację – przytaknął Remus. – To kiedy się pobieracie?
– Jak najszybciej.
– Boisz się, że Neri się w końcu opamięta? – zakpił Syriusz.
– Nie, ale chcę mieć to już za sobą – wyznał.
W tym momencie mała Anna zapłakała w kołysce, a Syriusz pośpiesznie poszedł, żeby ją uspokoić. Tę chwilę wykorzystał Remus, żeby zadać gnębiące go pytanie.
– Nie chcę się wtrącać – powiedział ostrożnie. – Ale jesteś pewien, że dasz radę ukryć to przed Voldemortem?
– Muszę – odparł krótko. – Wolałabym, żeby On nie wiedział, bo mógłby chcieć z nią... porozmawiać... a Neri jest nieobliczalna i... Nie chcę tego ponownie oglądać.
– Ostatnio jest dużo spokojniejsza – stwierdził Remus.
– Panuje nad sobą, ale kosztuje ją to sporo wysiłku – wtrącił się Black, który podszedł do nich z dzieckiem na ręku.
– Jest aż za spokojna – mruknął Severus. – Tym bardziej wolałabym uniknąć kolejnego wybuchu.
Nic więcej już nie zdążyli powiedzieć, bo trzy przyjaciółki wyszły z domu. Tonks zaczęła się zbierać, a Bella, Syriusz i Remus chcieli ją kawałek odprowadzić. Neri wzięła od Blacka Annę i została z Severusem.
– Jak bardzo źle było? – spytała cicho.
– Nie najgorzej – stwierdził. – Tylko nie przeciągajmy tych przygotowań zbyt długo, bo nie wiem, ile jeszcze wytrzymam.
– Sev, właściwie wszystko jest już ustalone, jeszcze tylko... obrączki i już.
– Hmm... Eliott a jakie powinny być te obrączki? – spytał przybierając swój zrezygnowany ton.
– Snape, przestań być taki uległy, bo mnie zaraz szlag trafi! Skąd ja mam to wszystko wiedzieć? – wysyczała wściekłym szeptem.
– Neri, o co ci chodzi? – spytał wystraszony.
– O nic, mam dosyć tych pytań i tyle – powiedziała już spokojniej i zaczęła uciszać Annę, którą przypadkiem obudziła.
Snape zapatrzył się na nią i poczuł, jak narasta w nim panika. Neri miała rację. Był uległy i łagodny, starał się dla niej, myślał, że w ten sposób ją uszczęśliwi. Tymczasem okazało się, że zrzucił na nią całą odpowiedzialność nie bacząc na to, że ona ma dość swoich zmartwień. Praca dla Zakonu, pomoc uchodźcom i przygotowanie Doliny do roli azylu, były wystarczająco wyczerpujące, jak dla jednej osoby. Zaklął w duchu. Był okropnym narzeczonym. Teraz przyglądał się jej zmęczonej twarzy i żałował, że był takim egoistą.
Neri tuliła do siebie Annę i uśmiechała się. Widział, że jej złość już minęła. Wyglądała tak łagodnie. Nagle Snape poczuł bolesny ucisk w żołądku, gdy zdał sobie sprawę z tego, że ona zawsze się uspokaja w pobliżu Anny, że zawsze garnie się do opieki nad małą. Czy ona chce mieć dzieci? Czy ja tego chcę? Panika powróciła ze zdwojoną siłą.
*

Severus Snape - trochę inna historia TOMY II - VIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz