Orion ściągnął wodze. Nie było powodu, żeby dłużej się śpieszyć. Opuścił już dzielnicę Wilczą, a wraz z nią rodzinę oraz dom wypełniony wspomnieniami. Starał się skupić wyłącznie na drodze, eliminować każdą niepotrzebną myśl. Przy pracowni „Starzy Rzemieślnicy" skręci w lewo, a później pojedzie prosto aż do Bramy Artura.
Zaczął siąpić deszcz. Malutkie kropelki nie zdołały odgonić mieszkańców od zajęć, ale sprawiły, że Orion zwolnił i się rozejrzał. Może warto było się zatrzymać? Solidny dach gospody wyglądał zachęcająco. Wejdzie na krótką chwilę, przeczeka, pocieszy się rozmową. Szyld karczmy wyglądał znajomo, a to sprawiło, że wróciło wspomnienie ostatniej rozmowy z Lancelotem, przed którym musiał uciec.
Spiął konia, ruszając w dalszą drogę. Manewrował między mieszkańcami spacerującymi pośrodku ulicy niczym krowy po pastwisku. Inni jeźdźcy nie szczędzili przekleństw, rozpędzając na boki ociężałe pospólstwo, ale Orion nie miał na to najmniejszej ochoty. Starczyło mu sprytu, żeby jechać tuż za młodym, butnym szlachcicem w fantazyjnej czapce ozdobionej piórami. Swój wygląd młodzieniec wzorował zapewne na gońcach królewskich, lecz przesadził zarówno z liczbą piór, jak i przepychem ubioru. Na szczęście duma dodawała mu skrzydeł, a Orion ochoczo z tego korzystał, po prostu kłusując jego śladem.
– Lordzie Orionie!
To wołanie sprawiło niemałe zamieszanie. Mieszczanie, wcześniej skupieni na sobie, teraz pokazywali go palcami.
– No i czemuś, kurwa, przerżnął z Lancelotem?! – odważył się krzyknąć ktoś z tłumu. – Postawiłem na ciebie dwa srebrniki!
– Źle postawiłeś! – odgryzł się Orion, szukając wzrokiem osoby, która go wołała.
– Lordzie Orionie! – Ochmistrz księżniczki popędzał siwą klacz, manewrując między straganami pchlego targu. Znacznie łatwiej byłoby po prostu zejść na ziemię i przeprowadzić konia za uzdę, ale na to nie pozwalała mężczyźnie rysująca się na twarzy duma i obrzydzenie.
– No z drogi! Z drogi! – krzyczał na gapiów, którzy zdążyli się zebrać wokół Oriona. – Bo kopytem poczęstuję!
– Jesteś – zdziwił się Orion. – A już chciałem cię szukać.
– Obiecałem przekazać Jej Łaskawości pańskie słowa i obietnicy tej dotrzymałem – skwitował oschle starszy mężczyzna, poprawiając zapięcia srebrnego dubletu.
Orion powstrzymał śmiech. Wystarczył jeden rzut oka na kwaśną minę ochmistrza, żeby domyślić się, co zaszło. Strach sprawił, że popędził do księżniczki i wykonał polecenie, a potem, kiedy emocje opadły, musiała pojawić się wątpliwość. Jak niby mógł zaszkodzić komuś rycerz, który wkrótce opuści stolicę?
– Oto odpowiedź Jej Łaskawości – orzekł ochmistrz, podając zwój.
Orion złamał pieczęć, ale zanim pogrążył się w lekturze, wlepił wzrok w posłańca, który pokazywał całym sobą, że nie zamierzał nigdzie iść.
CZYTASZ
Przeklęty Rycerz
FantasíaMagia i klątwy są tylko reliktami przeszłości! Tak uważał każdy szanujący się Agwyńczyk. Młody rycerz Orion herbu Niedźwiedź współdzielił ten pogląd. Nie przejmował się starymi dziejami, bowiem zawsze liczyło się tu i teraz, a kiedy skąpy los wyciąg...