Irytujące stukanie rosło w siłę. Orion próbował je ignorować, lecz osoba znajdująca się na korytarzu najwyraźniej nie miała zamiaru rezygnować. Odłożył więc na bok napierśnik i poczłapał do drzwi, które otworzył z ociąganiem. Tak jak się spodziewał, zastał tam Elein Wilhelm. Nie wyglądała zbyt pewnie. Dłonie chowała za plecami, a zazwyczaj odważne spojrzenie tym razem unikało konfrontacji. Lekko się garbiła, co sprawiało, że zdawała się niższa.
– Czego ci znowu trzeba? – zapytał.
– Chciałam tylko oddać – odparła, wręczając rycerzowi dziennik.
– Dobrze więc. – Spróbował zamknąć drzwi.
– Poczekaj! – zawołała. – Chcę porozmawiać.
– Po co? Wiesz już tyle, co ja.
– Ale twoje zapiski nie miały sensu...
– Czyli przyszłaś, żeby ponownie nazwać mnie kłamcą?
– To nie tak. Ja... Czy naprawdę musimy prowadzić dyskusję na progu? Przez to nie potrafię zebrać myśli.
– Nie wiem, czemu miałoby mnie to obchodzić. – Orion skrzyżował ręce na piersi i zmierzył Elein nieprzyjaznym wzrokiem.
– Tak zwyczajnie nie wypada, mości Orionie.
– Będziesz mnie teraz uczyć, co wypada robić, a czego nie?
– Nie, ale...
– Niemal miesiąc spędziłem na progu twojej posiadłości. Zapewniam cię, że gdybym miał lokaja, właśnie on prowadziłby teraz rozmowę w moim imieniu. Wykazałby się zawodową grzecznością, której ja niestety nie posiadam.
– Chcę tylko porozmawiać – rzekła Elein. Szczegółem zdradzającym jej zdenerwowanie były dłonie miażdżące się wzajemnie w uścisku. – Niepotrzebnie cię pouczyłam.
– Nie musimy się silić na przyjaźń, panno Wilhelm – odparł rycerz. – W gruncie rzeczy wszyscy jesteśmy interesowni. Ty trzymasz się mnie, gdyż chcesz dopaść Czarnego Rycerza. A ja trzymam się ciebie, bo jesteś jedynym możliwym wsparciem, z którego mogę z czystym sumieniem skorzystać w oczekującej mnie walce .
– Skoro jesteś taki interesowny, czemu nie chcesz przyjąć miecza, który ci kupiłam? – syknęła.
– Ponieważ byłbym ci wtedy winny przysługę. Chwilowo jesteśmy kwita. Naiwnie liczę, że to zaradzi na dalszą nieuczciwość.
Elein zacisnęła usta, obróciła się, zarzucając włosami, i udała do schodów.
– Zejdź na śniadanie – powiedziała, choć bardziej przypominało to rozkaz. – Musimy omówić dalsze kroki.
Zamknął drzwi. Właśnie taki miał plan, zanim znowu przyszła napsuć mu krwi. Rzucił na stół dziennik, po czym usiadł na pryczy, wracając do zakładania napierśnika. Walczył z rzemykami, niepotrzebnie używając siły. Był zły, lecz głównie na siebie. Czy to takie dziwne, że ukradli jego korespondencję? Sam prawie włamał się do domu Wilhelmów, lecz oparł się pokusie niemalże w ostatniej chwili. Niestety przez to rozumiał Elein bardziej, niż chciałby przyznać.
– Starczy tego miarkowania – mruknął pod nosem i natychmiast przewrócił oczami. Już się zaczynało. Znowu gadał do siebie.
Zerknął na dziennik. Czy ciągle powinien go pilnować jak źrenicy oka? Najgorsze już przecież się stało. Mimo to chwycił za skórzaną okładkę i wcisnął dziennik pod szafę. Później wymyśli lepsze miejsce.
Zanim wyszedł, otworzył drewniane okienko, aby pomieszczenie się nieco przewietrzyło, i włożył do pochwy szczerbaty miecz. Idąc schodkami na dół, zastanawiał się, czemu jeszcze nie kupił porządnego ostrza? Coś go powstrzymywało, ale bał się zgłębić to uczucie. Postanowił, że chwilowo pozwoli sobie na niepewność, a jutro przejdzie się do kowala i załatwi sprawę.
CZYTASZ
Przeklęty Rycerz
FantasyMagia i klątwy są tylko reliktami przeszłości! Tak uważał każdy szanujący się Agwyńczyk. Młody rycerz Orion herbu Niedźwiedź współdzielił ten pogląd. Nie przejmował się starymi dziejami, bowiem zawsze liczyło się tu i teraz, a kiedy skąpy los wyciąg...