„Granice odwagi są wyznaczone ścianami królewskich lochów".
– Król Henryk Drugi „Krnąbrny"
Orion siedział na kamiennej ławeczce. Przez otwarte drzwi domu wylatywały kuchenne zapachy: świeżego chleba, mięsa i przypraw, których nie potrafił nazwać. Węch podpowiadał, że czeka go smakowity obiad. Niestety kolejna porażka odniesiona naGwynntoniańskiej Uczelni Spraw Magicznych odbierała apetyt.
– Szybko wróciłeś.
Podniósł głowę. Romuald stał nad nim z założonymi rękami.
– Jak widać. Królewska biurokracja nie zna litości – odparł Orion.
– A król nie kwapi się z pomocą.
Orion wzruszył ramionami. Nie mógł ciągnąć dyskusji w takim miejscu.
– Idziemy na strych. – Romuald zdawał się czytać w myślach.
Korytarz prowadził do drabiny, z której skwapliwie skorzystali bracia. Rycerz zamknął właz i ruszył przed siebie. Drewniana podłoga trzeszczała przy każdym kroku. Kłęby kurzu tańczyły w promieniach słońca niczym płatki śniegu. Orion potknął się o stary garnek i musiał oprzeć się ręką o skos, aby nie upaść.
– Trzeba tu posprzątać – syknął z bólem.
– Zajmę się tym, kiedy wyjedziesz – odrzekł Romuald. – Na razie nieład jest nam na rękę. Nikt nie będzie tu łaził.
Orion zwalczył chęć przedrzeźniania brata i przestąpił nad zawiniątkiem okrytym prześcieradłem.
Huk.
– Szlag! – Romuald rozmasowywał kolano. – Naprawdę trzeba tu posprzątać...
Orion ominął wystający kawałek drewna, z którym zderzył się przed chwilą brat. Zatrzymał się przy starym stole i zdjął nakrycie. Mapa Agwynnii oraz notatki ciągle znajdowały się tam, gdzie powinny.
– Podsumujmy twoje dzisiejsze starania – zagadnął Romuald, siadając na malutkim taborecie.
– Kolejne fiasko – wycedził Orion. – Mimo wczorajszych zapewnień króla, kancelaria nie przygotowała jeszcze dekretów. Nikt również nie poinformował o niczym rektora. Co prawda udało mi się przedostać do biblioteki...
– Ale?
– Nie spędziłem tam dużo czasu. Wkrótce musiałem się wydostać tylnym wejściem, żeby nie ściągnąć kłopotów na bibliotekarza, który mnie wpuścił. – Przypomniał sobie przyjazną minę starszego mężczyzny w drewnianych okularach zaciśniętych na nosie. Nie pojmował, czemu ów jegomość zgodził się mu pomóc.
– Jak on się nazywa? – zainteresował się Romuald, chwytając pióro.
– Plato z Revilo.
– Z Revilo? Ciekawe jakim cudem znalazł się w Gwynntonian... – wymamrotał, zapisując.
– Czemu on tak bardzo cię interesuje?
– Czemu nie miałby? Znalazłeś człowieka przychylnego twojej sprawie. Szkoda, że tak późno, ale lepiej późno niż wcale. Jeśli mam zgadywać, sympatyzował twoim staraniom w czasie turnieju.
Orion podrapał się w potylicę. Zmarnował sześć dni na walkę z kancelarią królewską, choć rozwiązanie znajdowało się tuż pod nosem. Czemu był aż tak głupi?
– Nie przejmuj się – uspokajał Romuald. – Ważne, że go znalazłeś. Nawet jeśli kancelaria w dalszym ciągu będzie zwlekać, ja się zajmę sprawą Magicznej Uczelni, a pomoże mi w tym szanowny Plato.
![](https://img.wattpad.com/cover/185398554-288-k439419.jpg)
CZYTASZ
Przeklęty Rycerz
FantasyMagia i klątwy są tylko reliktami przeszłości! Tak uważał każdy szanujący się Agwyńczyk. Młody rycerz Orion herbu Niedźwiedź współdzielił ten pogląd. Nie przejmował się starymi dziejami, bowiem zawsze liczyło się tu i teraz, a kiedy skąpy los wyciąg...