99. Teddy Lupin

346 38 45
                                    

11 kwietnia 1998

Remus Lupin wyszedł z domu, zachwiał się na nogach i odetchnął głęboko świeżym, wiosennym powietrzem. Był jeszcze bledszy i bardziej mizerny niż zwykle. Zaraz za nim wyszedł Syriusz, lekko zielonkawy na twarz. Żaden z nich nie był przygotowany na to, co działo się w domu, który właśnie opuścili.

– Oddychaj – mruknął Black do przyjaciela. Remus spojrzał na niego dzikim wzrokiem pełnym mieszanych uczuć.

~*~

– Oddychaj – powiedziała Andromeda Tonks do córki. – Nie zapominaj o prawidłowym oddychaniu.

– Pamiętam! – ryknęła Nimfadora między jednym skurczem, a drugim. – Gdzie Lupin?

– Wyszedł – odpowiedziała Neri, która z całej siły zazdrościła Remusowi.

– Dajesz, Dora, jeszcze chwila i będzie po wszystkim – oświadczyła stanowczo Bella, w ogóle niezrażona krzykami rodzącej.

Tonks, ledwo żywa z wysiłku, powiedziała jej, co o niej myśli, używając mało wymyślnych przekleństw. Neri zachichotała.

Poród trwał już ósmą godzinę, a jedyną niewzruszoną osobą w sypialni Tonks była pani Sally Novak. Nie przerywała ich dyskusji, tylko co jakiś czas wydawała Dorze polecenia, a ta, o dziwo, słuchała ich bez słowa protestu. Po kolejnej godzinie Syriusz z Remusem wrócili, a dziecko nie kazało już dłużej na siebie czekać

Edward Lupin, zwany Teddym, głośnym, donośnym płaczem obwieścił swoje przyjście na świat. Tonks uśmiechnęła się z czułością, a wyraz bólu i zmęczenia zniknął z jej twarzy. Przytuliła synka do piersi. Pani Novak poprosiła Remusa o podejście do łóżka i przecięcie pępowiny. Syriusz i Neri popatrzyli na siebie i w zgodnym milczeniu opuścili pokój.

– Na brodę Merlina... – zaczął Black.

– O Morgano... – zawtórowała mu Neri.

Do oczu cisnęły jej się łzy, ale za wszelką cenę starała się je powstrzymać. Nie chciała płakać. Tak bardzo chciała umieć się cieszyć z tego, że Tonks urodziła. Tak bardzo chciała móc udawać, że wszystko jest w porządku, że wcale jej nie zazdrości, że teraz...

– To nie miałoby sensu – powiedziała na głos.

Syriusz objął ją ramieniem i dziwnym, płaczliwym głosem stwierdził:

– Najmniejszego.

Neri uśmiechnęła się przez łzy. Złapała go za rękę.

– Zostawmy ich samych – powiedziała.

Syriusz przytaknął i poszedł za nią. Usiadł na schodkach, a Neri weszła do środka. Po chwili przyniosła dwie butelki piwa i przysiadła się do niego.

– Zdrowie Teddy'ego.

– Za małego Lupina – Syriusz duszkiem wypił pół butelki. – Jasna cholera, nie spodziewałem się, że tak mnie to ruszy.

– Czyżbyś był zazdrosny? – spytała siląc się na złośliwość, ale wyszło jej raczej żałośnie.

– A ty nie?

– Ja... Nie, pewnie, że nie – powiedziała bardzo cicho.

Była zazdrosna. Nic nie było w stanie tego zmienić. Ani fakt, że usilnie wmawiała sobie, że to nie jest dobry moment, ani nawet poniekąd uzasadniony strach Severusa przed tym, że będzie taki, jak jego ojciec. W milczeniu wyciągnęła paczkę papierosów i zapaliła. Black niewiele myśląc wziął od niej papierosa.

Severus Snape - trochę inna historia TOMY II - VIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz