67. W skrzydle szpitalnym

630 47 29
                                    

- Nie! - Krzyknęła Bella i zaczęła płakać. - Nie! Tylko nie to!

I choć ciężko jej było znieść widok zmaltretowanego ciała swojego męża, położyła głowę na jego klatce piersiowej i zapłakała. Tonks trzymała na rękach Annę i ze łzami w oczach patrzyła na rozpacz przyjaciółki.

Były w skrzydle szpitalnym Hogwartu gdzie Neri resztką sił doniosła ciało Billa. Kiedy wydostała się z siedziby Voldemorta i dotarła do Hogsmeade, jej Moc cofnęła się do wnętrza i wszystkie obrażenia zaczęły jej doskwierać ze zdwojoną siłą. Pomimo obezwładniającego bólu dała jeszcze radę wyczarować nosze, ułożyć na nich Billa i wezwać na pomoc Tonks. Razem z nią doszła do drzwi sali szpitalnej i tam jej obolałe ciało odmówiło posłuszeństwa.

Teraz leżała nieprzytomna na sąsiednim łóżku, a Dumbledore próbował jej pomóc. Obok niego stał Snape, który sam ledwo trzymał się na nogach, oraz odmieniony Syriusz. Neri straciła przytomność i opadła z sił, ale znowu raziła prądem i nie można się było do niej zbliżyć.

- Obudź ją, to może przestanie - warknął Snape.

- Sen jest jej potrzebny, skoro nie możemy nic dla niej zrobić - tłumaczył spokojnie Dumbledore.

- Jak ją obudzisz, to zrobimy więcej - Syriusz poparł Severusa.

Dumbledore poddał się, wyszeptał jakieś zaklęcie i delikatnie potrząsnął ramieniem Neri. Dziewczyna jęknęła, ale nie obudziła się. Dyrektor ponowił próbę, jednak tym razem nie zrobił tego aż tak delikatnie. Neri otworzyła oczy i spojrzała na niego półprzytomnie.

- Gdzie jestem? - Spytała słabym głosem.

- Jesteś w skrzydle szpitalnym, a my chcemy ci pomóc, ale nam to utrudniasz.

Neri gwałtownie odzyskała resztę świadomości. Nagle przypomniała sobie wszystko, co się wydarzyło odkąd opuściła Hogsmeade. Powietrze rozdarł pojedynczy grom, a dziewczyna rzuciła trwożliwe spojrzenie na Severusa. Przypomniała sobie ból, jaki jej zadał, ten jedyny, który pozwoliła sobie wtedy poczuć. Bała się go.

- Co on tutaj robi? - Spytała z wrogością i nienawiścią.

- Severus przyszedł, żeby ci pomóc - wyjaśnił Dumbledore i zwrócił się do niego: - Podaj jej coś na uspokojenie.

- Nie! Nie zbliżaj się do mnie! - Neri chwyciła z szafki swoją różdżkę i wycelowała ją w twarz Snape'a. - Nie podchodź do mnie... ty... ty...

- Neri... - Powiedział Severus ze strachem. Chciał, żeby zrobiła mu krzywdę, wiedział, że zasłużył na to.

- Wyjdź stąd! - krzyknęła jeszcze raz, a z jej różdżki wystrzeliły iskry.

Posłuchał jej. Bez słowa minął Tonks i tylko raz rzucił okiem na łóżko Billa. Nie mógł pozbyć się wrażenia, że to wszystko wina charłaka. Gdyby nie to, że Bill już nie żył, Snape osobiście by go zabił.

Po jego wyjściu Neri potulnie przyjęła wszystkie podane jej lekarstwa. Nie czuła bólu, ani słabości, tylko otępienie. W jej głowie kołatała się myśl, że Bill nie żyje i że to tylko i wyłącznie jej wina. Nie miała odwagi spojrzeć na Bellę ani na Tonks więc zamknęła oczy i udawała, że śpi.

*

Snape wyszedł z zamku na błonia. Zimne powietrze smagało jego twarz i targało peleryną. Czuł narastającą wściekłość. Spodziewał się tego, że Neri go znienawidzi, że będzie się go bała, ale podświadomie liczył na jej wyrozumiałość! Łudził się, że ona zrozumie, że domyśli się, że nie chciał, że to był rozkaz... A jednak nie zrobiła tego. Snape nie winił jej za to. Był zły na samego siebie. To, przez co Neri przeszła w siedzibie Czarnego Pana, było przerażające. Niewiele osób przeżywało takie spotkania, a jeszcze mniej miało siłę, żeby choć spróbować się bronić. A jednak Neri ją w sobie znalazła, a demonstracja jej mocy była imponująca. Severus wciąż był pod wrażeniem jej odwagi. Pomyślał dokładnie o tym, co powiedział jej Czarny Pan. I to wszystko dla kogoś tak bezwartościowego, jak Bill!

Severus Snape - trochę inna historia TOMY II - VIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz