– Gdzie zgubiliście komendanta Troya? – zapytał, siadając przy najemnikach i wyrzucając za siebie ogryzek.
– Pobiegł sprawdzić, ile jeszcze ma monet – parsknął Daniel, po czym upił wino i zagryzł kawałkiem sera. – Chłopina jest wyjątkowo słabiutki w hazardzie.
– Siłowanie się na rękę nazywasz hazardem? – Orion sięgnął po pieczywo.
– Pewnie, tylko trzeba to rozegrać w deseczkę. – Młodszy bliźniak wyszczerzył zęby. – Poczuj intrygę, najpierw zaczyna mój brat za jakieś smrodliwe stawki. Przegrywa kilka razy, ale kluczem jest wybadać moment, kiedy przeciwnik sądzi, że jest nadal mocny, a jest już nadszczerbiony, kumasz?
– Kumam. – Orion napił się wina. – Co dalej?
– Dalej to już chędożone mistrzostwo. Wkraczam ja i rzucam stawką nie z tej ziemi, ale taką, że jeszcze jest do przełknięcia. Dureń się zgadza, bo myśli sobie, że skoro rozjebał Damiana, to z jego kopią też pójdzie łatwo i właśnie tu leży chuj pogrzebany! – Najemnik trzasnął dłonią o stół.
– Pogrzebany? – powtórzył z nieznanych sobie powodów Orion.
– Dokładnie! Może nie wyglądam, ale mam w łapach więcej krzepy niż mój brach. – Daniel zaprezentował spore bicepsy, a Damian potwierdził kiwnięciem. – Ale do samego końca udaję, że jest mi ciężko i wygrywam oczywiście o włos.
– Muszę sobie zapamiętać, żeby nie próbować z wami hazardu – zaśmiał się rycerz. Nagle jego wzrok padł na Elein i Lancelota, którzy powoli oddalali się do ogrodu. Zrzedła mu mina, co nie umknęło uwadze bliźniaków. Jednym haustem wysuszył kielich wina i nalał sobie kolejny.
– Co się krzywisz, szefie? – zapytał Damian bez ogródek.
– Dziewczyny zawsze wolą Lancelota... A ja? Czego mi brakuje?
– Bogactwa – rzekł Damian.
– Sławy – dodał Daniel.
– Urody – wymieniał dalej Damian.
– Charyzmy – wtrącił Daniel.
– No dobra, już dobra... pojąłem – urwał opryskliwie młody rycerz i posępnie napił się wina.
– Widzę, że chlejecie winko! Chętnie się przyłączę.
Obok Damiana usiadł brodaty jegomość.
– Olaf! – Orion wzniósł kielich. – Jak poszło w ogródku?
– Szkoda gadać... – burknął brodacz, biorąc od niego naczynie. Natychmiast je osuszył, po czym ponownie napełnił. – Lepiej się napijmy! Gdzie jest Lanc? Obiecał mi, że dzisiaj porządnie się nawalimy!
– Minąłeś się z nim – burknął Orion. – Udał się z Elein do ogrodów.
– Och... – Olaf przyjrzał się mu uważnie. – Czy to w porządku?
– Czemu mnie o to pytasz? Zapytaj lepiej Lanca i Elein! – warknął, po czym wstał i odszedł od stołu.
– No i, kurwa, zepsułeś nasz perfekcyjny plan – westchnął Damian.
– Jaki plan? – zdziwił się Olaf.
– Plan schlania szefa, panie psucicielu planów – wyburczał Daniel.
– Ale po co?
– Żeby był nachlany – odparł zdumiony Damian, spoglądając na mężczyznę tak, jakby zapytał o coś powszechnie znanego.
Orion przestał przysłuchiwać się dalszej sprzeczce i pozwolił nogom obrać kierunek. Oczywiście poniosły go w kierunku ogrodu. Zatrzymał się tuż przy drzewach, wreszcie uświadamiając sobie, co usiłuje zrobić. Podsłuchiwanie rozmowy Elein i Lancelota było czynem bardzo haniebnym! Skarcił się w myślach, zawrócił i udał do najmniej zaludnionego stołu. Usiadł na miejscu Romualda i ugryzł smętnie kawałek szynki.

CZYTASZ
Przeklęty Rycerz
FantasyMagia i klątwy są tylko reliktami przeszłości! Tak uważał każdy szanujący się Agwyńczyk. Młody rycerz Orion herbu Niedźwiedź współdzielił ten pogląd. Nie przejmował się starymi dziejami, bowiem zawsze liczyło się tu i teraz, a kiedy skąpy los wyciąg...