Magia i klątwy są tylko reliktami przeszłości! Tak uważał każdy szanujący się Agwyńczyk. Młody rycerz Orion herbu Niedźwiedź współdzielił ten pogląd. Nie przejmował się starymi dziejami, bowiem zawsze liczyło się tu i teraz, a kiedy skąpy los wyciąg...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
– Zastanawia mnie jedna rzecz – rzekł Orion, kończąc wiązać Bryna do drewnianego koniowiązu. – Co jeśli nie będzie miejsca?
– Nie wiem – mruknęła Elein. – Pewnie wrócimy do Elwiry i odegramy cały spektakl jeszcze raz. – Odchrząknęła, po czym obniżyła głos. – Elwiro, Artur znajdzie mnie jednak w innej karczmie. Żegnaj po raz drugi.
Orion zakaszlał, próbując zdusić śmiech. Olaf stał tuż pod szyldem przedstawiającym pękatego smoka i na szczęście nie przejmował się ich rozmową.
– Wchodzimy wszyscy? – upewniła się Elein.
– Jesteśmy pod samym nosem straży – wyjaśnił Orion. – Tylko głupiec spróbowałby okraść nas w takim miejscu. – Wskazał ręką na drugą stronę ulicy. Znajdowały się tam koszary otoczone kamiennym murem. Ogromna czteropiętrowa budowla przypominała kształtem sześcian z wyciętym środkiem. Nawet teraz bram pilnowało dwóch wojskowych i dwóch strażników, a ze środka niosły się krzyki musztry.
– Albo chciwy strażnik – zauważyła Elein. – Pójdę z wami, ale będę miała na oku konie...
Zapewnienia wojowniczki utonęły w gwarze. Orion stanął w otwartych drzwiach, patrząc na zebraną w gospodzie nietrzeźwą masę. Kamienne mury chwilowo stały się bastionem rozhulałego rycerstwa. Gdyby chociaż ucztowali, siedząc za ławami. Niestety jakaś pierwotna siła popychała ich do nieustannego lawirowania między stołami i rzucania hardych przechwałek.
Olaf przecisnął się do środka jako pierwszy, a Orion podążył za nim i aż się skrzywił od mieszanki przykrych zapachów. Rozróżnił w niej pot, onuce, podłe piwo oraz kwaśny smród oddechów. Drogę Oriona zagrodził rycerz, który machał kuflem do grupki przyjaciół.
– Odsuń się! – warknął Orion, lecz został zignorowany. Westchnął i przesunął jegomościa na bok.
– Gdzie z łapami! Gdzie! – zapiał tamten, lecz umilkł, gdy dostrzegł, że ma przed oczami samą szeroką pierś. Uniósł wzrok i uśmiechnął się przepraszająco. – Mój błąd. Proszę przechodzić.
– Ty tam!
Orion obejrzał się. Jeden z „wojów" podniósł się zza ławy i wskazał Elein palcem.
– Nie wyglądasz mi na mężczyznę, kochasiu! – zakpił.
Dziewczyna groźnie zmarszczyła brwi. Szła powoli, pozwalając awanturnikowi w pełni sobie uświadomić, jak bardzo przecenił własne możliwości. Kiedy zatrzymała się tuż przy nim, złośliwiec rozejrzał się nerwowo po znajomych, lecz nie doczekał się wsparcia.
– Bo i nie jestem mężczyzną – wyjaśniła. – Podobnie jak ty. – Położyła ręce na jego barkach i posadziła go z powrotem na ławę.
Awanturnik poczerwieniał. Stęknął i spróbował wstać, a wtedy jego oczy otworzyły się szeroko. Gapił się z niedowierzaniem na dłoń zaciśniętą na jego barku.