Elein Wilhelm siedziała za drewnianym stołem z nogą założoną na nogę. Włosy uwiązała z tyłu, odsłaniając gładką skórę smukłej szyi. Szare spodnie opinały się na szerokich udach, a dublet na dużej piersi. Orion domyślał się, że będzie ubrana po męsku, lecz nie spodziewał się po niej damskiego uroku. Choć zrobiła na nim wrażenie, nie zapomniał się. Wystarczyło, że popatrzył na lekko zadarty nos, zaciśnięte usta oraz ściągnięte brwi i przypomniał sobie, że ma do czynienia z głową rodu.
– Dokończymy później, Milo – zawyrokowała, a Orion nagle zauważył drugą osobę w pomieszczeniu.
Mężczyzna siedzący naprzeciw Elein był tak szczupły, że niemal niewidoczny. Podniósł się, ukłonił i ruszył do wyjścia, ani razu nie podnosząc wzroku. Orion zerknął przelotnie na jego pociągłą twarz. Wąska szczęka, długi nos i jeszcze dłuższe zakola. Widywał go już wcześniej, lecz nie pamiętał gdzie.
Elein wskazała dłonią na wolne krzesło. Zanim Orion usiadł, obejrzał się, aby mieć na oku Milo, lecz nie zastał za sobą nikogo. Najwyraźniej mężczyzna opuścił pokój bezszelestnie. A może to on skupił się za bardzo na Elein?
Pozwolił sobie na krótkie oględziny wnętrza. Widział półki wypełnione książkami oraz zamknięte szafki, które mogły skrywać sekrety Wilhelmów. Być może pisma samego Edwarda? Na ścianach oprócz świeczników znalazło się kilka obrazów przedstawiających pejzaże. Zaskoczyło go to. Spodziewał się mieczy, tarcz, może kilku hełmów. To pasowałoby do wystroju holu oraz jego wizji Wilhelmów. Tymczasem czuł się, jak gdyby znowu wkroczył do pracowni lorda Hohenheima.
– Napatrzyłeś się? – zapytała Elein, zanurzając gliniany kubek w wiaderku z wodą, który następnie postawiła przed rycerzem.
– Prawie. Chciałem jeszcze pogapić się na dywan pod stołem.
– Kupiony od Khirhajczyka, który zaklinał się, że sprowadził go z Desercji. Kłamał.
Orion zajrzał do kubka, lecz wstrzymał się z piciem. Nie miał pojęcia, jak poprowadzić rozmowę. Zakładał, że znowu zostanie okrzyczany. Wyobrażał sobie nawet, jak dziewczyna sięga po dwuręczny miecz, który stał oparty o róg ściany, i celuje w jego pierś. Nic takiego się nie wydarzyło, a wręcz został potraktowany jak gość. Jednakże nie potrafił się pozbyć wrażenia, że siekiera ciągle wisi w powietrzu.
– Nie jest zatruta – zapewniła i sama poczęstowała się wodą. – Widzisz?
– Widzę. – Orion upił łyk, głównie po to, by pokazać, że korzysta z gościnności. – Nie spodziewałem się, że po tym wszystkim będziesz chciała rozmawiać.
– Nie chciałam, ale Olaf i Percival nalegali. Dzięki tobie spędziłam cały dzień w lesie, gdzie nic nie znalazłam. Później musiałam narazić się straży, abyś mógł zaznać odpoczynku. Nie chce mi się gadać. Mam ochotę się urżnąć.
Zaczynało się nie najlepiej. Tylko cóż można by rzec, aby poprawić sytuację?
– Napijesz się bimbru? – zapytała.
Orion aż zamrugał. Czy dobrze usłyszał?
– Bimbru? – zdziwił się.
Elein skinęła głową.
– Niech będzie.
Po wszystkich wczorajszych przejściach picie bimbru wydawało się... właściwe? Na pewno nie było ostrożne, lecz tak czy inaczej skorzystał już w pełni z gościnności Wilhelmów. Gdyby chcieli, zarżnęliby go we śnie jak prosię i nic by na to nie zaradził.
– Kiedy się obudziłem, ktoś był w pokoju, lecz wyszedł, zanim zdążyłem coś powiedzieć – zagadnął, obserwując, jak dziewczyna podchodzi do szafki i wyjmuje z niej ogromny gąsiorek.
CZYTASZ
Przeklęty Rycerz
FantasíaMagia i klątwy są tylko reliktami przeszłości! Tak uważał każdy szanujący się Agwyńczyk. Młody rycerz Orion herbu Niedźwiedź współdzielił ten pogląd. Nie przejmował się starymi dziejami, bowiem zawsze liczyło się tu i teraz, a kiedy skąpy los wyciąg...