8.1 Cena oświecenia

195 31 76
                                    

Łagodne promienie światła padające przez okno prosto na oblicze dezorientowały. Orion usiadł na łóżku i przetarł twarz. Pobudka przypominała powrót z zaświatów. Coś mu się śniło, lecz szczegóły zdążyły już wyparować z głowy, pozostawiając za sobą ogólny niesmak oraz podły humor.

Rozejrzał się. Pokój męczył pustką. Znalazło się w nim drewniane krzesełko, na którym spoczywało siodło, ogłowie i wodze, oraz stolik ze starannie ułożonym uzbrojeniem. Zabrakło za to zasłon, ale nie pajęczyn w rogach.

Skup się na pozytywach.

Orion mimowolnie się rozejrzał. Słowa zrodzone w umyśle, zostały wypowiedziane głosem Lancelota i miały w sobie jego charakterystyczną pogodność ducha.

– Mam się skupić na pozytywach... No dobrze. Pokój jest duży, a cena znośna. Karczmarz, choć ponury jak czart, dobrze pilnuje mojego dobytku. W pościeli nie ma pluskiew czy wszy. Tylko raz widziałem tu mysz. Zadowolony?

Wyobrażony Lancelot nie skomentował.

Orion zbliżył się do stolika i chwycił napierśnik. Kiedy skończył zakładać zbroję, poczuł, że wreszcie znalazł się w swojej skórze. Wcześniej trzymał się prostych ubrań ze względu na upały, lecz zamiast ulgi doświadczył wyłącznie niepokoju. Nie pomagał nawet starannie naostrzony miecz przy pasie. Jedynie pełne uzbrojenie i pełna gotowość.

Wyszedł na zewnątrz, po czym zamknął za sobą drzwi. Prosty zamek bazujący na ryglu nie stanowił dobrego zabezpieczenia, lecz w takim miejscu nie miał co liczyć na porządną kłódkę. Stoczył krótką walkę z kluczem, który nijak nie chciał się ułożyć w sakiewce. Ostatecznie stanęło na tym, że końcówka delikatnie wystawała ponad wiązania, a Orion udawał, że tego nie zauważał.

– Witajcie.

Rycerz zerknął kątem oka na mężczyznę szamoczącego się z sąsiednimi drzwiami. Nieznajomy był południowcem, o czym świadczyła oliwkowa karnacja oraz czarne jak węgiel włosy. Widywał go od tygodnia, lecz nigdy wcześniej nie rozmawiali.

– Witam – odparł.

– Dzisiaj będzie szczególnie gorąco. – Mężczyzna wskazał na zbroję. – Usmażycie się.

W nieznajomym było coś znajomego. To coś wzbudzało zaufanie oraz czujność, sprawiało, że pragnął nawiązać dłuższą rozmowę i jednocześnie trzymać się jak najdalej.

– Podczas szkoleń bywało gorzej.

– Szkoleń? Jesteście rycerzem?

– W rzeczy samej.

Południowiec pojaśniał na twarzy.

– Nazywam się Gael – przedstawił się, robiąc grzeczny ukłon.

– Orion.

– Mój braciszek dołączył do wojaków w Meredris – wyjaśnił Gael. – Długo nie wracał, no to przyjechałem, by podać kilka rzeczy. Przy okazji sprawdzę, czy młody jest żywy i zdrowy, bo matula się strasznie zamartwia.

Orion przyjrzał się nieznajomemu. Południowiec pocierał ręce, przystępując z nogi na nogę. Lniana koszula i bawełniane spodnie sugerowały chłopskie pochodzenie, lecz zbyt dobrze się wysławiał. Może prowadził gospodę albo był czeladnikiem? Na pewno oczekiwał pomocy, z którą rycerz się nie kwapił.

– Nie dostałem się do koszar – przyznał Gael. – Ale dzisiaj jest mój szczęśliwy dzień, gdyż mój sąsiad jest rycerzem! Pomożecie mi, prawda?

– Które koszary masz na myśli?

– Wilczego Kła.

– Nic z tego. Musiałbym sam należeć do jednostki albo mieć specjalną przepustkę. Zabójcy potworów pilnują swoich sekretów jak źrenicy oka...

Przeklęty RycerzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz