- Dinah Jane Hansen! Nigdzie nie idę! - krzyczę dobijając się do jej pokoju.
- Laur, dzisiaj jest twoja kolej, by iść na zakupy.
- Przypominam Ci, że to ja tydzień temu byłam za ciebie. Więc dzisiaj ty idziesz. - przypominam jej.
- Proszę....? - wzdycham zrezygnowana i kieruję się do korytarza.
- Ostatni raz! - krzyczę i wychodzę z mieszkania. Przynajmniej mieszkamy na parterze. Wychodzę z bloku i idę w stronę najbliższego sklepu spożywczego. Gdy wchodzę do budynku przypominam sobie, że nie wiem co kupić. Wyciągam telefon i wybieram numer koleżanki.Do : Dinah Jane
Podeślij mi listę zakupów.Chowam urządzenie i przechodzę między alejkami. Idę dalej, gdy czuję jak na kogoś wpadam.
*Camila*
- Ally, proszę cię... - jęczę zrezygnowana.
- Mila, wiesz że muszę to uzupełnić przed szkołą. To tylko parę rzeczy do kupienia.
- Ehhhh... - wzdycham i wychodzę z naszego mieszkania. Idę przez chodniki w Miami rozglądając się na strony. Pierwszy dzień i już musisz radzić sobie sama. Wchodzę do sklepu, biorę koszyk i szukam zapisanych produktów. Jestem w przedziale z napojami, gdy czuję jak na kogoś wpadam. Odbijam się od nieznanego ciała i jestem pewna, że wyląduję na ziemi, dopóki nie czuję rąk na mojej talii. Patrzę na mojego bohatera przed upadkiem, a raczej bohaterkę i spoglądam w jej oczy. Boże. Kto ma takie niesamowite zielone tęczówki?
- Prze-przepraszam. - jąkam się i uwalniam z uścisku. Kobieta spogląda na mnie podejrzliwie, po czym uśmiecha się cwianiacko i odchodzi. Odwracam się w jej stronę spoglądając na nią ostatni raz i idę w swoim kierunku.*Lauren*
Spoglądam na sprawcę naszego zdarzenia i nie mogę wyjść z podziwu. O. Mój. Słodki. Boże. Śliczna.
- Prze-przepraszam. - słyszę jej głos, który przywraca mnie do rzeczywistości. Odsuwa się ode mnie, ja natomiast spoglądam w dół i uśmiecham się zadziornie, po czym odchodzę. Niecałe 5 minut temu dostałam moją listę więc idę do kolejnego przedziału. Wrzucam nam potrzebne rzeczy i niektóre, które ja potrzebuję i miałam zamiar iść już do kas, dopóki nie usłyszałam podniesionego głosu.
- Proszę mnie zostawić. - dobiega do mnie głos, który już dzisiaj słyszałam.
- Chodź, będzie fajnie. - zaklądam w odpowiednie miejsce i widzę tą samą kobietę co na mnie wpadła. Przeważnie mam gdzieś los innych osób, no chociaż, że jest to osoba mi bliska. Ale ona.. Ona mnie zaintrygowała.
- Pani powiedziała nie. - mówię pewnie wchodząc pomiędzy kobietę a mężczyznę.
- Im więcej tym lepiej. - mówi i uśmiecha się tym swoim obleśnym sposobem. Dlatego nienawidzę facetów, chociaż nie wszystkich.
- Odsuń się. - przykładam rękę, gdy próbuje się do nas przybliżyć.
- Oj, daj spokój.
- Powiedziałam, że masz się odsunąć. - grożę mu.
- Bo co? - robię krok w jego stronę i pchając go do tyłu.
- Bo inaczej porozmawiamy.
- Jasne. - prycha. Teraz to przesadziłeś. Biorę zamach prawą ręką, po czym uderzam go pięścią w twarz. - Kurwa mać...
- Ostrzegałam. - mówię i biorę za rękę wystraszoną kobietę. Idę z nią do końca sklepu, by już nie natrafić na tego mężczyznę, po czym zatrzymuję się. - Wszystko w porządku?
- T-tak. Dziękuję. - przytakuję lekko głową i już miałam zamiar odchodzić, gdy czuję jej ręką, która mnie zatrzymuje. Spoglądam na nią pytającym wzrokiem. - Dziękuję.
- Już mi dziękowałaś....
- Camila. - dopowiada.
- Camila. - powtarzam po niej. - Piękne imię do piękne kobiety. - mówię i puszczam oczko, a policzki kobiety stają się czerwone. - Uważaj na siebie. - dopowiadam po chwili i wymijam ją.
- Spotkamy się jeszcze? - słyszę za sobą. Odwracam się w jej stronę.
- Myślę, że szybciej niż myślimy. - puszczam oczko i idę w stronę kas. Płacę za moje zakupy i kieruję się do bloku, wchodzę do środka, po czym przekręcam klucz w odpowiednich drzwiach.
- Jestem! - krzyczę.
- No nareszcie.. Co tak długo? - pyta, gdy kładę zakupy na kuchennym blacie.
- Musiałam coś jeszcze zrobić. - odpowiadam bez tłumaczenia.
- Co ci się stało w rękę? - automatycznie mój wzrok ląduje właśnie na niej. - Znów się pobiłaś?
- Nie. - syczę przez zęby. - To było w obronie Camili.
- Kogo? - pyta zainteresowana.
- Nie twoja sprawa. - mówię i idę do swojego pokoju. Trzaskam drzwiami podczas wchodzenia do niego, po czym rzucam się na łóżko. Camila. Spotkamy się jeszcze? Napewno.——————————————————
Oto pierwszy rozdział o Camren. Jak się podoba?Dajcie znać w komentarzu.
Do następnego.
CZYTASZ
Unfulfilled desires
FanfictionOna, Camila. Spokojna, 25-letnia pani psycholog w jednej ze szkół w Miami. Lauren. 18-letnia, typowa buntowniczka. Trzyma się raczej na uboczu, ale i tak wszyscy się jej boją. Co się stanie, gdy Lauren kolejny raz się pobije, ale tym razem w obronie...