Wiosną posiadłość rodu Niedźwiedzia zawsze się wyróżniała na tle swoich sąsiadów. Nie chodziło oczywiście o dom, ten był bowiem zbyt mały, aby zrobić wrażenie na pysznej okolicy, ani nawet o stajnie czy drewniany spichlerz. Cały baśniowy klimat posiadłość zawdzięczała licznym rabatom pełnym kolorowych kwiatów oraz świeżej trawie kiełkującej z ziemi. Jedynym mankamentem ogrodu było jego niefortunne położenie tuż przy bramie.
Orion zsiadł z konia i wszedł na podwórko. Trzymał wierzchowca krótko za uzdę, pilnując chodu zwierzęcia jak własnego. Znacznie bardziej wolał zachować ostrożność, niż tłumaczyć matce rozdeptane kwiaty.
Przed stajnią czekała go jednak niespodzianka. O drewniane wrota opierał się szczupły młodzieniec ze skrzyżowanymi na piersi rękami. Odgarnął czarne włosy z trójkątnej twarzy i sprawnie uwiązał je z tyłu, po czym łypnął na Oriona spode łba. Oczy koloru stali stanowiły cechę charakterystyczną każdego mężczyzny z rodu Niedźwiedzia.
– Co to miało być? – zapytał bez zbędnych ceregieli.
– Ja też się cieszę, że znów cię widzę, Romualdzie – prychnął Orion. – Przynajmniej mam teraz pewność, że faktycznie widziałeś walkę...
– Nazywasz tamto walką?
Orion zawahał się. Zaledwie chwilę temu sądził, że całkiem dobrze wypadł w roli przegranego. Czyżby fortel był aż tak oczywisty?
– Na wszystkich Bohaterów, masz winę wypisaną na twarzy – westchnął jego młodszy brat. – Chodźmy do środka. To nie miejsce na taką dyskusję.
Romuald przejął od niego wodze i wprowadził wierzchowca do stajni. Orion wszedł za nim. Z bólem liczył ciekawskie końskie łby wystające nad drewnianymi bramkami. Tylko dwa. Pogłaskał każdy z nich.
– To stało się już dzisiaj – szepnął.
– Z rana – potwierdził Romuald i zamknąwszy gniadosza w zagrodzie, również nagrodził zwierzę pieszczotą. – Nie chcieliśmy cię tym niepokoić. Miałeś na głowie turniej.
Rycerz zaklął. Już dawno wiedział, jak to się skończy. Nie mieli już dłużej funduszy na utrzymanie skromnej straży rodu Niedźwiedzia. Jednakże zobaczenie pustej stajni na własne oczy...
– Jak znosi to staruszek? – zapytał.
– Lepiej niż się spodziewasz. – Brat uśmiechnął się cierpko. – Chwilowo całkowicie się skupił na twojej porażce w finale.
Orion jęknął.
– Skoro już przy niej jesteśmy... – Romuald rozejrzał się podejrzliwie. – Co wyście tam odprawili? – szepnął.
– No... – Rycerz się zawahał. – Naprawdę aż tak rzucało się to w oczy?
– Mnie tak. Przecież wiem, co potrafisz.
– A Drestowi?
– Bezpieczniej będzie założyć, że też.
– Czyli nie masz pewności?
Romuald podrapał się po potylicy.
– Nie mam – przyznał zakłopotany. – Staruszek strasznie się tym wszystkim przejął. Dumny był z ciebie jak paw, a podczas tej waszej draki...
– Draki? – oburzył się Orion.
– Walką tego nie nazwę – odgryzł się brat. – W każdym razie mocno się rozemocjonował. W dodatku przed nim siedział duży, opasły jegomość o bujnej czuprynie, która przysłaniała pół świata, a jak sam doskonale wiesz, dla dziadka to już cały.

CZYTASZ
Przeklęty Rycerz
FantasyMagia i klątwy są tylko reliktami przeszłości! Tak uważał każdy szanujący się Agwyńczyk. Młody rycerz Orion herbu Niedźwiedź współdzielił ten pogląd. Nie przejmował się starymi dziejami, bowiem zawsze liczyło się tu i teraz, a kiedy skąpy los wyciąg...